sobota, 19 listopada 2016

21. I ślubuje ci...

Po raz pierwszy daje notke przed rozdziałem. 
Ostrzegam, że przed wami najsmutniejsza część tej historii.
Muzyka jest bardzo ważna, polecam włączyć sobie w tle piosenki, które podlinkowałam.
_________________________________________________________

„Przez te wszystkie tysiąclecia ludziom nie udało się rozgryźć zagadki, jaką jest miłość. Na ile jest sprawą ciała, a na ile umysłu? Ile w niej przypadku, a ile przeznaczenia? Dlaczego związki doskonałe się rozpadają, a te pozornie niemożliwe trwają w najlepsze? Ludzie nie znaleźli odpowiedzi na te pytania i ja też ich nie znam. Miłość po prostu jest albo jej nie ma.”



Budzisz się z samego rana. Otwierasz zaspane oczy i od razu przenosisz wzrok na leżącego obok ciebie mężczyznę. Wygląda tak cudownie gdy poranne promienie słońca padają na jego twarz. Uśmiechasz się sama do siebie na ten widok. Jesteś szczęśliwa, naprawdę, całkowicie szczęśliwa i spełniona. Dzisiaj jest ten ważny dzień. Już następnego razu gdy obudzisz się obok piłkarza będziesz jego żoną. Gdy otworzy oczy będziesz mogła go powitać radosnym „dzień dobry mężulku”. Nie mogłaś się tego doczekać. Całe życie marzyłaś o tym by pewnego dnia powiedzieć mu te słynne „ślubuje” w waszym kościele w Macon stojąc w białej sukni i wpatrując się w jego cudowne niebieskie oczy. Dzisiaj to wszystko miało się spełnić. Obawiałaś się tego, że może to wszystko to tylko sen, twoje życie zbyt idealnie się układało by mogło być prawdziwe. Dostrzegłaś jak twój ukochany powoli otwiera oczy.
- Dzień dobry mój już prawie mężu – rzuciłaś na powitanie i dałaś mu całusa.
Piłkarz przeciągnął się na łóżku z szerokim uśmiechem.
- Nie mogę się doczekać nocy poślubnej – oznajmił i poruszył brwiami za co zdzieliłaś go poduszką. Oboje po chwili nie mogliście opanować śmiechu. Słysząc ten hałas do waszego pokoju w kilka sekund wparowała Maud, siostra Griezmanna z małym Harrym na rękach. Cała rodzina twojego ukochanego zjechała się do Macon dzień wcześniej a Maud oznajmiła, że będzie opiekować się waszym synkiem przez cały czas abyście mogliby odczuć, że ślub i wesele to wasz dzień i macie się sobą nacieszyć. Jednodniowy urlop od bycia mama przyjęłaś z wielkim entuzjazmem bo potrzebowałaś odpoczynku.
- Widzę, że zakochani już wstali to świetnie bo czeka was cała masa przygotować – oznajmiła Maud zaraz po tym jak wparowała do waszego pokoju – raz raz wychodzić z łóżka dzisiaj bierzecie ślub! – dodała i przytuliła do siebie trzymanego na rękach Harrego, który na wasz widok zaczął się uśmiechać.

*

Kościół był wypełniony po brzegi. Zjawił się chyba każdy z zaproszonych gości. Nerwowo dłubałaś w swoim bukieciku trzymanym w rękach aby skupić myśli na czymś innym. Stałaś przed wejściem do kościoła obok swojego taty, który według tradycji miał cię wprowadzić do środka. Serce waliło ci z niewyobrażalna prędkością a nawet jeszcze nie ruszyłaś. Miałaś świadomość, że każdy z zaproszonych gości siedzących teraz w kościele odwróci na ciebie wzrok gdy tylko przekroczysz próg. Najbardziej jednak obchodził cię ten jeden, wyjątkowy człowiek który będzie stał przy ołtarzu ubrany w elegancki garnitur. Obchodził cię tylko jego wzrok, tylko jego spojrzenie chciałaś czuć na sobie.
- Gotowa? – do twoich uszu dotarł po chwili głos twojego taty. Patrzył na ciebie z troską – Jesteś pewna?
- Niczego w życiu nie jestem bardziej pewna niż jego – odpowiedziałaś i poprawiłaś szybko swoją długą, białą suknie którą tak długo wybierałaś w różnych salonach sukien ślubnych – Idziemy  - rzuciłaś odważnie by dodać sobie otuchy.
Tata wziął twoją drżącą z nerwów dłoń i położył na swojej ręce. Byłaś pewna, że za moment zejdziesz na zawał bo nikt normalny nie wytrzymałby takiej prędkości z jaką waliło ci serce. Powoli z ojcem u boku weszłaś do kościoła. Z organów zaczęła grać muzyka. Ten sam kościół który w twoim dzieciństwie był świadkiem twojego przepychania się w ławce z Antim podczas waszej komunii był teraz świadkiem waszego ślubu. Wzięłaś głęboki oddech. Idąc rozejrzałaś się po kościele a gdy twój wzrok napotkał wzrok Antiego nic nie miało już znaczenia. Nie czułaś tych setek innych spojrzeń. Dla ciebie był tylko on. Stał tam, czekał na ciebie. Patrzył przy tym na ciebie tak zakochanym wzrokiem jakiego nigdy w życiu nie widziałaś. Pragnęłaś uchwycić ten moment na wieki. Te jego jedne spojrzenie mieć w głowie już na zawsze. Uśmiechnęłaś się szeroko a on odwzajemnił uśmiech. Był najprzystojniejszym panem młodym na świecie. Emocje wzięły górę i ostatnie co pamiętasz to jego dłoń dotykającą twoją gdy dotarłaś do ołtarza. Cały kościół ucichł, a ty nadal wpatrywałaś się w te niebieskie tęczówki w których zakochałaś się tak dawno temu. Ich właściciel był dla ciebie wszystkim.




Na wesele wynajęliście śliczny pałacyk znajdujący się niedaleko waszej rodzinnej miejscowości. Słynął z wystawnych, wielkich wesel. Wasze też takie było. Mimo dużej ilości miejsca goście i tak ledwo się zmieścili. Puszczono muzykę, przyniesiono jedzenie i goście oddali się zabawie. Kiedy nadszedł czas na pierwszy taniec pary młodej podniosłeś się z miejsca i poprowadziłeś Fran na parkiet. Tego dnia wyglądała zjawiskowo. Miała spięte włosy i białą suknie która pasowała do niej idealnie. Sunęła za każdym jej ruchem. Nie mogłeś oderwać od świeżo upieczonej żony wzroku. Byłeś prawdziwym szczęściarzem. Cieszyłeś się widząc, że uśmiecha się przez cały dzień. Francine Griezmann tak pięknie brzmiało, że powtarzałeś to w myślach miliony razy. Wreszcie była twoja i tylko twoja.
- Kocham cię żono – wyszeptałeś jej do ucha gdy zaczęliście tańczyć.
- Ja ciebie też, najbardziej na świecie – odpowiedziała i złączyła wasze usta razem. Uwielbiałeś smak jej ust.
Po chwili tańca podniosłeś wyżej głowę by rozejrzeć się po Sali. Wyglądało na to, że każdy świetnie się bawił. Twoja siostra niańczyła małego Harrego, który i tak najpewniej zaraz musiał być położony spać. Nene szczebiotała coś wesoło chodząc od stolika do stolika, była duszą towarzystwa. Twoi rodzice tańczyli na parkiecie niedaleko was wyglądając na równie zakochanych co ty i Fran. Twój brat chyba właśnie adorował tą brunetkę, której jeszcze nie znałeś bo po raz pierwszy dzisiaj przedstawił ją rodzinie. Tylko Simon jak zwykle wyglądał na niezadowolonego, siedział przy stole z naburmuszoną miną i co chwile łykał jakieś prochy. Tego wieczoru postanowiłeś się nim jednak nie przejmować. Fran wspominała ci coś, że ma problemy, więc uznałeś, że leki to może jakieś antydepresanty. Po chwili piosenka się skończyła i pociągnąłeś ukochaną w stronę stolika. W drodze zaczepiła was jednak para znajomych z dawnych lat. Astride i Bastien z którymi chodziliście kiedyś do gimnazjum, mieszkali w Macon i przyjaźniliście się za czasów szkolnych.
- Cudowne wesele – uśmiechnęła się do was Astride – Wyglądacie na takich zakochanych.
- My zawsze wiedzieliśmy, że tak skończycie – wtrącił się Bastien – od małego było wiadome, że jesteście sobie pisani.
Uśmiechnąłeś się spoglądając na Fran.
- Trochę nam zajęło zanim my sami to sobie uświadomiliśmy – odpowiedziałeś.
- Teraz czeka nas miesiąc miodowy w Paryżu – dodała Fran. Postanowiliście, że najlepiej uczcić wasze małżeństwo w miejscu gdzie wszystko od nowa się zaczęło. Paryż był miastem, które pozwoliło wam odkryć jak bardzo się kochacie.

*

Wesele trwało już dobrych parę godzin. Wszyscy bawili się w najlepsze. Większość gości była też już nieźle upita. Ty sama musiałaś przyznać, że wypiłaś parę kieliszków. Po długiej abstynencji alkoholowej spowodowanej ciążą dzisiaj był dzień w którym postanowiłaś zaszaleć. Niespodziewanie Anti porwał cię z parkietu i zaprowadził na piętro w pałacyku na którym mieściły się pokoje i duży pałacowy balkon. Pan młody otworzył pierwsze drzwi i twoim oczom ukazał się pięknie przystrojony płatkami róż pokój.
- Jak w filmie – zachichotałaś wesoło.
- Czas na moją noc poślubną – dotarł do ciebie głos ukochanego zaraz po tym jak wbił w ciebie usta.
Oddałaś pocałunek a potem odsunęłaś się na minimalną odległość i wysnułaś z włosów kilka spinek. Twoja weselna fryzura mogła ciutkę przeszkadzać w łóżku. Po chwili twoje włosy opadły luźno na ramiona a Anti ponownie zatopił się w pocałunku. Oboje tak bardzo pragnęliście swojej bliskości, że wystarczyła chwila a znaleźliście się na łóżku. Całowałaś swojego męża z niezwykłą łapczywością, zaciągałaś się jego zapachem. Po raz pierwszy mieliście to zrobić jako mąż i żona. Anti szybko zrzucił się z siebie marynarkę i zaczął rozpinać koszule. Niespodziewanie jednak przerwało wam pukanie do drzwi. Anti zeskoczył z łóżka i przeklął donośnie, zły, że ktoś wam przerywa.
- Możemy porozmawiać? – dostrzegłaś w drzwiach zapłakaną sylwetkę Simona.
- Żartujesz sobie? Teraz? – wściekły Anti ruszył już w kierunku drzwi ale go powstrzymałaś. Złapałaś za rękę i przyciągnęłaś do siebie zmuszając by popatrzył ci w oczy.
- Kocham cię – powiedziałaś czule – jak tylko skończę rozmawiać wrócimy do tego co robiliśmy, jesteśmy małżeństwem mamy teraz na to mnóstwo czasu – złożyłaś na jego ustach pocałunek i opuściłaś pokój.
- Też cię kocham – usłyszałaś jeszcze głos Antiego zanim zamknęłaś za sobą drzwi.
- Przepraszam, ale to ważne – oznajmił ci zasmuconym głosem Simon.
 - Co się dzieje? – zapytałaś nie ukrywając zmartwienia. Poprawiłaś rozwalone włosy i wygniecioną suknie ślubną i pociągnęłaś za sobą Simona za balkon. Widziałaś, że przyjaciela coś trapi i nie chciałaś by ktoś słyszał waszą rozmowę.
Wyszliście na pałacowy balkon. Rozchodził się tutaj pewnie piękny widok na podjazd pałacu i ogrody jednak dopiero powoli wschodziło słońce i niewiele jeszcze było widać.
- Fran ja… - zaczął niepewnie Simon a ty od razu wyczułaś, że pił alkohol.
- Piłeś? Przecież ty bierzesz leki zwariowałeś? Gdzie jest Nene i czemu cię nie pilnuje? – rzuciłaś oskarżycielsko.
Nene zdradziła ci niedawno, że Simon ma depresję i zażywa odpowiednie leki. Byłaś pewna, że nie będzie pił na weselu, od takiego połączenia groziło przecież niebezpieczeństwo.
- Nie brałem, naprawdę dzisiaj nie brałem leków – brunet podniósł do góry ręce na znak, że jest niewinny – musiałem się napić, naprawdę musiałem bo już nie mogę – dodał smutno.
- Co się dzieje? Powiedz mi – nie mogłaś patrzeć na to jak twój przyjaciel cierpiał. Z dołu dochodziły was odgłosy muzyki, śpiewów, tańca i głośnych rozmów. Nie mogłaś zrozumieć co tak smuciło Simona, że nawet podczas wesela był załamany. Wydawało ci się, że nawet było z nim gorzej niż ostatnio a podobno robił postępy.
- Fran ty nie rozumiesz, że ja cię kocham! – wykrzyczał ci w końcu w twarz.
Stałaś w osłupieniu, nie wiedząc co powiedzieć. Z jego oczu poleciały łzy, kolejne tego wieczoru.
- Nie mogę patrzeć na ciebie kiedy jesteś z nim, płakałem dzisiaj cały wieczór widząc wasze szczęście. Jak się kochacie, jak stworzyliście rodzinę! Co on ma takiego w sobie czego ja nie mam? – zapytał z rozpaczą w oczach.
Serce bolało cię na ten widok. On cierpiał, naprawdę mocno cierpiał.
- Wziąłem ślub z Nene bo wiedziałem, że to jedyna osoba na świecie która jest chodź trochę podobna do ciebie. To twoja siostra. Liczyłem, że jeśli nie mogę być z tobą to ona mi cię zastąpi. Przepraszam, ale nie zastąpiła. Nie jest tobą Fran, żadna kobieta nie jest – głos mu się łapał, łzy leciały po policzkach a ty nie miałaś pojęcia co zrobić. Podeszłaś do niego i po prostu go przytuliłaś. Nie chciałaś aby tak cierpiał, pragnęłaś aby był szczęśliwy. Wtulił się w ciebie.
- Proszę zrób coś żeby to tak nie bolało – wyszeptał ci w ramie a ty poczułaś jak jesteś bezsilna. Raniłaś go, samą swoją obecnością. Tym, że nie odwzajemniałaś jego uczuć.
- Przepraszam – odpowiedziałaś smutno. Nic nie mogłaś zrobić.
Po chwili on odsunął się od ciebie. Stał wpatrując ci się w oczy. Otarłaś mu łzy z policzków bo nie byłaś wstanie patrzeć jak płacze. Z jego osoby wręcz biło cierpienie, smutek, żal. Był pełny wszystkich negatywnych emocji, był chyba najbardziej zranionym człowiekiem jakiego widziałaś. Nagle pochylił się nad tobą i chyba w akcie desperacji pocałował cię. Przez sekundę czułaś jego usta a potem zszokowana zrobiłaś gwałtowny krok do tyłu. Nadepnęłaś obcasem na materiał sukienki i poczułaś jak tracisz równowagę. Leciałaś, a właściwie spadałaś. Spadałaś w dół.


*

Widziałeś jak wypada przez balkonową barierkę. Serce ci zamarło. To twoja wina. Pędem ruszyłeś schodami na dół. Czułeś się jak w amoku, nic nie widziałeś, nic nie słyszałeś. Wybiegłeś na dziedziniec. Leżała tam. Biały materiał sukienki powoli zabarwiał się na czerwono. Upadłeś na kolana. Ująłeś jej twarz w dłonie. Miała otwarte oczy. Nie wiedziałeś czy cię widzi bo miała nieobecny wzrok.
- Przepraszam, nie chciałem, przepraszam – powtarzałeś cały czas tuląc jej twarz do siebie. Nie wierzyłeś w to co się dzieje. W duchu modliłeś się, żeby wszystko było dobrze. Nie chciałeś zrobić jej krzywdy, w życiu byś sobie tego nie wybaczył. Czułeś jak jej krew przesiąka też twoje ubranie. Było źle, cholernie źle. Nie wiedziałeś co robić. To wszystko było twoją winą. Na dziedzińcu zaczęli zbierać się goście. Ktoś zaczął płakać, ktoś inny krzyczał, większość po prostu patrzyła z takim samym przerażeniem jak ty. Poczułeś mocno szarpnięcie do tyłu. Odwróciłeś się to był Anti. Rzucił się na kolana tak samo jak ty, ujął jej twarz w dłonie i zaczął płakać.
- Kochanie….kochanie proszę nie zamykaj oczu…będzie dobrze…wszystko będzie dobrze – powtarzał w kółku dotykając jej włosów. Jeden z gości zadzwonił po karetkę. Rozejrzałeś się po tych zebranych teraz każdy płakał. Matka Fran upadła zrozpaczona. Muzyka ucichła. Jakby wszystko zamarło, słychać było tylko płacz i błagalny głos Antiego.
- Fran proszę cię…proszę powiedz coś… – łzy leciały mu po policzkach.
Ona nieznacznie rozchyliła usta, patrzyła na niego tym nieobecnym wzrokiem jakby bardzo chciała coś zrobić ale nie mogła.
- Anti – ledwo dało się słyszeć jej szept, musiała w to włożyć wszystkie siły – Anti – powtórzyła a potem spokojnie opadła jej głowa. Zamknęła oczy.
- Nie…proszę nie…Fran kocham cię…proszę nie zostawiaj mnie… - jego szloch rozszedł się po całym dziedzińcu. Trzymał jej ciało w ramionach, chociaż jej już tam nie było.




Po dziesięciu minutach przyjechała karetka. Przez cały ten czas nikt się nie ruszał, nikt nic nie powiedział. Tylko Anti płakał tuląc ukochaną do siebie.
- Trzeba zanotować godzinę zgonu – stwierdza jeden z ratowników.
Dopiero wtedy do was wszystkich dociera co się stało. Jakby dopiero fakt powiedzenia tego na głos uczynił z tego prawdę. Fran zmarła. Nie żyje najważniejsza dla ciebie osoba na świecie. Na dodatek zginęła z twojej winy. Matka Griezmanna podchodzi i go pociesza. Ratownicy zajmują się ciałem Fran. Patrzysz na siebie, jesteś cały ubrudzony w jej krwi. Czujesz dziwne pulsowanie w głowie. Kręci ci się przed oczami. Widzisz jak pod twoimi nogami spada kilka kropel krwi. Dotykasz nosa i z przerażeniem stwierdzasz, że to twoja krew. Czerwona ciecz leci ci z nosa. Nie rozumiesz co się dzieje. Czujesz dziwne ciepło w środku. Tak jakby coś zalewało cię od środka. Przez chwile zamierasz z przerażenie. Przypominasz sobie jak dzisiaj zrozpaczony wziąłeś większość ilość leków niż zwykle, a potem piłeś i to piłeś dużo. Myślisz, że to jednak niemożliwe, żeby dopiero po takim czasie odczuwać skutek połączenia tych dwóch rzeczy. Jednak coraz bardziej czujesz, że coś jest nie tak. Opierasz się plecami o samochód karetki. Powoli oczy same ci się zamykają. Czujesz jak zsuwasz się w dół. Ostatnim co widzisz jest twarz Fran, niewyraźna twarz twojej ukochanej. Zamykasz oczy. Wiesz, że zaraz się z nią spotkasz.  



***
Nawet nie wiem co tu wam napisać. 
Tak miało być od początku. Taki był zamysł. 
W trakcie pisania tej historii zmarła ważna dla mnie osoba co dodatkowo utwierdziło mnie w przekonaniu, żeby ukazać tu ból, ogrom śmierci. Cieszmy się z czasu spędzonego z naszymi bliskimi, nigdy nie wiadomo ile nam go zostało. 

7 komentarzy:

  1. Czytałam i nie wierzyłam. To było nie do przewidzenia! Myślałam, że skończy się to na wyznaniu miłośni Simona i koniec. Ja nawet nie wiem, co napisać. Zrobiło mi się przeraźliwie smutno i pusto, bo poczułam się tak, jakbym tam była i wszystko widziała. Jeszcze takiego opowiadania nie miałam okazji czytać. Gdybyś mnie teraz zobaczyła widziałabyś smutek zamiast tego uśmiechu, który widniał jeszcze przed rozpoczęciem czytania i lekko rozmazany tusz. Również z wielkim bólem czekam na kolejny rozdział. Weny! Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wierzę, nie wierzę w to co się stało? Jak Fran, Simon co ? Jestem zszokowana w życiu bym się nie spodziewała, że coś takiego się stanie... A stworzyli taką piękną rodzinkę, tyle razem przeszli... Chociaż jest to chyba najsmutniejsze fan fiction jakie czytałam ale bardzo dobrze, że miałaś taki pomysł na to opowiadanie, bo nie jest to kolejne love, happy story tylko dzięki temu możemy zobaczyć jakie naprawdę jest życie- nieprzewidywalne, los różne scenariusze pisze ... Okropnie jest stracić osobę bardzo dla nas ważną .Dla ,mnie najlepsze opowiadanie jakie czytałam. jak Anti się po tym pozbiera i jeszcze mały Harry stracił mamę ? Jestem bardzo ciekawa jak będzie wyglądał następny rozdział czy będzie np. 10 lat później, czy w tym samym czasie co teraz. Jeszcze Raz Wspaniałe Opowiadanie ! Czekam na ostatni ! Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. No, tego się nie spodziewałam. Ciężko jest pisać komentarze do takich rozdziałów.... ciężko znaleźć jakieś słowa. Dlatego wydaje mi się, że tym razem nie trzeba pisać poematów. Dobrze zrobiony rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  4. O mój Boże... Ja naprawdę nie wiem co mam powiedzieć, napisać. Nie spodziewałam się takiej tragedii. Nie w takim radosnym dniu dla Antiego i Fran. Mam łzy w oczach bo naprawdę nie wierzę w to, co się stało. Kompletnie mnie zastrzeliłaś tym rozdziałem :(

    OdpowiedzUsuń
  5. Popłakałam się, ale to chyba oczywiste.
    Nie spodziewałam się takiego obrotu spraw, ale muszę przyznać, że bardzo dobrze to wyszło - o ile można to tak określić. Ten rozdział jest po prostu piękny. Zdecydowanie najlepszy ze wszystkich na tym blogu. <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Damn,
    nie wiem dlaczego, ale już od jakiegoś czasu przeczuwałam, że zaserwujesz nam prędzej czy później jakąś tragedię nie do ogarnięcia.
    Ach ten Simon. Jego mi chyba w tym wszystkim jest najbardziej szkoda. Gdyby sam przez "przypadek" nie popełnił samobójstwa to jestem pewna że Griezmann i tak by go zamordował.
    Bardzo podoba mi się to zakończenie. Tzn. wiem że to jeszcze nie koniec, ale mimo wszystko podoba mi się zakończenie wątku Fran i Simona mimo iż nie było happy endu. Przecież nie zawsze musi takowy być, prawda?
    Mam też nadzieję, że sprawy w Twoim życiu prywatnym przyjmą przyjazny obrót ;)
    Pozdrawiam i czekam na zakończenie tej niesamowitej historii ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Poryczałam się. Nie wierzę w to co się stało. Jak mogłaś zabić Fran? Przecież byli taką idealną parą.To opowiadanie to mistrzostwo świata.Co tu można więcej powiedzieć:Gratuluję :)

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy