Po raz pierwszy daje notke przed rozdziałem.
Ostrzegam, że przed wami najsmutniejsza część tej historii.
Muzyka jest bardzo ważna, polecam włączyć sobie w tle piosenki, które podlinkowałam.
_________________________________________________________
„Przez te wszystkie tysiąclecia ludziom nie
udało się rozgryźć zagadki, jaką jest miłość. Na ile jest sprawą ciała, a na
ile umysłu? Ile w niej przypadku, a ile przeznaczenia? Dlaczego związki
doskonałe się rozpadają, a te pozornie niemożliwe trwają w najlepsze? Ludzie
nie znaleźli odpowiedzi na te pytania i ja też ich nie znam. Miłość po prostu
jest albo jej nie ma.”
Budzisz się z samego rana. Otwierasz zaspane
oczy i od razu przenosisz wzrok na leżącego obok ciebie mężczyznę. Wygląda tak
cudownie gdy poranne promienie słońca padają na jego twarz. Uśmiechasz się sama
do siebie na ten widok. Jesteś szczęśliwa, naprawdę, całkowicie szczęśliwa i
spełniona. Dzisiaj jest ten ważny dzień. Już następnego razu gdy obudzisz się
obok piłkarza będziesz jego żoną. Gdy otworzy oczy będziesz mogła go powitać
radosnym „dzień dobry mężulku”. Nie mogłaś się tego doczekać. Całe życie
marzyłaś o tym by pewnego dnia powiedzieć mu te słynne „ślubuje” w waszym
kościele w Macon stojąc w białej sukni i wpatrując się w jego cudowne niebieskie
oczy. Dzisiaj to wszystko miało się spełnić. Obawiałaś się tego, że może to
wszystko to tylko sen, twoje życie zbyt idealnie się układało by mogło być
prawdziwe. Dostrzegłaś jak twój ukochany powoli otwiera oczy.
- Dzień dobry mój już prawie mężu – rzuciłaś
na powitanie i dałaś mu całusa.
Piłkarz przeciągnął się na łóżku z szerokim
uśmiechem.
- Nie mogę się doczekać nocy poślubnej – oznajmił
i poruszył brwiami za co zdzieliłaś go poduszką. Oboje po chwili nie mogliście
opanować śmiechu. Słysząc ten hałas do waszego pokoju w kilka sekund wparowała
Maud, siostra Griezmanna z małym Harrym na rękach. Cała rodzina twojego ukochanego
zjechała się do Macon dzień wcześniej a Maud oznajmiła, że będzie opiekować się
waszym synkiem przez cały czas abyście mogliby odczuć, że ślub i wesele to wasz
dzień i macie się sobą nacieszyć. Jednodniowy urlop od bycia mama przyjęłaś z
wielkim entuzjazmem bo potrzebowałaś odpoczynku.
- Widzę, że zakochani już wstali to świetnie
bo czeka was cała masa przygotować – oznajmiła Maud zaraz po tym jak wparowała
do waszego pokoju – raz raz wychodzić z łóżka dzisiaj bierzecie ślub! – dodała i
przytuliła do siebie trzymanego na rękach Harrego, który na wasz widok zaczął
się uśmiechać.
*
Kościół był wypełniony po brzegi. Zjawił się
chyba każdy z zaproszonych gości. Nerwowo dłubałaś w swoim bukieciku trzymanym
w rękach aby skupić myśli na czymś innym. Stałaś przed wejściem do kościoła
obok swojego taty, który według tradycji miał cię wprowadzić do środka. Serce
waliło ci z niewyobrażalna prędkością a nawet jeszcze nie ruszyłaś. Miałaś
świadomość, że każdy z zaproszonych gości siedzących teraz w kościele odwróci
na ciebie wzrok gdy tylko przekroczysz próg. Najbardziej jednak obchodził cię
ten jeden, wyjątkowy człowiek który będzie stał przy ołtarzu ubrany w elegancki
garnitur. Obchodził cię tylko jego wzrok, tylko jego spojrzenie chciałaś czuć
na sobie.
- Gotowa? – do twoich uszu dotarł po chwili
głos twojego taty. Patrzył na ciebie z troską – Jesteś pewna?
- Niczego w życiu nie jestem bardziej pewna
niż jego – odpowiedziałaś i poprawiłaś szybko swoją długą, białą suknie którą
tak długo wybierałaś w różnych salonach sukien ślubnych – Idziemy - rzuciłaś odważnie by dodać sobie otuchy.
Tata wziął twoją drżącą z nerwów dłoń i
położył na swojej ręce. Byłaś pewna, że za moment zejdziesz na zawał bo nikt normalny
nie wytrzymałby takiej prędkości z jaką waliło ci serce. Powoli z ojcem u boku
weszłaś do kościoła. Z organów zaczęła grać muzyka. Ten sam kościół który w
twoim dzieciństwie był świadkiem twojego przepychania się w ławce z Antim
podczas waszej komunii był teraz świadkiem waszego ślubu. Wzięłaś głęboki
oddech. Idąc rozejrzałaś się po kościele a gdy twój wzrok napotkał wzrok Antiego
nic nie miało już znaczenia. Nie czułaś tych setek innych spojrzeń. Dla ciebie
był tylko on. Stał tam, czekał na ciebie. Patrzył przy tym na ciebie tak
zakochanym wzrokiem jakiego nigdy w życiu nie widziałaś. Pragnęłaś uchwycić ten
moment na wieki. Te jego jedne spojrzenie mieć w głowie już na zawsze. Uśmiechnęłaś
się szeroko a on odwzajemnił uśmiech. Był najprzystojniejszym panem młodym na
świecie. Emocje wzięły górę i ostatnie co pamiętasz to jego dłoń dotykającą
twoją gdy dotarłaś do ołtarza. Cały kościół ucichł, a ty nadal wpatrywałaś się
w te niebieskie tęczówki w których zakochałaś się tak dawno temu. Ich
właściciel był dla ciebie wszystkim.
Na wesele wynajęliście śliczny pałacyk
znajdujący się niedaleko waszej rodzinnej miejscowości. Słynął z wystawnych,
wielkich wesel. Wasze też takie było. Mimo dużej ilości miejsca goście i tak
ledwo się zmieścili. Puszczono muzykę, przyniesiono jedzenie i goście oddali
się zabawie. Kiedy nadszedł czas na pierwszy taniec pary młodej podniosłeś się
z miejsca i poprowadziłeś Fran na parkiet. Tego dnia wyglądała zjawiskowo.
Miała spięte włosy i białą suknie która pasowała do niej idealnie. Sunęła za
każdym jej ruchem. Nie mogłeś oderwać od świeżo upieczonej żony wzroku. Byłeś
prawdziwym szczęściarzem. Cieszyłeś się widząc, że uśmiecha się przez cały
dzień. Francine Griezmann tak pięknie brzmiało, że powtarzałeś to w myślach
miliony razy. Wreszcie była twoja i tylko twoja.
- Kocham cię żono – wyszeptałeś jej do ucha
gdy zaczęliście tańczyć.
- Ja ciebie też, najbardziej na świecie –
odpowiedziała i złączyła wasze usta razem. Uwielbiałeś smak jej ust.
Po chwili tańca podniosłeś wyżej głowę by rozejrzeć
się po Sali. Wyglądało na to, że każdy świetnie się bawił. Twoja siostra
niańczyła małego Harrego, który i tak najpewniej zaraz musiał być położony
spać. Nene szczebiotała coś wesoło chodząc od stolika do stolika, była duszą
towarzystwa. Twoi rodzice tańczyli na parkiecie niedaleko was wyglądając na
równie zakochanych co ty i Fran. Twój brat chyba właśnie adorował tą brunetkę,
której jeszcze nie znałeś bo po raz pierwszy dzisiaj przedstawił ją rodzinie. Tylko
Simon jak zwykle wyglądał na niezadowolonego, siedział przy stole z
naburmuszoną miną i co chwile łykał jakieś prochy. Tego wieczoru postanowiłeś
się nim jednak nie przejmować. Fran wspominała ci coś, że ma problemy, więc
uznałeś, że leki to może jakieś antydepresanty. Po chwili piosenka się
skończyła i pociągnąłeś ukochaną w stronę stolika. W drodze zaczepiła was
jednak para znajomych z dawnych lat. Astride i Bastien z którymi chodziliście
kiedyś do gimnazjum, mieszkali w Macon i przyjaźniliście się za czasów
szkolnych.
- Cudowne wesele – uśmiechnęła się do was
Astride – Wyglądacie na takich zakochanych.
- My zawsze wiedzieliśmy, że tak skończycie –
wtrącił się Bastien – od małego było wiadome, że jesteście sobie pisani.
Uśmiechnąłeś się spoglądając na Fran.
- Trochę nam zajęło zanim my sami to sobie
uświadomiliśmy – odpowiedziałeś.
- Teraz czeka nas miesiąc miodowy w Paryżu –
dodała Fran. Postanowiliście, że najlepiej uczcić wasze małżeństwo w miejscu
gdzie wszystko od nowa się zaczęło. Paryż był miastem, które pozwoliło wam
odkryć jak bardzo się kochacie.
*
Wesele trwało już dobrych parę godzin. Wszyscy
bawili się w najlepsze. Większość gości była też już nieźle upita. Ty sama
musiałaś przyznać, że wypiłaś parę kieliszków. Po długiej abstynencji
alkoholowej spowodowanej ciążą dzisiaj był dzień w którym postanowiłaś
zaszaleć. Niespodziewanie Anti porwał cię z parkietu i zaprowadził na piętro w
pałacyku na którym mieściły się pokoje i duży pałacowy balkon. Pan młody
otworzył pierwsze drzwi i twoim oczom ukazał się pięknie przystrojony płatkami
róż pokój.
- Jak w filmie – zachichotałaś wesoło.
- Czas na moją noc poślubną – dotarł do
ciebie głos ukochanego zaraz po tym jak wbił w ciebie usta.
Oddałaś pocałunek a potem odsunęłaś się na
minimalną odległość i wysnułaś z włosów kilka spinek. Twoja weselna fryzura mogła
ciutkę przeszkadzać w łóżku. Po chwili twoje włosy opadły luźno na ramiona a
Anti ponownie zatopił się w pocałunku. Oboje tak bardzo pragnęliście swojej bliskości,
że wystarczyła chwila a znaleźliście się na łóżku. Całowałaś swojego męża z
niezwykłą łapczywością, zaciągałaś się jego zapachem. Po raz pierwszy mieliście
to zrobić jako mąż i żona. Anti szybko zrzucił się z siebie marynarkę i zaczął
rozpinać koszule. Niespodziewanie jednak przerwało wam pukanie do drzwi. Anti
zeskoczył z łóżka i przeklął donośnie, zły, że ktoś wam przerywa.
- Możemy porozmawiać? – dostrzegłaś w
drzwiach zapłakaną sylwetkę Simona.
- Żartujesz sobie? Teraz? – wściekły Anti
ruszył już w kierunku drzwi ale go powstrzymałaś. Złapałaś za rękę i przyciągnęłaś
do siebie zmuszając by popatrzył ci w oczy.
- Kocham cię – powiedziałaś czule – jak tylko
skończę rozmawiać wrócimy do tego co robiliśmy, jesteśmy małżeństwem mamy teraz
na to mnóstwo czasu – złożyłaś na jego ustach pocałunek i opuściłaś pokój.
- Też cię kocham – usłyszałaś jeszcze głos
Antiego zanim zamknęłaś za sobą drzwi.
- Przepraszam, ale to ważne – oznajmił ci
zasmuconym głosem Simon.
- Co
się dzieje? – zapytałaś nie ukrywając zmartwienia. Poprawiłaś rozwalone włosy i
wygniecioną suknie ślubną i pociągnęłaś za sobą Simona za balkon. Widziałaś, że
przyjaciela coś trapi i nie chciałaś by ktoś słyszał waszą rozmowę.
Wyszliście na pałacowy balkon. Rozchodził
się tutaj pewnie piękny widok na podjazd pałacu i ogrody jednak dopiero powoli
wschodziło słońce i niewiele jeszcze było widać.
- Fran ja… - zaczął niepewnie Simon a ty od
razu wyczułaś, że pił alkohol.
- Piłeś? Przecież ty bierzesz leki
zwariowałeś? Gdzie jest Nene i czemu cię nie pilnuje? – rzuciłaś oskarżycielsko.
Nene zdradziła ci niedawno, że Simon ma
depresję i zażywa odpowiednie leki. Byłaś pewna, że nie będzie pił na weselu,
od takiego połączenia groziło przecież niebezpieczeństwo.
- Nie brałem, naprawdę dzisiaj nie brałem
leków – brunet podniósł do góry ręce na znak, że jest niewinny – musiałem się
napić, naprawdę musiałem bo już nie mogę – dodał smutno.
- Co się dzieje? Powiedz mi – nie mogłaś
patrzeć na to jak twój przyjaciel cierpiał. Z dołu dochodziły was odgłosy
muzyki, śpiewów, tańca i głośnych rozmów. Nie mogłaś zrozumieć co tak smuciło
Simona, że nawet podczas wesela był załamany. Wydawało ci się, że nawet było z
nim gorzej niż ostatnio a podobno robił postępy.
- Fran ty nie rozumiesz, że ja cię kocham! –
wykrzyczał ci w końcu w twarz.
Stałaś w osłupieniu, nie wiedząc co
powiedzieć. Z jego oczu poleciały łzy, kolejne tego wieczoru.
- Nie mogę patrzeć na ciebie kiedy jesteś z
nim, płakałem dzisiaj cały wieczór widząc wasze szczęście. Jak się kochacie,
jak stworzyliście rodzinę! Co on ma takiego w sobie czego ja nie mam? – zapytał
z rozpaczą w oczach.
Serce bolało cię na ten widok. On cierpiał,
naprawdę mocno cierpiał.
- Wziąłem ślub z Nene bo wiedziałem, że to
jedyna osoba na świecie która jest chodź trochę podobna do ciebie. To twoja
siostra. Liczyłem, że jeśli nie mogę być z tobą to ona mi cię zastąpi. Przepraszam,
ale nie zastąpiła. Nie jest tobą Fran, żadna kobieta nie jest – głos mu się
łapał, łzy leciały po policzkach a ty nie miałaś pojęcia co zrobić. Podeszłaś do
niego i po prostu go przytuliłaś. Nie chciałaś aby tak cierpiał, pragnęłaś aby
był szczęśliwy. Wtulił się w ciebie.
- Proszę zrób coś żeby to tak nie bolało –
wyszeptał ci w ramie a ty poczułaś jak jesteś bezsilna. Raniłaś go, samą swoją
obecnością. Tym, że nie odwzajemniałaś jego uczuć.
- Przepraszam – odpowiedziałaś smutno. Nic
nie mogłaś zrobić.
Po chwili on odsunął się od ciebie. Stał
wpatrując ci się w oczy. Otarłaś mu łzy z policzków bo nie byłaś wstanie
patrzeć jak płacze. Z jego osoby wręcz biło cierpienie, smutek, żal. Był pełny
wszystkich negatywnych emocji, był chyba najbardziej zranionym człowiekiem jakiego
widziałaś. Nagle pochylił się nad tobą i chyba w akcie desperacji pocałował
cię. Przez sekundę czułaś jego usta a potem zszokowana zrobiłaś gwałtowny krok
do tyłu. Nadepnęłaś obcasem na materiał sukienki i poczułaś jak tracisz równowagę.
Leciałaś, a właściwie spadałaś. Spadałaś w dół.
*
Widziałeś jak wypada przez balkonową
barierkę. Serce ci zamarło. To twoja wina. Pędem ruszyłeś schodami na dół. Czułeś
się jak w amoku, nic nie widziałeś, nic nie słyszałeś. Wybiegłeś na
dziedziniec. Leżała tam. Biały materiał sukienki powoli zabarwiał się na
czerwono. Upadłeś na kolana. Ująłeś jej twarz w dłonie. Miała otwarte oczy. Nie
wiedziałeś czy cię widzi bo miała nieobecny wzrok.
- Przepraszam, nie chciałem, przepraszam – powtarzałeś
cały czas tuląc jej twarz do siebie. Nie wierzyłeś w to co się dzieje. W duchu
modliłeś się, żeby wszystko było dobrze. Nie chciałeś zrobić jej krzywdy, w
życiu byś sobie tego nie wybaczył. Czułeś jak jej krew przesiąka też twoje
ubranie. Było źle, cholernie źle. Nie wiedziałeś co robić. To wszystko było
twoją winą. Na dziedzińcu zaczęli zbierać się goście. Ktoś zaczął płakać, ktoś
inny krzyczał, większość po prostu patrzyła z takim samym przerażeniem jak ty. Poczułeś
mocno szarpnięcie do tyłu. Odwróciłeś się to był Anti. Rzucił się na kolana tak
samo jak ty, ujął jej twarz w dłonie i zaczął płakać.
- Kochanie….kochanie proszę nie zamykaj oczu…będzie
dobrze…wszystko będzie dobrze – powtarzał w kółku dotykając jej włosów. Jeden z
gości zadzwonił po karetkę. Rozejrzałeś się po tych zebranych teraz każdy
płakał. Matka Fran upadła zrozpaczona. Muzyka ucichła. Jakby wszystko zamarło,
słychać było tylko płacz i błagalny głos Antiego.
- Fran proszę cię…proszę powiedz coś… – łzy leciały
mu po policzkach.
Ona nieznacznie rozchyliła usta, patrzyła na
niego tym nieobecnym wzrokiem jakby bardzo chciała coś zrobić ale nie mogła.
- Anti – ledwo dało się słyszeć jej szept,
musiała w to włożyć wszystkie siły – Anti – powtórzyła a potem spokojnie opadła
jej głowa. Zamknęła oczy.
- Nie…proszę nie…Fran kocham cię…proszę nie zostawiaj
mnie… - jego szloch rozszedł się po całym dziedzińcu. Trzymał jej ciało w
ramionach, chociaż jej już tam nie było.
Po dziesięciu minutach przyjechała karetka. Przez
cały ten czas nikt się nie ruszał, nikt nic nie powiedział. Tylko Anti płakał
tuląc ukochaną do siebie.
- Trzeba zanotować godzinę zgonu – stwierdza
jeden z ratowników.
Dopiero wtedy do was wszystkich dociera co
się stało. Jakby dopiero fakt powiedzenia tego na głos uczynił z tego prawdę. Fran
zmarła. Nie żyje najważniejsza dla ciebie osoba na świecie. Na dodatek zginęła
z twojej winy. Matka Griezmanna podchodzi i go pociesza. Ratownicy zajmują się
ciałem Fran. Patrzysz na siebie, jesteś cały ubrudzony w jej krwi. Czujesz
dziwne pulsowanie w głowie. Kręci ci się przed oczami. Widzisz jak pod twoimi
nogami spada kilka kropel krwi. Dotykasz nosa i z przerażeniem stwierdzasz, że
to twoja krew. Czerwona ciecz leci ci z nosa. Nie rozumiesz co się dzieje. Czujesz
dziwne ciepło w środku. Tak jakby coś zalewało cię od środka. Przez chwile
zamierasz z przerażenie. Przypominasz sobie jak dzisiaj zrozpaczony wziąłeś
większość ilość leków niż zwykle, a potem piłeś i to piłeś dużo. Myślisz, że to
jednak niemożliwe, żeby dopiero po takim czasie odczuwać skutek połączenia tych
dwóch rzeczy. Jednak coraz bardziej czujesz, że coś jest nie tak. Opierasz się
plecami o samochód karetki. Powoli oczy same ci się zamykają. Czujesz jak
zsuwasz się w dół. Ostatnim co widzisz jest twarz Fran, niewyraźna twarz twojej
ukochanej. Zamykasz oczy. Wiesz, że zaraz się z nią spotkasz.
***
Nawet nie wiem co tu wam napisać.
Tak miało być od początku. Taki był zamysł.
W trakcie pisania tej historii zmarła ważna dla mnie osoba co dodatkowo utwierdziło mnie w przekonaniu, żeby ukazać tu ból, ogrom śmierci. Cieszmy się z czasu spędzonego z naszymi bliskimi, nigdy nie wiadomo ile nam go zostało.
Czytałam i nie wierzyłam. To było nie do przewidzenia! Myślałam, że skończy się to na wyznaniu miłośni Simona i koniec. Ja nawet nie wiem, co napisać. Zrobiło mi się przeraźliwie smutno i pusto, bo poczułam się tak, jakbym tam była i wszystko widziała. Jeszcze takiego opowiadania nie miałam okazji czytać. Gdybyś mnie teraz zobaczyła widziałabyś smutek zamiast tego uśmiechu, który widniał jeszcze przed rozpoczęciem czytania i lekko rozmazany tusz. Również z wielkim bólem czekam na kolejny rozdział. Weny! Pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńNie wierzę, nie wierzę w to co się stało? Jak Fran, Simon co ? Jestem zszokowana w życiu bym się nie spodziewała, że coś takiego się stanie... A stworzyli taką piękną rodzinkę, tyle razem przeszli... Chociaż jest to chyba najsmutniejsze fan fiction jakie czytałam ale bardzo dobrze, że miałaś taki pomysł na to opowiadanie, bo nie jest to kolejne love, happy story tylko dzięki temu możemy zobaczyć jakie naprawdę jest życie- nieprzewidywalne, los różne scenariusze pisze ... Okropnie jest stracić osobę bardzo dla nas ważną .Dla ,mnie najlepsze opowiadanie jakie czytałam. jak Anti się po tym pozbiera i jeszcze mały Harry stracił mamę ? Jestem bardzo ciekawa jak będzie wyglądał następny rozdział czy będzie np. 10 lat później, czy w tym samym czasie co teraz. Jeszcze Raz Wspaniałe Opowiadanie ! Czekam na ostatni ! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNo, tego się nie spodziewałam. Ciężko jest pisać komentarze do takich rozdziałów.... ciężko znaleźć jakieś słowa. Dlatego wydaje mi się, że tym razem nie trzeba pisać poematów. Dobrze zrobiony rozdział :)
OdpowiedzUsuńO mój Boże... Ja naprawdę nie wiem co mam powiedzieć, napisać. Nie spodziewałam się takiej tragedii. Nie w takim radosnym dniu dla Antiego i Fran. Mam łzy w oczach bo naprawdę nie wierzę w to, co się stało. Kompletnie mnie zastrzeliłaś tym rozdziałem :(
OdpowiedzUsuńPopłakałam się, ale to chyba oczywiste.
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam się takiego obrotu spraw, ale muszę przyznać, że bardzo dobrze to wyszło - o ile można to tak określić. Ten rozdział jest po prostu piękny. Zdecydowanie najlepszy ze wszystkich na tym blogu. <3
Damn,
OdpowiedzUsuńnie wiem dlaczego, ale już od jakiegoś czasu przeczuwałam, że zaserwujesz nam prędzej czy później jakąś tragedię nie do ogarnięcia.
Ach ten Simon. Jego mi chyba w tym wszystkim jest najbardziej szkoda. Gdyby sam przez "przypadek" nie popełnił samobójstwa to jestem pewna że Griezmann i tak by go zamordował.
Bardzo podoba mi się to zakończenie. Tzn. wiem że to jeszcze nie koniec, ale mimo wszystko podoba mi się zakończenie wątku Fran i Simona mimo iż nie było happy endu. Przecież nie zawsze musi takowy być, prawda?
Mam też nadzieję, że sprawy w Twoim życiu prywatnym przyjmą przyjazny obrót ;)
Pozdrawiam i czekam na zakończenie tej niesamowitej historii ;)
Poryczałam się. Nie wierzę w to co się stało. Jak mogłaś zabić Fran? Przecież byli taką idealną parą.To opowiadanie to mistrzostwo świata.Co tu można więcej powiedzieć:Gratuluję :)
OdpowiedzUsuń