niedziela, 6 listopada 2016

19. Pierwsze chwile z tobą

„Przyjaźń zawarta w dzieciństwie to jedyne, co nie umiera wcześniej niż my.”



Pozwoliliście sobie zostać w Macon dwa dni dłużej. Chcieliście nacieszyć się sobą, poinformować całą rodzinę o zaręczynach. Twoja matka miała łzy w oczach i łkała jak to jej dwie córeczki wreszcie będą szczęśliwe. Nawet twój tata nie krył entuzjazmu i dopytywał kiedy dostanie jakieś darmowe bilety na mecz. Czułaś, że wreszcie wszystko ci się układa, że jest tak jak powinno być. Niedługo urodzi się twoje pierwsze dziecko, masz kochanego narzeczonego i po wielu przejściach unormowałaś relacje z siostrą. Lepiej być nie mogło. Niestety czas z rodziną dobiegł końca i musieliście wracać. Anti obiecał ci, że od razu po powrocie załatwi sprawy z transferem i zmianą klubu. Zapewniał, że ma oferty od klubu z Paryża co pozwoliłoby wam znowu zamieszkać w twojej ukochanej stolicy Francji. Spojrzałaś na Anto pełnym miłości spojrzeniem kiedy pakował twoje rzeczy do walizki.
- Wszystko układa się podejrzanie dobrze no nie? – spytałaś siadając na łóżku.
Znajdowaliście się w pokoju który w czasie dzieciństwa należał do ciebie. Przez te wszystkie lata odkąd wyprowadziłaś się z rodzinnego Macon twoi rodzice nie zmienili w nim ani jednej rzeczy.
- Nie narzekaj bo coś się zepsuje – zażartował piłkarz zamykając i zapinając waszą walizkę.
- Nie narzekam – oburzyłaś się.
Niespodziewanie drzwi do twojej sypialni otworzyły się i stanęła w nich twoja mama z zatroskaną miną. Dostrzegając to Anto szybko opuścił pokój i zamknął za sobą drzwi. Twoja rodzicielka zajęła miejsce obok ciebie na łóżku i pogładziła cię po naprawdę wielkim już brzuchu.
- Chciałam się pożegnać, Nene i Simon odwiozą was na lotnisko – oznajmiła a ty wyczułaś, że chyba po raz pierwszy tak przeżywa twój wyjazd i to co się dzieje.
- Coś nie tak? – zapytałaś łapiąc ją za rękę.
- Nie nic córciu….tylko…tak się martwię o ciebie. Raz już wyszłaś za mąż i okazało się, że ten facet był totalną porażką. Każdy go tak lubił, my z tatą uważaliśmy, że to najlepsza partia. Boje się po prostu, że tak samo może być z Antim. Wszyscy go tak lubimy a co jak odczuwasz, że znowu zmuszamy cię do małżeństwa jak z Gabrielem – powiedziała a dostrzegłaś jak się zamartwia.
- Mamo to zupełnie coś innego. Teraz jestem zakochana i w stu procentach pewna, że to miłość na całe życie. Zawsze kochałam Antiego. To nie tak jak z Gabrielem, że decyduje się na ślub z rozsądku. Nie masz się o co bać, będziemy razem z Antim najszczęśliwsi na świecie – ścisnęłaś dłoń rodzicielki by potwierdzić swoje słowa. Nie miała się o co martwić.
- Przepraszam, że wcześniej tak zachęcaliśmy cię do ślubu z tamtym kretynem – słysząc to zaczęłaś się śmiać. Cieszyło cię, że każdy wiedział już jakim dupkiem okazał się twój pierwszy mąż i, że mama zrozumiała swój błąd. Nie chcąc się przy niej rozkleić po prostu się w nią wtuliłaś.
- Czuje, że Anti naprawdę szczerze i mocno cię kocha jednak jakby coś było nie tak od razu dzwoń córciu już my z ojcem przemówimy mu do rozsądku – uśmiechnęłaś się, miałaś najlepszą mame na świecie.

*


Z zadowoleniem postawiłaś swoją walizkę przed tablicą odlotów. Na szczęście was lot nie miał żadnych opóźnień i zapowiadało się na to, że wrócicie do Hiszpanii na czas. Zamierzałaś porozmawiać jeszcze chwile z odprowadzającymi was Simonem i Nene jednak zauważyłaś rosnące na lotnisku zainteresowanie Antim. Dwie dziewczynki pokazywały go sobie palcem i chichotały a jeden facet z zaintrygowaniem cykał zdjęcia pewnie sądząc, że tego nie dostrzegacie. Westchnęłaś i skierowałaś uwagę na młodą parę. Twoja siostra i najlepszy przyjaciel, dalej nie mogłaś przestać się dziwić. Oboje zdecydowali się zamieszkać tutaj w Macon i kupili niewielki domek niedaleko twoich rodziców. Wyglądało na to, że mieli oni prowadzić takie życie o jakim ty zawsze marzyłaś. Chciałaś żeby byli szczęśliwi. Nene z pewnością była. Simon nadal wydawał ci się jednak jakiś zgaszony. Niby się uśmiechał, obejmował żonę i starał wyglądać jak przykładny małżonek a jednak bił od niego smutek. Możliwe, że tylko ty to wyczuwałaś. Byłaś pewna, że rozgryzłabyś przyczynę tego zachowania gdybyś tylko miała więcej czasu. Teraz musiałaś już wracać a zdecydowanie za mało z nim rozmawiałaś.
- Bezpiecznego lotu – z zamyślenia wyrwał cię głos siostry. Podeszła i przytuliła cię. Była to czynność, którą dawna Nene wykonywała bardzo rzadko. Cieszyłaś się, że uległo to zmianie. Miałyście wreszcie siostrzaną relację o której zawsze marzyłaś.
- Kto by pomyślał… - odezwał się uśmiechnięty piłkarz – Nene i Fran się przytulają, Simon najmłodszy z nas a wziął ślub szybciej niż ja. Dużo się pozmieniało – oznajmił z rozbawieniem twój ukochany przyglądając się wam wszystkim.
Ostatni raz na tym lotnisku całą czwórką byliście dawno temu żegnając odlatującego Griezmanna. Rozpadła się wtedy wasza paczka. Przed wyjazdem Antiego wszyscy byliście przyjaciółmi, bawiącymi się razem dzieciakami z sąsiedztwa. Kiedy was opuścił i wyjechał robić wielką karierę powoli zaczęło się psuć. Simon poświęcał ci cała uwagę chcąc wyciągnąć cię z doła po stracie Antiego przez co kompletnie odsunął się od Nene. Spędzałaś z Simonem każdą wolną chwilę, stał się twoim najlepszym i jedynym przyjacielem. Twoja siostra przestała się z wami zadawać, żywiła do ciebie coraz większą urazę. Stała się szaloną Nene, znalazła własnych znajomych i tak drogi waszej czwórki powoli się rozeszły. Teraz po tych wszystkich latach znowu tu staliście. Już dorośli, po przejściach.
- Możliwe, że gdybyś wtedy nie wyjechał wszystko byłoby inaczej – do twoich uszu doleciał głos blondynki.
- Nie, to było nam pisane – odrzekłaś wtulając się w ramie Antiego – Tak miało być.
Uważałaś, że widocznie los tak chciał. Poprowadził wasze historie w ten a nie inny sposób. Każde z was miało własne doświadczenie i to było piękne.
- Dobra zbierajcie się bo zaraz nie wyrobicie się na lot – po raz pierwszy odezwał się Simon.
Dostrzegłaś jego smutne oczy. Już czułaś jak za nim tęsknisz a nawet nie wystartowałaś z płyty lotniska. Tęskniłaś za jego radami, głupimi tekstami i nim całym. Był najlepszym przyjacielem jakiego mogłaś mieć. Pragnęłaś by był szczęśliwi, spełniony tak samo jak ty. Podeszłaś i przytuliłaś go. Zaciągnęłaś się jego charakterystycznym zapachem gdy cię obejmował. Starałaś się zapamiętać jak najwięcej z tej chwili by potem móc to wspominać. Stojąca obok was Nene tylko spuściła wzrok. Może bolała ją wasza zażyłość jednak to rozumiała.




*

Postawiłaś swój bagaż podręczny na taśmie by przejść odprawę. Widziałaś jak twoja torba wjeżdża na prześwietlenie. Była to jedna z tych negatywnych cech latania. Nie skorzystałaś z możliwości szybszego przejścia kolejki ze względu na swój stan. Ciąża to nie choroba i mogłaś zaczekać jak i inni. Po chwili jednak tego żałowałaś bo twój maluch trochę za bardzo się rozbrykał. Złapałaś się za brzuch i zacisnęłaś zęby.
- Tylko nie teraz – wyszeptałaś pod nosem.
Naprawdę nie był to najlepszy moment na popisy w wykonaniu twojego bobasa. Ostatnimi czasy miewałaś lekkie skurcze jednak w 9 miesiącu było to jak najbardziej normalne. Teraz czułaś dużo mocniejszy ból. Już miałaś przechodzić przez bramkę kontroli gdy niespodziewanie w sekundę odeszły ci wody. Kompletnie zszokowana podniosłaś wzrok na równie zaskoczonych pracowników lotniska. Wszyscy wpatrywali się w ciebie i kałuże pod twoimi stopami.
- To chyba już – zdołałaś z siebie wydusić.
Anto nadal stał w miejscu wpatrując się w ciebie wielkimi oczami i trzymając w ręku torbę podręczną, którą właśnie miał zamiar kłaść na taśmie.
- Rodzę! – powtórzyłaś głośniej czym dopiero wyrwałaś go z otępienia.
Jak wszystko w twoim życiu nawet i poród przyszedł w nieodpowiednim momencie.

*

Mało co pamiętasz z tego wszystkiego. Masz przebłyski jak na przykład ten gdy wyciągałeś kogoś z taksówki pod lotniskiem krzycząc, że twoja narzeczona rodzi i trzeba ją szybko zawieźć do szpitala. Pamiętałeś też moment gdy na lotniskowym wózku na bagaże pędziłeś z Fran przez wszystkie termalne by dostać się jak najszybciej do wyjścia. W pamięci zostały ci też dopingujące krzyki niektórych podróżujących czekających na swoje loty. Potem długo była pustka aż w końcu jakoś wylądowałeś w Sali porodowej trzymając za rękę swoją ukochaną, która zlana potem krzyczała i to krzykiem tak głośnym jakiegoś w życiu nie słyszałeś. Przy porodzie Eriki nie byłeś ze względu na wyjazdowy mecz. Teraz, więc przeżywałeś cud narodzin po raz pierwszy. Nie pamiętasz dokładnie ile to wszystko trwało jednak z pewnością wystarczająco długo by Fran zdążyła wykrzyczeć wszystkie możliwe przekleństwa jakie tylko znała. Stwierdziłeś, że porody nie są dla facetów w momencie w którym ze stresu, wrzasków i całego tego zamieszania i popychania cię przez zmieniające się pielęgniarki po prostu zemdlałeś. Nie byłeś kompletną ofiarą losu bo przeciez zdarzają się tez tatuśkowi mdlejący po kilka razy. Ty szybko odzyskałeś przytomność i dalej wspierałeś swoją Fran. Całe cierpienie wynagrodził wam jednak widok i pierwszy płacz waszego dziecka. Gdy dostrzegłeś jak kładą go obok Francine i w tym samym momencie przestaje płakać tylko wymachuje swoimi malutkimi rączkami rozkleiłeś się. Ona też płakała, płakaliście oboje wpatrując się w najpiękniejszy cud jaki mogliście stworzyć.

*

Prawdziwą miłość poznałaś dopiero po narodzinach twojego synka. Sposób w jaki Anti patrzył teraz na ciebie i na niego był definicją miłości w czystej postaci. Nie przeszkadzało ci, że wyglądałaś okropnie, że wszystko cię bolało. Ważne było tylko to, że miałaś swojego maluszka już przy sobie. Czekałaś na niego całe dziewięć miesięcy i sama byłaś pod wrażeniem, że tyle wytrzymałaś. Dni w szpitalu mijały ci naprawdę szybko. Każdy z rodziny odwiedzał cię po kolei. Napierw byli twoi rodzice, potem rodzina i rodzeństwo Antiego a na końcu pojawiła się Nene i Simon.
- Miałaś wylecieć i co synek pokrzyżował ci plany – rzuciła na wejściu blondynka.
Podeszła do łóżka i widząc słodko śpiącego sobie na tobie maluszka westchnęła oczarowana.
- Jest naprawdę prześliczny – zapiszczała z zachwytu.
- Cały podobny do ciebie – powiedział Simon siadając na krańcu łóżka – nieźle ta fasolka urosła – dodał potem i uśmiechnął się miałaś wrażenie, że szczerze po raz pierwszy od długiego czasu.
- To już nie fasolka – odpowiedziałaś gładząc synka po główce – Anto wybrał dla niego pierwsze imię a ja drugie. Na pierwsze ma Harry a na drugie Louis po twoim dziadku – zwróciłaś się do Simona. Dobrze pamiętałaś, że za czasów gdy jeszcze mieszkaliście razem powtarzał ci, żebyś nazwała tak twoją fasolkę. Wiedziałaś ile znaczył dla niego dziadek.
- Harry Louis Griezmann, ładnie – oceniła twoja siostra nadal wpatrując się w malucha.
- Rodzicom też się spodobało – dodałaś a potem przeniosłaś wzrok na przyjaciela. Simon wstał i podszedł bliżej ciebie.
- Dziękuję – powiedział – za to drugie imię, to naprawdę wiele dla mnie znaczy – pochylił się i pocałował malucha w czoło.
Chwile potem Nene wyciągnęła z torebki wszystkie prezenty jakie kupiła dla noworodka i zaczęła rozkładać je na łóżku. Patrzyłaś na to z przerażeniem zastanawiając się gdzie upchniesz te wszystkie rzeczy. Kiedy sekundę później do Sali wszedł Anti również doznał niezłego szoku.
- Nasz synek jest jeden a ty zakupiłaś rzeczy jak dla jakiejś armii – oznajmił rozbawiony i przysiadł obok ciebie z troską wpatrując się w małego Harrego. Syn był teraz jego największą dumą. A właściwie był waszą największą dumą, cieszyłaś się, że udało wam się stworzyć rodzinę.




***
Przepraszam, że rozdział dzisiaj a nie w sobotę jednak cały dzień nie było mnie w domu i niestety nie miałam jak opublikować.

Co do rozdziału jak widzicie mały Griezmann wreszcie pojawił się na świecie. Fran i Anto to teraz młodzi rodzice. 

To jeszcze nie koniec tego opowiadania, zostało kilka końcowych rozdziałów, więc jeśli chcecie być na bieżąco to zapraszam na moją strone: karolinetta

Do następnego. 



7 komentarzy:

  1. Nie mam żadnych zastrzeżeń, co do tego rozdziału. Było pięknie, jest pięknie i mam nadzieję, że zostanie tak do samego końca. To miłe ze strony Fran, że dała synowi drugie imię po dziadku Simona <3 Czekam na więcej, zapraszam do siebie i pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak Boże w końcu urodziła. Biedy Anti jeszcze zemdlał z tych wszystkich emocji. Bardzo mi się spodobało, że Fran postanowiła dać dziecku na imię Louis. Taki ładny gest w kierunku Simon'a. Czekam na następny.

    Pozdrawiam i również zapraszam do mnie.

    OdpowiedzUsuń
  3. No mini Grizi zaliczył wejść w świat z prawdziwym przytupem muszę przyznać. Nie zmienia to jednak fakt, iż naprawdę się cieszę, że są już w trójkę ♥ Fran mnie kompletnie urzekła z nadaniem małemu na drugie imię na cześć dziadka Simona. Pokazała, że mimo wszystko wciąż jest dla niej ważny.

    Ściskam ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Przykro mi, że tak zakończyła się ich przyjaźń. Simon poślubił drugą siostrę..nie dziwię się, że nie potrafi się cieszyć, bo w koncu była Fran - którą kocha. Cóż...myślę, że NEne doskonale zdaje sobie sprawę gdzieś tam głęboko, że łączy ich coś więcej niż przyjaźń...mimo iż teraz żadne o tym nie mówi.
    Pozdrawiam,
    http://umowa-slubna.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. aaaa, a jakie imiona ma mały :"D o mamuniu, haha. ale sobie wybrał miejsce na pojawienie się na świecie XD
    jeny, boję się, że to drugie imię mogło mieć zupełnie inny wydźwięk dla Simona, że ma to jako znak... boże, czemu mam takie myśli :|

    OdpowiedzUsuń
  6. Ojj rozczuliłam się ❤ Nareszcie mamy małą rodzinkę Griezmann ❤ czekam na next ❤

    OdpowiedzUsuń
  7. Mały Griezmann wiedział jak zaskoczyć :D
    Lecę czytać kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy