sobota, 19 listopada 2016

21. I ślubuje ci...

Po raz pierwszy daje notke przed rozdziałem. 
Ostrzegam, że przed wami najsmutniejsza część tej historii.
Muzyka jest bardzo ważna, polecam włączyć sobie w tle piosenki, które podlinkowałam.
_________________________________________________________

„Przez te wszystkie tysiąclecia ludziom nie udało się rozgryźć zagadki, jaką jest miłość. Na ile jest sprawą ciała, a na ile umysłu? Ile w niej przypadku, a ile przeznaczenia? Dlaczego związki doskonałe się rozpadają, a te pozornie niemożliwe trwają w najlepsze? Ludzie nie znaleźli odpowiedzi na te pytania i ja też ich nie znam. Miłość po prostu jest albo jej nie ma.”



Budzisz się z samego rana. Otwierasz zaspane oczy i od razu przenosisz wzrok na leżącego obok ciebie mężczyznę. Wygląda tak cudownie gdy poranne promienie słońca padają na jego twarz. Uśmiechasz się sama do siebie na ten widok. Jesteś szczęśliwa, naprawdę, całkowicie szczęśliwa i spełniona. Dzisiaj jest ten ważny dzień. Już następnego razu gdy obudzisz się obok piłkarza będziesz jego żoną. Gdy otworzy oczy będziesz mogła go powitać radosnym „dzień dobry mężulku”. Nie mogłaś się tego doczekać. Całe życie marzyłaś o tym by pewnego dnia powiedzieć mu te słynne „ślubuje” w waszym kościele w Macon stojąc w białej sukni i wpatrując się w jego cudowne niebieskie oczy. Dzisiaj to wszystko miało się spełnić. Obawiałaś się tego, że może to wszystko to tylko sen, twoje życie zbyt idealnie się układało by mogło być prawdziwe. Dostrzegłaś jak twój ukochany powoli otwiera oczy.
- Dzień dobry mój już prawie mężu – rzuciłaś na powitanie i dałaś mu całusa.
Piłkarz przeciągnął się na łóżku z szerokim uśmiechem.
- Nie mogę się doczekać nocy poślubnej – oznajmił i poruszył brwiami za co zdzieliłaś go poduszką. Oboje po chwili nie mogliście opanować śmiechu. Słysząc ten hałas do waszego pokoju w kilka sekund wparowała Maud, siostra Griezmanna z małym Harrym na rękach. Cała rodzina twojego ukochanego zjechała się do Macon dzień wcześniej a Maud oznajmiła, że będzie opiekować się waszym synkiem przez cały czas abyście mogliby odczuć, że ślub i wesele to wasz dzień i macie się sobą nacieszyć. Jednodniowy urlop od bycia mama przyjęłaś z wielkim entuzjazmem bo potrzebowałaś odpoczynku.
- Widzę, że zakochani już wstali to świetnie bo czeka was cała masa przygotować – oznajmiła Maud zaraz po tym jak wparowała do waszego pokoju – raz raz wychodzić z łóżka dzisiaj bierzecie ślub! – dodała i przytuliła do siebie trzymanego na rękach Harrego, który na wasz widok zaczął się uśmiechać.

*

Kościół był wypełniony po brzegi. Zjawił się chyba każdy z zaproszonych gości. Nerwowo dłubałaś w swoim bukieciku trzymanym w rękach aby skupić myśli na czymś innym. Stałaś przed wejściem do kościoła obok swojego taty, który według tradycji miał cię wprowadzić do środka. Serce waliło ci z niewyobrażalna prędkością a nawet jeszcze nie ruszyłaś. Miałaś świadomość, że każdy z zaproszonych gości siedzących teraz w kościele odwróci na ciebie wzrok gdy tylko przekroczysz próg. Najbardziej jednak obchodził cię ten jeden, wyjątkowy człowiek który będzie stał przy ołtarzu ubrany w elegancki garnitur. Obchodził cię tylko jego wzrok, tylko jego spojrzenie chciałaś czuć na sobie.
- Gotowa? – do twoich uszu dotarł po chwili głos twojego taty. Patrzył na ciebie z troską – Jesteś pewna?
- Niczego w życiu nie jestem bardziej pewna niż jego – odpowiedziałaś i poprawiłaś szybko swoją długą, białą suknie którą tak długo wybierałaś w różnych salonach sukien ślubnych – Idziemy  - rzuciłaś odważnie by dodać sobie otuchy.
Tata wziął twoją drżącą z nerwów dłoń i położył na swojej ręce. Byłaś pewna, że za moment zejdziesz na zawał bo nikt normalny nie wytrzymałby takiej prędkości z jaką waliło ci serce. Powoli z ojcem u boku weszłaś do kościoła. Z organów zaczęła grać muzyka. Ten sam kościół który w twoim dzieciństwie był świadkiem twojego przepychania się w ławce z Antim podczas waszej komunii był teraz świadkiem waszego ślubu. Wzięłaś głęboki oddech. Idąc rozejrzałaś się po kościele a gdy twój wzrok napotkał wzrok Antiego nic nie miało już znaczenia. Nie czułaś tych setek innych spojrzeń. Dla ciebie był tylko on. Stał tam, czekał na ciebie. Patrzył przy tym na ciebie tak zakochanym wzrokiem jakiego nigdy w życiu nie widziałaś. Pragnęłaś uchwycić ten moment na wieki. Te jego jedne spojrzenie mieć w głowie już na zawsze. Uśmiechnęłaś się szeroko a on odwzajemnił uśmiech. Był najprzystojniejszym panem młodym na świecie. Emocje wzięły górę i ostatnie co pamiętasz to jego dłoń dotykającą twoją gdy dotarłaś do ołtarza. Cały kościół ucichł, a ty nadal wpatrywałaś się w te niebieskie tęczówki w których zakochałaś się tak dawno temu. Ich właściciel był dla ciebie wszystkim.




Na wesele wynajęliście śliczny pałacyk znajdujący się niedaleko waszej rodzinnej miejscowości. Słynął z wystawnych, wielkich wesel. Wasze też takie było. Mimo dużej ilości miejsca goście i tak ledwo się zmieścili. Puszczono muzykę, przyniesiono jedzenie i goście oddali się zabawie. Kiedy nadszedł czas na pierwszy taniec pary młodej podniosłeś się z miejsca i poprowadziłeś Fran na parkiet. Tego dnia wyglądała zjawiskowo. Miała spięte włosy i białą suknie która pasowała do niej idealnie. Sunęła za każdym jej ruchem. Nie mogłeś oderwać od świeżo upieczonej żony wzroku. Byłeś prawdziwym szczęściarzem. Cieszyłeś się widząc, że uśmiecha się przez cały dzień. Francine Griezmann tak pięknie brzmiało, że powtarzałeś to w myślach miliony razy. Wreszcie była twoja i tylko twoja.
- Kocham cię żono – wyszeptałeś jej do ucha gdy zaczęliście tańczyć.
- Ja ciebie też, najbardziej na świecie – odpowiedziała i złączyła wasze usta razem. Uwielbiałeś smak jej ust.
Po chwili tańca podniosłeś wyżej głowę by rozejrzeć się po Sali. Wyglądało na to, że każdy świetnie się bawił. Twoja siostra niańczyła małego Harrego, który i tak najpewniej zaraz musiał być położony spać. Nene szczebiotała coś wesoło chodząc od stolika do stolika, była duszą towarzystwa. Twoi rodzice tańczyli na parkiecie niedaleko was wyglądając na równie zakochanych co ty i Fran. Twój brat chyba właśnie adorował tą brunetkę, której jeszcze nie znałeś bo po raz pierwszy dzisiaj przedstawił ją rodzinie. Tylko Simon jak zwykle wyglądał na niezadowolonego, siedział przy stole z naburmuszoną miną i co chwile łykał jakieś prochy. Tego wieczoru postanowiłeś się nim jednak nie przejmować. Fran wspominała ci coś, że ma problemy, więc uznałeś, że leki to może jakieś antydepresanty. Po chwili piosenka się skończyła i pociągnąłeś ukochaną w stronę stolika. W drodze zaczepiła was jednak para znajomych z dawnych lat. Astride i Bastien z którymi chodziliście kiedyś do gimnazjum, mieszkali w Macon i przyjaźniliście się za czasów szkolnych.
- Cudowne wesele – uśmiechnęła się do was Astride – Wyglądacie na takich zakochanych.
- My zawsze wiedzieliśmy, że tak skończycie – wtrącił się Bastien – od małego było wiadome, że jesteście sobie pisani.
Uśmiechnąłeś się spoglądając na Fran.
- Trochę nam zajęło zanim my sami to sobie uświadomiliśmy – odpowiedziałeś.
- Teraz czeka nas miesiąc miodowy w Paryżu – dodała Fran. Postanowiliście, że najlepiej uczcić wasze małżeństwo w miejscu gdzie wszystko od nowa się zaczęło. Paryż był miastem, które pozwoliło wam odkryć jak bardzo się kochacie.

*

Wesele trwało już dobrych parę godzin. Wszyscy bawili się w najlepsze. Większość gości była też już nieźle upita. Ty sama musiałaś przyznać, że wypiłaś parę kieliszków. Po długiej abstynencji alkoholowej spowodowanej ciążą dzisiaj był dzień w którym postanowiłaś zaszaleć. Niespodziewanie Anti porwał cię z parkietu i zaprowadził na piętro w pałacyku na którym mieściły się pokoje i duży pałacowy balkon. Pan młody otworzył pierwsze drzwi i twoim oczom ukazał się pięknie przystrojony płatkami róż pokój.
- Jak w filmie – zachichotałaś wesoło.
- Czas na moją noc poślubną – dotarł do ciebie głos ukochanego zaraz po tym jak wbił w ciebie usta.
Oddałaś pocałunek a potem odsunęłaś się na minimalną odległość i wysnułaś z włosów kilka spinek. Twoja weselna fryzura mogła ciutkę przeszkadzać w łóżku. Po chwili twoje włosy opadły luźno na ramiona a Anti ponownie zatopił się w pocałunku. Oboje tak bardzo pragnęliście swojej bliskości, że wystarczyła chwila a znaleźliście się na łóżku. Całowałaś swojego męża z niezwykłą łapczywością, zaciągałaś się jego zapachem. Po raz pierwszy mieliście to zrobić jako mąż i żona. Anti szybko zrzucił się z siebie marynarkę i zaczął rozpinać koszule. Niespodziewanie jednak przerwało wam pukanie do drzwi. Anti zeskoczył z łóżka i przeklął donośnie, zły, że ktoś wam przerywa.
- Możemy porozmawiać? – dostrzegłaś w drzwiach zapłakaną sylwetkę Simona.
- Żartujesz sobie? Teraz? – wściekły Anti ruszył już w kierunku drzwi ale go powstrzymałaś. Złapałaś za rękę i przyciągnęłaś do siebie zmuszając by popatrzył ci w oczy.
- Kocham cię – powiedziałaś czule – jak tylko skończę rozmawiać wrócimy do tego co robiliśmy, jesteśmy małżeństwem mamy teraz na to mnóstwo czasu – złożyłaś na jego ustach pocałunek i opuściłaś pokój.
- Też cię kocham – usłyszałaś jeszcze głos Antiego zanim zamknęłaś za sobą drzwi.
- Przepraszam, ale to ważne – oznajmił ci zasmuconym głosem Simon.
 - Co się dzieje? – zapytałaś nie ukrywając zmartwienia. Poprawiłaś rozwalone włosy i wygniecioną suknie ślubną i pociągnęłaś za sobą Simona za balkon. Widziałaś, że przyjaciela coś trapi i nie chciałaś by ktoś słyszał waszą rozmowę.
Wyszliście na pałacowy balkon. Rozchodził się tutaj pewnie piękny widok na podjazd pałacu i ogrody jednak dopiero powoli wschodziło słońce i niewiele jeszcze było widać.
- Fran ja… - zaczął niepewnie Simon a ty od razu wyczułaś, że pił alkohol.
- Piłeś? Przecież ty bierzesz leki zwariowałeś? Gdzie jest Nene i czemu cię nie pilnuje? – rzuciłaś oskarżycielsko.
Nene zdradziła ci niedawno, że Simon ma depresję i zażywa odpowiednie leki. Byłaś pewna, że nie będzie pił na weselu, od takiego połączenia groziło przecież niebezpieczeństwo.
- Nie brałem, naprawdę dzisiaj nie brałem leków – brunet podniósł do góry ręce na znak, że jest niewinny – musiałem się napić, naprawdę musiałem bo już nie mogę – dodał smutno.
- Co się dzieje? Powiedz mi – nie mogłaś patrzeć na to jak twój przyjaciel cierpiał. Z dołu dochodziły was odgłosy muzyki, śpiewów, tańca i głośnych rozmów. Nie mogłaś zrozumieć co tak smuciło Simona, że nawet podczas wesela był załamany. Wydawało ci się, że nawet było z nim gorzej niż ostatnio a podobno robił postępy.
- Fran ty nie rozumiesz, że ja cię kocham! – wykrzyczał ci w końcu w twarz.
Stałaś w osłupieniu, nie wiedząc co powiedzieć. Z jego oczu poleciały łzy, kolejne tego wieczoru.
- Nie mogę patrzeć na ciebie kiedy jesteś z nim, płakałem dzisiaj cały wieczór widząc wasze szczęście. Jak się kochacie, jak stworzyliście rodzinę! Co on ma takiego w sobie czego ja nie mam? – zapytał z rozpaczą w oczach.
Serce bolało cię na ten widok. On cierpiał, naprawdę mocno cierpiał.
- Wziąłem ślub z Nene bo wiedziałem, że to jedyna osoba na świecie która jest chodź trochę podobna do ciebie. To twoja siostra. Liczyłem, że jeśli nie mogę być z tobą to ona mi cię zastąpi. Przepraszam, ale nie zastąpiła. Nie jest tobą Fran, żadna kobieta nie jest – głos mu się łapał, łzy leciały po policzkach a ty nie miałaś pojęcia co zrobić. Podeszłaś do niego i po prostu go przytuliłaś. Nie chciałaś aby tak cierpiał, pragnęłaś aby był szczęśliwy. Wtulił się w ciebie.
- Proszę zrób coś żeby to tak nie bolało – wyszeptał ci w ramie a ty poczułaś jak jesteś bezsilna. Raniłaś go, samą swoją obecnością. Tym, że nie odwzajemniałaś jego uczuć.
- Przepraszam – odpowiedziałaś smutno. Nic nie mogłaś zrobić.
Po chwili on odsunął się od ciebie. Stał wpatrując ci się w oczy. Otarłaś mu łzy z policzków bo nie byłaś wstanie patrzeć jak płacze. Z jego osoby wręcz biło cierpienie, smutek, żal. Był pełny wszystkich negatywnych emocji, był chyba najbardziej zranionym człowiekiem jakiego widziałaś. Nagle pochylił się nad tobą i chyba w akcie desperacji pocałował cię. Przez sekundę czułaś jego usta a potem zszokowana zrobiłaś gwałtowny krok do tyłu. Nadepnęłaś obcasem na materiał sukienki i poczułaś jak tracisz równowagę. Leciałaś, a właściwie spadałaś. Spadałaś w dół.


*

Widziałeś jak wypada przez balkonową barierkę. Serce ci zamarło. To twoja wina. Pędem ruszyłeś schodami na dół. Czułeś się jak w amoku, nic nie widziałeś, nic nie słyszałeś. Wybiegłeś na dziedziniec. Leżała tam. Biały materiał sukienki powoli zabarwiał się na czerwono. Upadłeś na kolana. Ująłeś jej twarz w dłonie. Miała otwarte oczy. Nie wiedziałeś czy cię widzi bo miała nieobecny wzrok.
- Przepraszam, nie chciałem, przepraszam – powtarzałeś cały czas tuląc jej twarz do siebie. Nie wierzyłeś w to co się dzieje. W duchu modliłeś się, żeby wszystko było dobrze. Nie chciałeś zrobić jej krzywdy, w życiu byś sobie tego nie wybaczył. Czułeś jak jej krew przesiąka też twoje ubranie. Było źle, cholernie źle. Nie wiedziałeś co robić. To wszystko było twoją winą. Na dziedzińcu zaczęli zbierać się goście. Ktoś zaczął płakać, ktoś inny krzyczał, większość po prostu patrzyła z takim samym przerażeniem jak ty. Poczułeś mocno szarpnięcie do tyłu. Odwróciłeś się to był Anti. Rzucił się na kolana tak samo jak ty, ujął jej twarz w dłonie i zaczął płakać.
- Kochanie….kochanie proszę nie zamykaj oczu…będzie dobrze…wszystko będzie dobrze – powtarzał w kółku dotykając jej włosów. Jeden z gości zadzwonił po karetkę. Rozejrzałeś się po tych zebranych teraz każdy płakał. Matka Fran upadła zrozpaczona. Muzyka ucichła. Jakby wszystko zamarło, słychać było tylko płacz i błagalny głos Antiego.
- Fran proszę cię…proszę powiedz coś… – łzy leciały mu po policzkach.
Ona nieznacznie rozchyliła usta, patrzyła na niego tym nieobecnym wzrokiem jakby bardzo chciała coś zrobić ale nie mogła.
- Anti – ledwo dało się słyszeć jej szept, musiała w to włożyć wszystkie siły – Anti – powtórzyła a potem spokojnie opadła jej głowa. Zamknęła oczy.
- Nie…proszę nie…Fran kocham cię…proszę nie zostawiaj mnie… - jego szloch rozszedł się po całym dziedzińcu. Trzymał jej ciało w ramionach, chociaż jej już tam nie było.




Po dziesięciu minutach przyjechała karetka. Przez cały ten czas nikt się nie ruszał, nikt nic nie powiedział. Tylko Anti płakał tuląc ukochaną do siebie.
- Trzeba zanotować godzinę zgonu – stwierdza jeden z ratowników.
Dopiero wtedy do was wszystkich dociera co się stało. Jakby dopiero fakt powiedzenia tego na głos uczynił z tego prawdę. Fran zmarła. Nie żyje najważniejsza dla ciebie osoba na świecie. Na dodatek zginęła z twojej winy. Matka Griezmanna podchodzi i go pociesza. Ratownicy zajmują się ciałem Fran. Patrzysz na siebie, jesteś cały ubrudzony w jej krwi. Czujesz dziwne pulsowanie w głowie. Kręci ci się przed oczami. Widzisz jak pod twoimi nogami spada kilka kropel krwi. Dotykasz nosa i z przerażeniem stwierdzasz, że to twoja krew. Czerwona ciecz leci ci z nosa. Nie rozumiesz co się dzieje. Czujesz dziwne ciepło w środku. Tak jakby coś zalewało cię od środka. Przez chwile zamierasz z przerażenie. Przypominasz sobie jak dzisiaj zrozpaczony wziąłeś większość ilość leków niż zwykle, a potem piłeś i to piłeś dużo. Myślisz, że to jednak niemożliwe, żeby dopiero po takim czasie odczuwać skutek połączenia tych dwóch rzeczy. Jednak coraz bardziej czujesz, że coś jest nie tak. Opierasz się plecami o samochód karetki. Powoli oczy same ci się zamykają. Czujesz jak zsuwasz się w dół. Ostatnim co widzisz jest twarz Fran, niewyraźna twarz twojej ukochanej. Zamykasz oczy. Wiesz, że zaraz się z nią spotkasz.  



***
Nawet nie wiem co tu wam napisać. 
Tak miało być od początku. Taki był zamysł. 
W trakcie pisania tej historii zmarła ważna dla mnie osoba co dodatkowo utwierdziło mnie w przekonaniu, żeby ukazać tu ból, ogrom śmierci. Cieszmy się z czasu spędzonego z naszymi bliskimi, nigdy nie wiadomo ile nam go zostało. 

sobota, 12 listopada 2016

20. Cisza przed burzą


"Żeby wychować dziecko, potrzebna jest cała wioska.”


Od czasu porodu dni mijały ci niezwykle szybko. Każdy wieczór i poranek wyglądał tak samo przez co do twojego życia wkradła się lekka rutyna. Wszystko podporządkowałaś pod małego Harrego. Twój synek urodził się w Macon, więc postanowiliście razem z Antim, że na razie zostaniesz w rodzinnym mieście i będziesz mieszkać z małym w swoim dawnym pokoju w domu rodziców. Nie chciałaś zmuszać noworodka do jakichkolwiek długich podróży. Zresztą do końca sezonu piłkarskiego zostało niewiele czasu a wtedy Anto będzie mógł zmienić klub i cała wasza rodzina mogłaby zamieszkać razem w Francji. Tak, więc zgodziliście się przeboleć te 3 tygodnie w których twój ukochany miał przylatywać do ciebie w każdej wolnej chwili. Rodzina była ważna jednak równie ważna była jego kariera i nie mogłaś pozwolić by nie dawał z siebie stu procent jako piłkarz i nie pomagał wygrać swojemu klubowi. Partnerki piłkarzy musiały być gotowe na poświęcania. W ciągu dnia dawał sobie rade, obowiązków było sporo jednak twoja mama i tata starali ci się pomagać jak tylko mogli. Często wpadała też Nene jednak nie ukrywała, że nie jest stworzona do dzieci i nie radziła sobie z małym Harrym najlepiej. Najgorsze były noce. Wtedy musiałaś dać sobie radę sama. Po kilku nockach wręcz bałaś się zmrużyć oczy aby twój synek znowu nie wybuchnął płaczem. W takich momentach brakowało ci Antiego.
- Nie płacz, proszę – z twoich ust po raz kolejny tej nocy wydobył się błagalny ton gdy Harry zalał się łzami – mamusia cię mocno kocha i bardzo chciałaby pójść spać, proszę.
Macierzyństwo nie było taka sielanką jak z początku myślałaś. Tej nocy zmieniłaś już pieluchę, nakarmiłaś i wycałowałaś małego. Nie miałaś pojęcia co mogłabyś jeszcze zrobić.
- Może tęsknisz za tata co? – spytałaś szeptem siadając z synkiem na łóżku – ja też tęsknie, ale niedługo już przylatuje.
Po kolejnych pięciu minutach płaczu i wrzasków powoli sama nabierałaś ochoty aby po prostu się rozryczeć.



Niespodziewanie usłyszałaś pukanie do drzwi pokoju. Nie miałaś pojęcia kto może nie spać w środku nocy chyba, że wrzaski Harrego obudziły już wszystkich domowników. Podniosłaś głowę i zauważyłaś jak Simon wślizguje się do twojego pokoju. Nie widzieliście się od czasu jego wizyty z Nene w szpitalu, więc jesteś w kompletnym szoku. Jego wizyta w środku nocy napawała cię lekkim niepokojem o co może chodzić. Nie przebywałaś z nim sam na sam od jego wesela czyli jeszcze większy kawał czasu.
- Przybywam na ratunek – oznajmił jakby nigdy nic siadając obok ciebie na łóżku – twoja mama po mnie zadzwoniła.
Twoje oczy powiększyły się ze zdziwienia.
- Moja mama obudziła cię w środku nocy i kazała do mnie przyjść bo nie radze sobie z dzieckiem? – dopytujesz będąc w kompletnym szoku.
- No nie do końca. Zadzwoniła po twoja siostrę, ale Nene powiedziała, że jej obecność chyba tylko pogorszyłaby sprawę bo Harry za nią nie przepada, więc wysłała mnie – odpowiedział z dumą i uśmiechnął się w twoim kierunku.
Ten charakterystyczny uśmiech Simona od razu poprawił ci humor. Cieszyłaś się, że przyszedł. Przypomniało ci się też jak kiedyś gdy byliście dziećmi przybył ci już tak na ratunek. Wtedy też siedzieliście na tym łóżku a ty na nogach zamiast małego Harrego miałaś płaczącą lalkę której nie potrafiłaś wyłączyć i zawołałaś na pomoc przyjaciela aby twoja mama się nie wkurzyła.
- Dobrze, że znowu się uśmiechasz – powiedziałaś dostrzegając chyba poprawę w jego zachowaniu. Nie był już tak przybity jak ostatnimi czasy.
- Przy tobie zawsze – rzucił a potem sięgnął po jakaś zabawkę z łóżeczka małego i zaczął potrząsnąć nią przed buzią Harrego – trzeba go rozweselić.
Zabawa jednak nie przyniosła skutków a maluch nadal głośno płakał.
- Uspokaja się tylko przy Antim – westchnęłaś – to syneczek tatusia.
Dostrzegłaś jak po wypowiedzeniu tych słów mina Simona spochmurniała jednak udałaś, że tego nie dostrzegasz.
- To może zadzwoń do niego, może jego głos pomoże – przyjaciel podał ci komórkę z wyraźnie niezadowoloną miną.
Przez chwile zastanowiłaś się czy dzwonienie do ukochanego w środku nocy nie sprawi, że będzie niewyspany przed treningiem jednak uznałaś to za sytuacje kryzysowa. Wystukałaś numer i nacisnęłaś zasiloną słuchawkę. Po paru sygnałach usłyszałaś zaspany głos piłkarza:
- Fran co się dzieje?  
- Porozmawiaj z synem bo ja staje na głowie aby przestał płakać jednak to nic nie daje – wyżaliłaś się.
Przystawiłaś słuchawkę bliżej malucha i już po chwili zauważyłaś jak z każdym kolejnym słowem Antiego Harry się uspokaja. Musiałaś przyznać, że na początku nie wierzyłaś, że ten telefon coś da. Popatrzyłaś zdziwiona na Simona, jednak zadziałało. Twój synek przestał płakać.
- Dziękuje kochanie, kocham cię jesteś wielki, a teraz śpij dobrze bo jutro rano masz trening – powiedziałaś do słuchawki i rozłączyłaś się.
- Kto by pomyślał maluszku, że głos taty wystarczy ci do szczęścia – Simon skierował swoje słowa do Harrego który teraz leżał grzecznie na twoich nogach i obserwował was oboje.
- Mama się postara, żebyś tak reagował na jej głos – rzuciłaś żartobliwie dając synkowi całusa.

*

Następnego dnia rano twoja mama zabrała małego na spacer dzięki czemu mogłaś odespać ciężką noc. W sekundę po tym jak przyłożyłaś głowę do poduszki już zasnęłaś. Dosłownie padałaś z nóg i sen był ci bardzo potrzebny.
Czułaś jak spadasz. Leciałaś w dół z nieopisana siła, która jakby wciągała cię do czarnej otchłani. Krzyczałaś, wołałaś na cały głos by ktoś ci pomógł jednak nikogo nie było. Byłaś tylko ty lecąca w dół. Z ogarniającej cię z każdej strony ciemności powoli zaczęły dochodzić do ciebie głosy. Nic nie widziałaś jednak słyszałaś. Dobrze znałaś te głosy. Jeden należał do Antiego, który w kółko powtarzał tylko „i ślubuję ci… i ślubuje ci…” a drugi do Simona „przepraszam….przepraszam”. Wołałaś ich, krzyczałaś ich imiona jednak głosy nadal się powtarzały a ty nie mogłaś dostrzec ich sylwetek. Bałaś się tego, czułaś strach i niepokój sama nie wiedząc dlaczego. Niespodziewanie spadanie ustało.”
Podniosłaś się gwałtownie na łóżku. Poczułaś jak przechodzą cię ciarki. Dawno nie miałaś tak realistycznego snu. Rozejrzałaś się po pokoju jakby na potwierdzenie, że wszystko jest dobrze i już nie śnisz. Nie miałaś pojęcia co mógłby oznaczać taki sen. Nie chciałaś się jednak nad tym zastanawiać. Po całym domu rozszedł się dźwięk dzwonka do drzwi. W ostatnim czasie miałaś sporo niezapowiedzianych gości. Z dołu usłyszałaś jak twój tata otwiera wasze, ciężkie drzwi.
- To ktoś do ciebie córuś – krzyknął.
Niechętnie wygramoliłaś się z łóżka i zeszłaś na dół. Nie myślałaś nawet nad tym jak źle możesz wyglądać. Odkąd zostałaś mama nie miałaś czasu jakoś przesadnie dbać o siebie. Nogi omal nie odmówiły ci posłuszeństwa gdy w progu drzwi zauważyłaś twojego eks męża Gabriela z gigantycznym prezentem i balonem z napisem „to chłopiec”, które przynosi się do szpitala świeżo po porodzie.
- Ostatnio same niespodzianki – westchnęłaś na powitanie.
- Wiem, że nie zapowiedziałem swojej wizyty – oznajmił szybko z zakłopotaniem Gabriel.
Pokiwałaś głową na znak, że powinien to zrobić zanim tak po prostu zjawił się pod drzwiami domu twoich rodziców. Musiałaś jednak przyznać, że wyglądał naprawdę dobrze. Miał na sobie jak zawsze garnitur jednak teraz na odległość było widać, że o wiele droższy. Posada w tamtym hotelu w Marsylii musiała przynieść mu niezłe zarobki i premie. Na reku miał równie drogi zegarek i na kilometr dało się wyczuć najdroższe męskie perfumy. Wyglądał niczym bohater powieści „50 twarzy Greya” co akurat cię rozbawiło. Nie mogłaś uwierzyć, że kiedyś byłaś z kimś takim, w ogóle nie twój typ.
- Co cię sprowadza? – zaczęłaś widząc, że stoi w progu jak zaczarowany lustrując się wzrokiem.
- Ekhhm – odchrząknął – przyjechałem zakopać raz na zawsze topór wojenny i pogratulować narodzin pierwszego dziecka - mówiąc to wręczył ci prezent i balony.
- Skąd wiesz? – zrobiłaś się czujna.
- Z gazet, Internetu i telewizji – wzruszył ramionami – Nie mów, że nie wiesz iż cała Francja mówi o tym, że Antoine Griezmann doczekał się potomka.
Zamyśliłaś się, no tak mogłaś na to wpaść.
- Dziękuję – popatrzyłaś na prezenty – nie musiałeś nic kupować.
- Musiałem – oznajmił poważnie – zrobiłem dawno temu duży błąd i jeszcze podczas Euro nagadałem Griezmannowi, że to nie jego dziecko a tego całego Simona. Podświadomie domyśliłem się prawdy jednak chciałem skomplikować ci życie. Teraz wiem, że to była głupota, więc przepraszam.
No tego to się w ogóle nie spodziewałaś. Stałaś w osłupieniu gapiąc się na byłego męża.
- Od pierwszej chwili wtedy tam w hotelu…. – zaczął niepewnie Gabriel – od pierwszej chwili dało się wyczuć, że łączy was coś prawdziwego, myślę, że naprawdę jesteście z Antim dla siebie stworzeni. Nigdy nie widziałem takiej miłości dlatego przepraszam, że próbowałem to zepsuć, poróżnić was. Trochę późno zrozumiałem swój błąd i jeszcze dłużej zbierałem się aby tu przyjechać i przyznać się do niego jednak wreszcie jestem.
Uśmiechnęłaś się. Nie byłaś na niego zła, w twoim życiu wreszcie wszystko było tak jak powinno być. Nie uważasz, że marnowałaś przy Gabrielu czas. To on wyrwał cię z Macon, to on zabrał do Paryża, pokazał stolice i żył z tobą przez pewien czas. Cieszyłaś się, że mimo tego wszystkiego co się potem działo nie jesteście wrogami.
- Wejdź – powiedziałaś do niego ciepło odsuwając się i zapraszając do środka.
Następne dwie godziny spędziliście w salonie przy herbacie. Rozmawiając jak dawni znajomi, którzy spotkali się po latach. Dowiedziałaś się wtedy, że on też próbuje ułożyć sobie życie. Ma nową dziewczynę i również starają się o dziecko. Gawędziliście tak długo aż twoja mama wróciła ze spaceru z Harrym. Zapoznałaś Gabriela ze swoim synkiem, pokazałaś mu swoje największe szczęście. Śmiałaś się gdy zrozumiałaś ironie, twój maluch powstał w pewnym sensie też dzięki Gabrielowi. To twój były mąż pchnął cię w ramiona Antiego tamtej nocy. To za sprawą tego co wtedy zobaczyłaś w waszej sypialni popędziłaś do Griezmanna. Los pisze naprawdę dziwne scenariusze. Dzięki temu wszystkiemu ty teraz miałaś Antiego i Harrego, najlepsze co mogło ci się w życiu przytrafić.

*

Trzy tygodnie minęły w mgnieniu oka. Właśnie zakończył się sezon i mogłeś szykować się na odpoczynek. Pakowałeś ostatnie rzeczy i leciałeś do Macon. Do swojej narzeczonej i ukochanego synka. Miałeś dla nich same dobre wieści. Po męczącym locie który prawie w całości przespałeś wciśnięty w niewygodny samolotowy fotel wreszcie znalazłeś się na miejscu. W mieście w którym po tak długim czasie czułeś się znowu jak w domu. Otworzyłeś drzwi i wpychając przez próg swoje wielkie walizki rozglądałeś się szukając wzrokiem ukochanej. Postawiłeś torby w przedpokoju i powoli zajrzałeś do salonu. Na widok tego co tam zobaczyłeś zmiękło ci serce. Fran zasnęła w wielkim fotelu trzymając na rękach małego Harrego. Synek nie spał i energicznie wymachiwał rączkami uśmiechając się co chwile. Twoja narzeczona musiała być jednak mocno padnięta, oparła głowę w zagłębieniu fotela i wyglądała naprawdę uroczo tak drzemiąc. Stałeś tak dłuższą chwile wpatrując się w dwie najważniejsze dla ciebie osoby na świecie.
- Miała ciężki dzień – usłyszałeś nagle szept przy uchu. Odwróciłeś się i dostrzegłeś mamę Fran również wpatrująca się w ten obrazek – dobrze, że już jesteś – dodała i oddaliła się do kuchni.
Oddałbyś wiele by ta chwila trwała w nieskończoność. Starałeś się zapamiętać ten widok jak najlepiej by móc go potem wspominać. Zbliżyłeś się do fotela i powolutku by nie obudzić Fran wyjąłeś malucha z jej objęcia. Na twój widok synek wesoło się zaśmiał.
- Tatuś już jest i teraz na pewno was nie zostawi – wyszeptałeś dając maluchowi całusa.
Po jakiś trzydziestu minutach kiedy Fran się obudziła wszyscy przenieśliście się na górę do pokoju. Szatynka położyła się na łóżku obok Harrego i wpatrywała w ciebie wyczekująco.
- Podobno masz dobre wieści – zaczęła.
- Jak ja cię kocham – odpowiedziałeś posyłając jej szeroki uśmiech – i tak mocno tęskniłem.
- Ja też – pociągnęła cię byś również położył się obok was na łóżku i pocałowała cię.
Już wiedziałeś, że gdy tylko Harry pójdzie dzisiaj w nocy spać to ostro zaszalejecie w tym łóżku. Dasz upust całej swej tęsknocie.
- Wracając do tych dobrych wieści – musiałeś skupić swoje myśli z powrotem na rozmowie aby nie zapędzić się w łóżkowych fantazjach – to mam sporo propozycji klubowych. Wybieraj gdzie chciałabyś zamieszkać. Londyn, Paryż, Rzym, wszędzie proszą mnie o transfer.
- To wspaniale – ucieszyła się i dostrzegłeś na jej zmęczonej, niewyspanej twarzy wielki uśmiech – mówiłam ci, że jesteś najlepszy. Teraz nie będziemy już mieszkać u moich rodziców – zaszczebiotała wesoło muskając malutkie palce Harrego aby zwrócić jego uwage.
- Mam jeszcze drugą dobrą informacje – patrzysz jak przenosi swój zaciekawiony wzrok z malucha na ciebie – ustaliłem datę naszego ślubu, 8 czerwca.
- Co? – rozbawia cię jej zdziwienie – przecież to zaraz.
- Właśnie, dodatkowo to wyjątkowa data. Dokładnie wtedy rok temu ponownie spotkaliśmy się w hotelu w Paryżu tuż przed Euro.
- Pamiętałeś – wyszeptała cicho a w jej oczach dostrzegłeś prawdziwe uznanie.
Niebawem miał minąć rok odkąd wasze drogi ponownie się spotkały. Chciałeś aby Fran właśnie w tym dniu została twoją żona. 




***

Następny rozdział będzie najważniejszym w całym opowiadaniu, więc szykujcie się. Sen Franki ma spore znaczenie.

Koniec coraz bliżej, więc jak widać większość spraw się wyjaśnia. 

Dziwnie mi tak będzie bez tej historii. Mam nadzieje, że wytrwacie tu ze mną do końca.

Buziaki i do następnego. 

niedziela, 6 listopada 2016

19. Pierwsze chwile z tobą

„Przyjaźń zawarta w dzieciństwie to jedyne, co nie umiera wcześniej niż my.”



Pozwoliliście sobie zostać w Macon dwa dni dłużej. Chcieliście nacieszyć się sobą, poinformować całą rodzinę o zaręczynach. Twoja matka miała łzy w oczach i łkała jak to jej dwie córeczki wreszcie będą szczęśliwe. Nawet twój tata nie krył entuzjazmu i dopytywał kiedy dostanie jakieś darmowe bilety na mecz. Czułaś, że wreszcie wszystko ci się układa, że jest tak jak powinno być. Niedługo urodzi się twoje pierwsze dziecko, masz kochanego narzeczonego i po wielu przejściach unormowałaś relacje z siostrą. Lepiej być nie mogło. Niestety czas z rodziną dobiegł końca i musieliście wracać. Anti obiecał ci, że od razu po powrocie załatwi sprawy z transferem i zmianą klubu. Zapewniał, że ma oferty od klubu z Paryża co pozwoliłoby wam znowu zamieszkać w twojej ukochanej stolicy Francji. Spojrzałaś na Anto pełnym miłości spojrzeniem kiedy pakował twoje rzeczy do walizki.
- Wszystko układa się podejrzanie dobrze no nie? – spytałaś siadając na łóżku.
Znajdowaliście się w pokoju który w czasie dzieciństwa należał do ciebie. Przez te wszystkie lata odkąd wyprowadziłaś się z rodzinnego Macon twoi rodzice nie zmienili w nim ani jednej rzeczy.
- Nie narzekaj bo coś się zepsuje – zażartował piłkarz zamykając i zapinając waszą walizkę.
- Nie narzekam – oburzyłaś się.
Niespodziewanie drzwi do twojej sypialni otworzyły się i stanęła w nich twoja mama z zatroskaną miną. Dostrzegając to Anto szybko opuścił pokój i zamknął za sobą drzwi. Twoja rodzicielka zajęła miejsce obok ciebie na łóżku i pogładziła cię po naprawdę wielkim już brzuchu.
- Chciałam się pożegnać, Nene i Simon odwiozą was na lotnisko – oznajmiła a ty wyczułaś, że chyba po raz pierwszy tak przeżywa twój wyjazd i to co się dzieje.
- Coś nie tak? – zapytałaś łapiąc ją za rękę.
- Nie nic córciu….tylko…tak się martwię o ciebie. Raz już wyszłaś za mąż i okazało się, że ten facet był totalną porażką. Każdy go tak lubił, my z tatą uważaliśmy, że to najlepsza partia. Boje się po prostu, że tak samo może być z Antim. Wszyscy go tak lubimy a co jak odczuwasz, że znowu zmuszamy cię do małżeństwa jak z Gabrielem – powiedziała a dostrzegłaś jak się zamartwia.
- Mamo to zupełnie coś innego. Teraz jestem zakochana i w stu procentach pewna, że to miłość na całe życie. Zawsze kochałam Antiego. To nie tak jak z Gabrielem, że decyduje się na ślub z rozsądku. Nie masz się o co bać, będziemy razem z Antim najszczęśliwsi na świecie – ścisnęłaś dłoń rodzicielki by potwierdzić swoje słowa. Nie miała się o co martwić.
- Przepraszam, że wcześniej tak zachęcaliśmy cię do ślubu z tamtym kretynem – słysząc to zaczęłaś się śmiać. Cieszyło cię, że każdy wiedział już jakim dupkiem okazał się twój pierwszy mąż i, że mama zrozumiała swój błąd. Nie chcąc się przy niej rozkleić po prostu się w nią wtuliłaś.
- Czuje, że Anti naprawdę szczerze i mocno cię kocha jednak jakby coś było nie tak od razu dzwoń córciu już my z ojcem przemówimy mu do rozsądku – uśmiechnęłaś się, miałaś najlepszą mame na świecie.

*


Z zadowoleniem postawiłaś swoją walizkę przed tablicą odlotów. Na szczęście was lot nie miał żadnych opóźnień i zapowiadało się na to, że wrócicie do Hiszpanii na czas. Zamierzałaś porozmawiać jeszcze chwile z odprowadzającymi was Simonem i Nene jednak zauważyłaś rosnące na lotnisku zainteresowanie Antim. Dwie dziewczynki pokazywały go sobie palcem i chichotały a jeden facet z zaintrygowaniem cykał zdjęcia pewnie sądząc, że tego nie dostrzegacie. Westchnęłaś i skierowałaś uwagę na młodą parę. Twoja siostra i najlepszy przyjaciel, dalej nie mogłaś przestać się dziwić. Oboje zdecydowali się zamieszkać tutaj w Macon i kupili niewielki domek niedaleko twoich rodziców. Wyglądało na to, że mieli oni prowadzić takie życie o jakim ty zawsze marzyłaś. Chciałaś żeby byli szczęśliwi. Nene z pewnością była. Simon nadal wydawał ci się jednak jakiś zgaszony. Niby się uśmiechał, obejmował żonę i starał wyglądać jak przykładny małżonek a jednak bił od niego smutek. Możliwe, że tylko ty to wyczuwałaś. Byłaś pewna, że rozgryzłabyś przyczynę tego zachowania gdybyś tylko miała więcej czasu. Teraz musiałaś już wracać a zdecydowanie za mało z nim rozmawiałaś.
- Bezpiecznego lotu – z zamyślenia wyrwał cię głos siostry. Podeszła i przytuliła cię. Była to czynność, którą dawna Nene wykonywała bardzo rzadko. Cieszyłaś się, że uległo to zmianie. Miałyście wreszcie siostrzaną relację o której zawsze marzyłaś.
- Kto by pomyślał… - odezwał się uśmiechnięty piłkarz – Nene i Fran się przytulają, Simon najmłodszy z nas a wziął ślub szybciej niż ja. Dużo się pozmieniało – oznajmił z rozbawieniem twój ukochany przyglądając się wam wszystkim.
Ostatni raz na tym lotnisku całą czwórką byliście dawno temu żegnając odlatującego Griezmanna. Rozpadła się wtedy wasza paczka. Przed wyjazdem Antiego wszyscy byliście przyjaciółmi, bawiącymi się razem dzieciakami z sąsiedztwa. Kiedy was opuścił i wyjechał robić wielką karierę powoli zaczęło się psuć. Simon poświęcał ci cała uwagę chcąc wyciągnąć cię z doła po stracie Antiego przez co kompletnie odsunął się od Nene. Spędzałaś z Simonem każdą wolną chwilę, stał się twoim najlepszym i jedynym przyjacielem. Twoja siostra przestała się z wami zadawać, żywiła do ciebie coraz większą urazę. Stała się szaloną Nene, znalazła własnych znajomych i tak drogi waszej czwórki powoli się rozeszły. Teraz po tych wszystkich latach znowu tu staliście. Już dorośli, po przejściach.
- Możliwe, że gdybyś wtedy nie wyjechał wszystko byłoby inaczej – do twoich uszu doleciał głos blondynki.
- Nie, to było nam pisane – odrzekłaś wtulając się w ramie Antiego – Tak miało być.
Uważałaś, że widocznie los tak chciał. Poprowadził wasze historie w ten a nie inny sposób. Każde z was miało własne doświadczenie i to było piękne.
- Dobra zbierajcie się bo zaraz nie wyrobicie się na lot – po raz pierwszy odezwał się Simon.
Dostrzegłaś jego smutne oczy. Już czułaś jak za nim tęsknisz a nawet nie wystartowałaś z płyty lotniska. Tęskniłaś za jego radami, głupimi tekstami i nim całym. Był najlepszym przyjacielem jakiego mogłaś mieć. Pragnęłaś by był szczęśliwi, spełniony tak samo jak ty. Podeszłaś i przytuliłaś go. Zaciągnęłaś się jego charakterystycznym zapachem gdy cię obejmował. Starałaś się zapamiętać jak najwięcej z tej chwili by potem móc to wspominać. Stojąca obok was Nene tylko spuściła wzrok. Może bolała ją wasza zażyłość jednak to rozumiała.




*

Postawiłaś swój bagaż podręczny na taśmie by przejść odprawę. Widziałaś jak twoja torba wjeżdża na prześwietlenie. Była to jedna z tych negatywnych cech latania. Nie skorzystałaś z możliwości szybszego przejścia kolejki ze względu na swój stan. Ciąża to nie choroba i mogłaś zaczekać jak i inni. Po chwili jednak tego żałowałaś bo twój maluch trochę za bardzo się rozbrykał. Złapałaś się za brzuch i zacisnęłaś zęby.
- Tylko nie teraz – wyszeptałaś pod nosem.
Naprawdę nie był to najlepszy moment na popisy w wykonaniu twojego bobasa. Ostatnimi czasy miewałaś lekkie skurcze jednak w 9 miesiącu było to jak najbardziej normalne. Teraz czułaś dużo mocniejszy ból. Już miałaś przechodzić przez bramkę kontroli gdy niespodziewanie w sekundę odeszły ci wody. Kompletnie zszokowana podniosłaś wzrok na równie zaskoczonych pracowników lotniska. Wszyscy wpatrywali się w ciebie i kałuże pod twoimi stopami.
- To chyba już – zdołałaś z siebie wydusić.
Anto nadal stał w miejscu wpatrując się w ciebie wielkimi oczami i trzymając w ręku torbę podręczną, którą właśnie miał zamiar kłaść na taśmie.
- Rodzę! – powtórzyłaś głośniej czym dopiero wyrwałaś go z otępienia.
Jak wszystko w twoim życiu nawet i poród przyszedł w nieodpowiednim momencie.

*

Mało co pamiętasz z tego wszystkiego. Masz przebłyski jak na przykład ten gdy wyciągałeś kogoś z taksówki pod lotniskiem krzycząc, że twoja narzeczona rodzi i trzeba ją szybko zawieźć do szpitala. Pamiętałeś też moment gdy na lotniskowym wózku na bagaże pędziłeś z Fran przez wszystkie termalne by dostać się jak najszybciej do wyjścia. W pamięci zostały ci też dopingujące krzyki niektórych podróżujących czekających na swoje loty. Potem długo była pustka aż w końcu jakoś wylądowałeś w Sali porodowej trzymając za rękę swoją ukochaną, która zlana potem krzyczała i to krzykiem tak głośnym jakiegoś w życiu nie słyszałeś. Przy porodzie Eriki nie byłeś ze względu na wyjazdowy mecz. Teraz, więc przeżywałeś cud narodzin po raz pierwszy. Nie pamiętasz dokładnie ile to wszystko trwało jednak z pewnością wystarczająco długo by Fran zdążyła wykrzyczeć wszystkie możliwe przekleństwa jakie tylko znała. Stwierdziłeś, że porody nie są dla facetów w momencie w którym ze stresu, wrzasków i całego tego zamieszania i popychania cię przez zmieniające się pielęgniarki po prostu zemdlałeś. Nie byłeś kompletną ofiarą losu bo przeciez zdarzają się tez tatuśkowi mdlejący po kilka razy. Ty szybko odzyskałeś przytomność i dalej wspierałeś swoją Fran. Całe cierpienie wynagrodził wam jednak widok i pierwszy płacz waszego dziecka. Gdy dostrzegłeś jak kładą go obok Francine i w tym samym momencie przestaje płakać tylko wymachuje swoimi malutkimi rączkami rozkleiłeś się. Ona też płakała, płakaliście oboje wpatrując się w najpiękniejszy cud jaki mogliście stworzyć.

*

Prawdziwą miłość poznałaś dopiero po narodzinach twojego synka. Sposób w jaki Anti patrzył teraz na ciebie i na niego był definicją miłości w czystej postaci. Nie przeszkadzało ci, że wyglądałaś okropnie, że wszystko cię bolało. Ważne było tylko to, że miałaś swojego maluszka już przy sobie. Czekałaś na niego całe dziewięć miesięcy i sama byłaś pod wrażeniem, że tyle wytrzymałaś. Dni w szpitalu mijały ci naprawdę szybko. Każdy z rodziny odwiedzał cię po kolei. Napierw byli twoi rodzice, potem rodzina i rodzeństwo Antiego a na końcu pojawiła się Nene i Simon.
- Miałaś wylecieć i co synek pokrzyżował ci plany – rzuciła na wejściu blondynka.
Podeszła do łóżka i widząc słodko śpiącego sobie na tobie maluszka westchnęła oczarowana.
- Jest naprawdę prześliczny – zapiszczała z zachwytu.
- Cały podobny do ciebie – powiedział Simon siadając na krańcu łóżka – nieźle ta fasolka urosła – dodał potem i uśmiechnął się miałaś wrażenie, że szczerze po raz pierwszy od długiego czasu.
- To już nie fasolka – odpowiedziałaś gładząc synka po główce – Anto wybrał dla niego pierwsze imię a ja drugie. Na pierwsze ma Harry a na drugie Louis po twoim dziadku – zwróciłaś się do Simona. Dobrze pamiętałaś, że za czasów gdy jeszcze mieszkaliście razem powtarzał ci, żebyś nazwała tak twoją fasolkę. Wiedziałaś ile znaczył dla niego dziadek.
- Harry Louis Griezmann, ładnie – oceniła twoja siostra nadal wpatrując się w malucha.
- Rodzicom też się spodobało – dodałaś a potem przeniosłaś wzrok na przyjaciela. Simon wstał i podszedł bliżej ciebie.
- Dziękuję – powiedział – za to drugie imię, to naprawdę wiele dla mnie znaczy – pochylił się i pocałował malucha w czoło.
Chwile potem Nene wyciągnęła z torebki wszystkie prezenty jakie kupiła dla noworodka i zaczęła rozkładać je na łóżku. Patrzyłaś na to z przerażeniem zastanawiając się gdzie upchniesz te wszystkie rzeczy. Kiedy sekundę później do Sali wszedł Anti również doznał niezłego szoku.
- Nasz synek jest jeden a ty zakupiłaś rzeczy jak dla jakiejś armii – oznajmił rozbawiony i przysiadł obok ciebie z troską wpatrując się w małego Harrego. Syn był teraz jego największą dumą. A właściwie był waszą największą dumą, cieszyłaś się, że udało wam się stworzyć rodzinę.




***
Przepraszam, że rozdział dzisiaj a nie w sobotę jednak cały dzień nie było mnie w domu i niestety nie miałam jak opublikować.

Co do rozdziału jak widzicie mały Griezmann wreszcie pojawił się na świecie. Fran i Anto to teraz młodzi rodzice. 

To jeszcze nie koniec tego opowiadania, zostało kilka końcowych rozdziałów, więc jeśli chcecie być na bieżąco to zapraszam na moją strone: karolinetta

Do następnego. 



Obserwatorzy