„Strata ukochanej osoby okrada nas. Bezlitośnie,
po chamsku, wbrew wszelkiemu prawu zabiera ile chce, pozostawiając tylko niewyobrażalną
pustkę.”
„Co ty był za mecz proszę państwa! Wyjątkowe spotkanie piłkarskie! Po pół roku przerwy na boisko wrócił najlepszy francuski piłkarz Antoine Griezmann! Napastnik przez ostatnie kilka miesięcy przeżywał tragiczną śmierć żony i zamknął się w sobie jednak teraz widzimy, że wraca do żywych! Genialny występ tego piłkarza. To jest nadzieja francuskiej piłki! Zdobyty w tym meczu gol zadedykował zmarłej ukochanej co pokazał całując nadgarstek z wytatuowaną na nim data urodzin ukochanej i druga datą, której jednak nikt nie zna. Oby udało się nam namówić bohatera tego meczu by odpowiedział nam na kilka pytań.” – do twoich uszu dotarł głos komentatora. Wzruszyłeś tylko ramionami i powolnym krokiem zacząłeś schodzić z boiska. Każdy zachwycał się twoją grą, ty jednak nie uważałeś aby ten mecz jakoś specjalnie ci się udał. Był jak każdy inny, może tylko ciutkę więcej od ciebie oczekiwano po prawie półrocznej przerwie. Przez te wszystkie miesiące nie dotykałeś piłki, dlatego teraz każdy tak to przeżywał. Ty nie widziałeś w tym spotkaniu a tym bardziej jednym zdobytym golu nic specjalnego. Przekroczyłeś próg szatni w której od razu zapanowała cisza. Koledzy z drużyny nie wiedzieli jak się przy tobie zachowywać, czy mogą pozwolić sobie na żarty, luźne rozmowy czy jednak rozczulać się nad tobą i twoim losem. Nie potrzebowałeś współczucia, przebrnąłeś już najgorszy okres. Miesiące rozpaczy, ciągłej samotności i nieprzespanych nocy już się skończyły. Niedługo miałeś ukończyć też przymusowa terapie jaka narzucił ci klub.
- Piękny gest – z zamyślenia wyrwał cię głos
kolegi z drużyny. Giroud podszedł do ciebie i wskazał na trzymany w ręku
telefon. Dostrzegłeś nagranie z meczu na którym całowałeś nadgarstek z tatuażem
poświęconym Fran. Zagryzłeś mocniej wargi i byłeś prawie pewien, że zaraz
poleci ci kropla krwi. Zobaczenie tego to było dla ciebie za dużo. Prawda była
taka, że chyba próbowałeś oszukać samego siebie mówiąc, że poradziłeś sobie z
tą stratą. Myślałeś o ukochanej w prawie każdym momencie twojego życia,
powstrzymywałeś się od płaczu widząc roześmianą twarz Harrego bo był tak bardzo
do niej podobny. Twój synek był dokładną kopią Fran – Jakbyś chciał pogadać to
wiesz gdzie mnie znaleźć stary – dotarł do ciebie głos Girouda, który chyba
zrozumiał w jakim jesteś stanie. Ty nie chciałeś gadać, na pewno nie o niej.
Ktokolwiek wypowiadał na głos jej imię bardzo cię ranił, wbijał nóż w serce. Jedyne
co potrafiłeś robić od dnia jej pogrzebu to całymi godzinami wpatrywać się w
tepetę swojego telefonu na której widniało jej zdjęcie z małym Harrym na
rękach. Tylko to jedno pozwalało ci złagodzić ból. Patrzyłeś na jej oczy,
włosy, każdy fragment twarzy jak zaczarowany. Nikt nie potrafił zrozumieć tego
co czujesz. Na pogrzebie widziałeś masę ludzi, każdy ubrany na czarno ze
współczuciem klepał cię po ramieniu jednak tak naprawdę nikt tego nie rozumiał.
Twoja ukochana nie była panią Griezmann nawet przez jeden dzień. Nie mogła
nacieszyć się waszym małżeństwem, nie było jej dane zobaczyć pierwszych kroków
synka, usłyszeć pierwszego „tato” z jego ust. Bolało cię, że tyle ją ominęło,
że zabrano wam waszą wspólną przyszłość. Stałeś tamtego dnia nad trumna
pozwalając sobie na wyrzucenie z siebie całego bólu. Płakałeś, łzy leciały ci
ciurkiem a matka pocieszająco gładziła cię po ramieniu. Nie pamiętałeś słów
księdza, jedyne co zanotowałeś to potok twoich łez i płacz Harrego w tle, który
najwyraźniej musiał być głodny. Kiedy zdałeś sobie sprawę, że twój synek nigdy
nie powie do nikogo „mamo” zalałeś się kolejną falą smutku. Pewnie nawet nie
będzie jej pamiętał. Po całej tej tragedii klub skierował cię na przymusowa
terapie i dał urlop. Nie mogli postąpić inaczej gdy trzy razy z rzędu
rozpłakałeś się na meczu jak małe dziecko, po prostu stanąłeś na środku murawy
i nie wytrzymałeś. Nie mogłeś znieść świadomości, że grasz a jej nie ma na
trybunach, że cię nie dopinguje. Zabrano ci Fran, potem zabrano piłkę a na
koniec ukochanego synka. Rodzice Fran stwierdzili ,że nie dajesz sobie rady,
jesteś w rozsypce i najlepiej gdy mały zamieszka u nich. Nawet nie
protestowałeś gdy ci go zabierali, nie miałeś siły, wiedziałeś, że w gruncie
rzeczy nie dałbyś teraz rady być dobrym ojcem. Tak skończyłeś z niczym.
*
Zgrupowanie kadry dobiegło końca. Po
wygranym meczu wszyscy mogliście wracać do domu. Cieszyłeś się, że twoje życie
wraca do normalności. Wróciłeś do piłki, starałeś się odzyskać synka. Pragnąłeś
stanąć na nogi. Kończyłeś właśnie pakować swoje rzeczy do walizki. Czekał cię
powrót do domu, do pustego mieszkania. Westchnąłeś siadając na łóżku. Naprawdę
było ci ciężko. Na dodatek właśnie znajdowałeś się w hotelu, który
reprezentacja Francji od lat wynajmuje na zgrupowania. Hotel clairfontaine był
świadkiem twojej na nowo rodzącej się miłości. To tutaj przez pewien czas
pracowała Fran, to dyrektorem tego hotelu przez pewien czas był jej mąż. A co
najważniejsze to w jednym z tych hotelowych pokoi tamtej pamiętnej nocy
zbliżyłeś się z Fran tym samym dając początek waszemu synkowi. Te mury wręcz
zionęły masą ważnych dla ciebie wspomnień. Podniosłeś się i ze smutkiem
zamknąłeś walizkę. Opuściłeś pokój i udałeś się schodami na dół. Mijałeś
recepcję w której kiedyś pracowała Fran. Teraz na tym miejscu siedziała jakaś obca
ci kobieta. Oddałbyś wszystkie pieniądze świata byle tylko znowu ujrzeć ją za
ladą hotelowej recepcji z ciepłym uśmiechem na twarzy. Chciałbyś cofnąć się w
czasie, do Euro, do początków tego wszystkiego.
Przed powrotem do domu miałeś jeszcze coś do
zrobienie. Udałeś się w miejsce w które tak bardzo bałeś się pójść. Rodzice
Fran wielokrotnie pytali czy nie chciałbyś pójść z nimi zapalić znicza.
Odmawiałeś. Odwiedzenia grobu żony po prostu cię przerażało. W końcu jednak
dotarło do ciebie, że musisz to zrobić. Kupiłeś kwiaty w pobliskiej kwiaciarni
i wolnym krokiem ruszyłeś na cmentarz. Na miejscu ku twojego zdziwieniu
zastałeś Nene. Nie widziałeś się z nią wcześniej od czasu pogrzebu. Siedziała
przed grobem z podkrążonymi i czerwonymi zapewne od płaczu oczami. Dotarły do
ciebie plotki, że nie było z nią najlepiej. Podobno się załamała, na dwa
miesiące zamknięto ją nawet w psychiatryku bo nie dawała sobie rady. Nic
dziwiłeś się. Twoja strata była ogromna a straciłeś tylko jedna ukochana osobę,
ona dwie. Simon i siostra to były dla niej dwa potężne ciosy. Zauważyłeś, że
jest ubrana cała na czarno w za duże, męskie ubrania i byłeś prawie pewien, że
należały przed śmiercią do Simona. Zbliżyłeś się do grobu i wyszeptałeś wyryty
w kamieniu napis „Tu spoczywają Francine Griezmann i Simon Perrault. Zmarli
tragicznie. Spokój ich duszom.” Rodzice sami zadecydowali, że najlepszy będzie
podwójny grób. Matka Simona twierdziła, że to dobry sposób by dwójka
najlepszych przyjaciół pozostała razem na wieki. Zgodziłeś się, bo wiedziałeś,
że rodzina Perrault i tak nie ma łatwego życia. Media okrzyknęły Simona
„tragicznym kochankiem” i rozpisywały się o całej tej historii. Czatowali nawet
pod ich domem aby zadawać więcej pytań. Robiłeś co mogłeś aby to załagodzić,
nie byłeś zły na to co zrobił Simon. Po jakimś czasie zrozumiałeś, że nie
możesz go winić, cierpiał bardzo długo a świadomość życia z myślą, że zabił
Fran najpewniej by go wykończyła. Miał ciężkie życie i może właśnie śmierć
przyniosła mu ulgę. Był teraz tam na górze razem z Fran a to jej pragnął
najbardziej na świecie. Złożyłeś kupione kwiaty na nagrobku i usiadłeś obok
Nene.
- Przychodzisz tutaj codziennie? – pytasz ją
niepewnie.
Blondynka przenosi na ciebie smutne oczy i
potakująco kiwa głową. Jesteś zszokowany jak bardzo się zmieniła. Po dawnej,
wesołej i wygadanej Nene nie było śladu. Teraz wyglądała jak widmo, wychudzona,
zmęczona i najpewniej psychicznie wyczerpana nie przypominała dawnej siebie. Nie
mogłeś patrzeć na nią w takim stanie. Ująłeś jej dłoń w swoje ręce i posłałeś
pokrzepiające spojrzenie.
- Mi też jest ciężko, ale kiedyś w końcu
musi być lepiej – mówisz całkowicie szczerze. Dostrzegasz jak oczy blondynki
powoli zaczynają się szklić. Jest bliska płaczu.
- Nie mam już dla kogo żyć – wyrzuca z siebie
a zaraz potem wybucha morzem łez. Tobie po Fran pozostał wasz synek, Nene nie
miała nikogo.
- Masz Harrego, on potrzebuje cioci – prawda
była taka, że potrzebował w życiu kobiety, dziecko nigdy nie powinno wychowywać
się bez matki.
- Potrzebuje matki, a nią była Fran –
słyszysz w odpowiedzi co zasmuca i ciebie. Teraz oboje siedzicie z pustym
wzrokiem wbitym w nagrobek. Doskonale wiesz jak ona się czuje, przechodzicie
przez to samo i masz wrażenie, że tylko wy dwoje na świecie się teraz
rozumiecie. Po chwili Nene ociera mokre od łez policzki i wtula się w ciebie.
- Dlaczego akurat oni? Dlaczego ich nam
zabrali? – rzuca w przestrzeń, nie oczekując odpowiedzi.
Wzdychasz smutno. Tak młodzi ludzie nie
powinni nigdy umierać. Nie można zabierać matki od dziecka, męża od żony.
- Kiedyś do nich dołączymy. Fran po mnie
przyjdzie. Obejmę ją wtedy i odejdziemy z tego świata razem. Wtedy nic już nas
nie rozdzieli – mówisz wyobrażając sobie jak razem z ukochaną odchodzisz ramie
w ramie.
- Kiedyś znowu będziemy wszyscy razem, jak
za dawnych czasów – oznajmia Nene pozwalając spłynąć po swojej twarzy ostatniej
pojedynczej łzie.
***
Krótki rozdział, który miał pokazać życie po
tej całej tragedii. Następny będzie już epilog i ostatecznie pożegnamy się z tą
historią. Liczę, że wytrwacie do samego końca.
Co do braku obecności na waszych blogach,
bardzo bardzo przepraszam. Jest koniec semestru, wyciągam oceny, zaliczam
ostatnie rzeczy. Ogólnie teraz w mojej głowie tylko poprawy i ta nieszczęsna
maturka. Obiecuje, że niedługo wszystko nadrobię jak tylko znajdę chwile.
Niektóre wasze dzieła czytam, ale nie starcza mi czasu na pozostawienie śladu.
Dziękuje z całego serduszka za każde miłe
słowo pod poprzednim rozdziałem.
Jedno jedyne: <3
OdpowiedzUsuńNie mam nic więcej do napisania.
boże, ja nawet nie wiem, co powiedzieć... to takie bolesne, ale...ale piękne! ich historia, mimo ogólnego tragizmu, była tą wręcz wymarzoną...
OdpowiedzUsuńwidzę, że nie tylko ja znajdowałam ukojenie w pisaniu po utracie bliskiej osoby...
boli, ze został tylko epilog. no ale wszystko ma swój koniec...
Ten rozdział naprawdę chwyta za serce. Tak samo jak Anto, ja wciąż nie wierzę, że Fran nie ma. To jak jakiś sen. Czytanie o jego wewnętrznym bólu jest naprawdę trudne. Chyba za bardzo się z nimi zżyłam :(
OdpowiedzUsuńŚciskam ♥
Piękny rozdział.
OdpowiedzUsuńIch ból rozrywa serce! Spotkały ich dwa potężne cierpienia, spadły na nich tak nagle, że trudno się z nimi pogodzić. Anti i Nene nigdy się z tym nie pogodzą, a ty opisałaś ich cierpienia tak prawdziwie, że aż nie mogę uwierzyć! Czekam na epilog! Nadal nie mogę uwierzyć w to, że nie ma już Fran i Simona 😢
OdpowiedzUsuńDawno mnie nie było , nadrabiamy zaległości i rycze jak głupia . Boże to takie smutne . Zanim przeczytam jakieś kolejne opowiadanie zastanowię się porządnie i 1000 razy . Czekam na epilog .
OdpowiedzUsuńByłam ciekawa w jakim kierunku pójdziesz po tej tragedii i bardzo mnie cieszy, że zrobiłaś to tak naturalnie.
OdpowiedzUsuńNie wiem czemu, ale urzekł mnie ten motyw z nadgarstkiem i tatuażem.
Bardzo dobrze, że Anti wrócił do gry. Z pewnością swoje wycierpiał, ale przyda mu się powrót do normalności, tym bardziej, że ma dla kogo walczyć.
Biedna Nene. Dla niej to musiała być dopiero tragedia, skoro nawet oparła się o psychiatryk. Liczę, że i ona pójdzie za przykładem Antiego i krok po kroku wróci do normalności.
Czekam na epilog i pozdrawiam ;*