sobota, 29 października 2016

18. Ona jest wszystkim

„..Kochał ją tak bardzo i od dawna, że nie mógł pojąć żadnego innego cierpienia, które nie zaczynałoby się od niej”

Muzyka *


Nigdy nie lubiłaś wesel. Była to tylko strata pieniędzy, które zazwyczaj dawali rodzice by zakochani mogli ogłosić światu swoją wielką miłość. Wesele twojej siostry nie było wyjątkiem. Skończyłaś przy stole z rodzicami i waszą grubą ciotką Grace. Wysoka temperatura, wielki brzuch i zapach spoconych ciał skutecznie zniechęcił cię do tańca na Sali. Siedziałaś, więc w miejscu nie ruszając się przez większość imprezy i podjadając co chwile coś ze stołu. Miałaś gdzieś czy goście wiedzą, że jesteś w ciąży i masz spory apetyt czy po prostu biorą cię za wielką grubaskę, która jeszcze planuje powiększyć swój brzuch. Naprawdę miałaś za sobą ciężki czas. Jakieś kilkanaście godzin temu dopiero co rozstałaś się z miłością swojego życia a teraz musiałaś tutaj siedzieć i uśmiechać się sztucznie udając, że wszystko jest dobrze. Nawet rodzicom nie przyznałaś się do zerwania z Anto. Oni go uwielbiali, twierdzili, że nie mogli sobie wymarzyć lepszego zięcia i wypytywali jak żyje się wam w Madrycie. Nie chciałaś ich zawieźć, rozczarować, że w przeciwieństwie do Nene nie umiesz ułożyć sobie życia, więc kłamałaś jak z nut. Nieobecność Griezmanna tłumaczyłaś meczem.
- Córciu idź zatańcz chociaż jeden taniec – zachęcała cię matka jednocześnie poprawiając rozwaloną fryzurę. 
- Świetnie mi się tutaj siedzi, wole zostać, ale dziękuję za troskę mamo – odpowiedziałaś chwytając za kolejne leżące na tacy przed tobą winogrono.
W przeciwieństwie do ciebie większość gości chyba naprawdę dobrze się bawiła. Parkiet nie świecił pustkami, Nene wyciągała gości na środek i starała się rozmawiać z każdym. Wyglądała naprawdę zjawiskowo gdy w białej sukni przemieszczała się między stolikami. Jej długie blond włosy specjalnie na ten dzień pofalowane przykrywały jej plecy i poruszały się przy każdym ruchu głowy. Próbowałaś namierzyć wzrokiem również Simona jednak nie mogłaś go odszukać. Zapewne miał jakieś ważne obowiązki jako pan młody znikał co chwile przez co nie zdążyłaś z nim zamienić jeszcze ani słowa.
- Chyba pójdę się przewietrzyć – oznajmiłaś nie mogąc wytrzymać już duchoty w Sali i obrzydliwej mieszanki drogich perfum wszystkich gości która unosiła się w powietrzu.
Zostawiłaś torebkę swojemu tacie by ci jej popilnował i wyszłaś na powietrze przed wejście do wielkiej wynajętej Sali weselnej. Był środek nocy, więc dookoła panowała ciemność. Jedynym źródłem światła była właśnie sala za tobą. Wzięłaś kilka głębszych wdechów świeżego powietrza, którego tak potrzebowałaś i uśmiechnęłaś się lekko z ulgą. Ze wszystkich sił starałaś się nie myśleć dzisiejszego wieczoru o Antim. Bałaś się, że rozpłaczesz się tak po prostu przy wszystkich i tylko zrobisz aferę w tak ważnym dla siostry dniu. Jednak teraz gdy stałaś już na zewnątrz pozwoliłaś sobie na opuszczenie gardy. Przywołałaś w pamięci twarz niebieskookiego piłkarza i momentalnie poczułaś jak szklą ci się oczy. Tęskniłaś za nim, już tak cholernie za nim tęskniłaś, że ból związany z jego stratą nie pozwalał ci normalnie myśleć. Pragnęłaś, żeby tu teraz z tobą był, żeby cię przytulił, pocałował w czoło jak zwykle to robił. Westchnęłaś smutno i starłaś z policzka jedną pojedynczą łzę jaka popłynęła ci z oka. Nie pora by się rozklejać. Niespodziewanie po swojej prawej stronie usłyszałaś jak ktoś pociąga nosem. Przeklęłaś w myślach zła, że nie wzięłaś ze sobą komórki by oświetlić teren i dowiedzieć się czy na pewno nie jesteś tu sama.
- Jest tu kto? – zapytałaś niepewnie w przestrzeń.
Po chwili z ciemności wyłonił się Simon. Gdy jego twarz zbliżyła się do oświetlonych drzwi do Sali weselnej dostrzegłaś jego czerwone od płaczu oczy. Szybko wytarł policzki tak samo jak ty uczyniłaś to przed chwilą i stanął obok ciebie z udawanym, sztucznym uśmiechem na twarzy.
- Hej – rzucił po prostu ustawiając się tyłem do światła. Podeszłaś krok w jego stronę robiąc to samo. Staliście teraz obok siebie stykając się łokciami i wpatrując w ciemność przed wami.
- Co się dzieje? – spytałaś zatroskana. To raczej nie jest normalne, że pan młody płacze na własnym weselu.
- Właśnie zostaliśmy rodziną – powiedział z ironią w głosie.
Spojrzałaś na jego pełną bólu twarz, taką samą jaką kilka miesięcy temu widziałaś po balu gdy pijany urządził wtedy niezłą scenę. Gdy przyszedł wtedy z tobą porozmawiać był w totalnej rozsypce. Tak samo jak teraz. Dzisiaj jednak był dla niego cudowny dzień, ożenił się.
- To raczej dobrze tak? – zapytałaś zakłopotana, naprawdę nic z tego nie rozumiałaś.
- Poślubiłem nie te siostrę Lavelle, którą chciałem – włożył ręce do kieszeni i pociągnął nosem pewnie nie chcąc się znowu rozpłakać.
Nie miałaś pojęcia co o tym wszystkim myśleć. Jeszcze pare godzin temu pod kościołem Simon wyglądał na najszczęśliwszego mężczyznę na świecie teraz jednak na osobę, która jest na pogrzebie nie na weselu.
- Tęskniłem za tobą – cisze przerywa ponownie głos bruneta.
- Ja za tobą też – odpowiadasz zgodnie z prawdą.
Simon staje naprzeciwko ciebie i spogląda na twój brzuch. W jego oczach dostrzec można burzę emocji. W końcu pociąga nosem i podnosi na ciebie czerwone, zmęczone od płaczu oczu. Wygląda naprawdę żałośnie i smutno, aż ten widok ściska ci serce.
- Szybko urosła ta „fasolka” – mówi uśmiechając się przez łzy – już nie jest fasolką.
- To będzie chłopiec – informujesz i kładziesz  jego dłoń na swoim brzuchu – mocno kopie, możesz poczuć.
- Chłopiec – powtarza brunet jakby w amoku jeszcze szerzej się uśmiechając.
Widzisz, że Simon naprawdę czuje z nim więź, że przez okres kiedy mieszkaliście razem przywiązał się do tej „fasolki”. Stoicie tak przez chwile oboje wpatrując się z czułością w brzuch i oczekując kolejnego kopnięcia maluszka. W końcu Simon jakby wyrwany z amoku podnosi głowę, mruga kilkakrotnie i znowu nakładając na twarz sztuczny uśmiech oznajmia:
- Przepraszam, muszę już wracać do żony.

*

Byłaś pewna, że Simon nie jest szczęśliwy. Nie wiedziałaś dokładnie co się dzieje, ale patrząc na niego i Nene poruszających się wolno w rytm jednej z miłosnych ballad na środku parkietu czułaś, że to tylko gra. Twój przyjaciel pozornie wyglądał na zakochanego jednak w środku działo się coś o czym chyba nikt nie miał pojęcia. Nie wiedziałaś jak pomóc, zresztą wolałaś nie ingerować w to wszystko wiedząc, że wtedy zniszczyłabyś szczęście siostry. Nie dało się przecież zaprzeczyć, że może Simon nie kochał Nene, ale ona żywiła do niego uczucie tak mocne, że aż nie dało się tego opisać. Ślub był spełnieniem jej marzeń, od dzieciństwa podkochiwała się przecież w Simonie. Nie miałaś prawa niszczyć jej życie nawet jeśli ona kiedyś próbowała zniszczyć twoje. Sama wiedziałaś lepiej niż ktokolwiek inny jak to jest poślubić kogoś z rozsądku a nie miłości, więc nie mogłaś oceniać zachowania przyjaciela. Wyszłaś przecież za mąż za Gabriela bo tego oczekiwali wszyscy, doradzali ci i zachęcali. Stwierdziłaś, że można spróbować bo byłaś pewna, że nic lepszego w życiu cię nie spotka. Kto wie może Simon myślał podobnie a może naprawdę szczerze kochał twoją siostrę a jego wywnętrzę rozdarcie i demony były spowodowane czymś innym. Nim się obejrzałaś wesele zbliżało się do końca. Za oknami powoli robiło się jasno. Dochodziła piąta nad ranem i większość gości opuszczała już sale. Ty sama co chwile ziewałaś ze zmęczenia. Zdążyłaś opróżnić też całą tace z winogronami stojącą przed tobą, więc uznałaś to za znak do wyjścia. Podniosłaś się z miejsca i skierowałaś w stronę rodziców chcąc zapytać czy też się zbierają. Miałaś w planach odespać imprezę u nich w domu a dopiero potem zebrać się na lot powrotny.
- Idziesz już? – niespodziewanie zaczepiła cię Nene.
- Tak, muszę odpocząć – powiedziałaś przytulając siostrę na pożegnanie – wesele było świetne – dodałaś już bez przekonania.
Na twarzy blondynki pojawił się tajemniczy uśmiech. Złapała cię za rękę i pociągnęła w stronę wyjścia.
- Mam jeszcze dla ciebie niespodziankę – oznajmiła jakby nigdy nic porywając się z jej własnego wesela.
- Nie musisz zabawiać gości albo męża? – zapytałaś zdezorientowana widząc jak siostra wpycha cię do podstawionej pod sale taksówki.
- I tak już wszyscy wychodzą, a mam zadanie do wykonania – rzuciła puszczając ci oczko a potem zwróciła się do taksówkarza – wie pan gdzie ją zawieźć dałam wszystkie instrukcje.
- Nene co ty wyrabiasz? – podniosłaś głos nie rozumiejąc co się dzieje.
Blondynka zamknęła za tobą drzwi taksówki a potem schyliła się do ciebie byście mogły porozmawiać przez opuszczone w samochodzie okno.
- Wybaczyłaś mi to wszystko co ci zrobiła, okazałaś się najlepszą siostrą na świecie – wyczułaś wzruszenie Nene– dlatego teraz ja zrobię coś dla ciebie – pocałowała cię w policzek i dała znać kierowcy by ruszał.
Wszystko wydarzyło się tak szybko a ty nie miałaś zielonego pojęcia co się właściwie dzieje. Bałaś się co planowała twoja siostra. Spojrzałaś z zdezorientowaniem na kierowcę.
- Kocham cię siostrzyczko! – usłyszałaś jeszcze krzyk Nene gdy samochód ruszył – Zgódź się! – ostatniej części nie zrozumiałaś jednak już niedługo miałaś się przekonać o co chodziło.

*

Siedziałeś na plaży w Macon pozwalając bosym stopom zanurzać się w przyjemnym, zimnym piasku. To miejsce było dla ciebie niezwykle ważne. Na tej plaży w twoim dzieciństwie działo się najwięcej przełomowych momentów i wiązały się z tym miejscem najlepsze wspomnienia. To tutaj przyszedłeś w wieku 14 lat gdy musiałeś podjąć najtrudniejszą decyzję w życiu. Wtedy hiszpański klub zaoferował ci grę i szkolenie u siebie a ty musiałeś rzucić wszystko i wyjechać do obcego kraju. Pamiętasz jak dziś gdy siedziałeś tutaj ze łzami w oczach prosząc wszystkie możliwe moce tego świata aby pomogły ci zdecydować. Nie chciałeś opuszczać Macon, nie chciałeś wyjeżdżać z Francji i za nic w świecie nie chciałeś zostawić Fran. Byliście wtedy dziećmi, do szaleństwa zakochanymi w sobie dziećmi jednak już wtedy wiedziałeś, że to miłość na całe życie. Po kilku godzinach wpatrywania się w uderzające o brzeg fale zadecydowałeś, że to twoja szansa, że możesz zrobić prawdziwą karierę i musisz wyjechać. Wierzyłeś wtedy, że kiedyś tu wrócisz. Wmawiałeś sobie, że staniesz kiedyś na tym piasku po latach jako zawodowy piłkarz znany na całym świecie i będziesz trzymał za rękę miłość swojego życia, swoją Fran. Wtedy będziesz mógł powiedzieć, że dokonałeś dobrego wyboru. Los chciał jednak inaczej. Twój wyjazd zupełnie was rozdzielił, przez trzy lata staraliście się żyć na odległość jednak byliście za młodzi na taki związek. Ostatni raz byłeś w Macon w wieku 17 lat gdy rozstaliście się z Fran. Tamten dzień był najgorszym z możliwych i wywoływał w tobie falę smutku dlatego nie pojawiłeś się więcej w rodzinnej miejscowości. Tęskniłeś za tą plaża, za uliczkami które tak dobrze znałeś, za wszystkim, mimo to nie odważyłeś się wrócić. Nie wiesz nawet czego się bałeś, czemu omijałeś Macon jak tylko mogłeś, może bałeś się spotkać tutaj Fran. Dzisiaj jednak to zrobiłeś. Pozwoliłeś wrócić wszystkim wspomnieniom. Przyjechałeś za miłością swojego życia, bo tam gdzie było serce Francine tam było też twoje. Ona kochała Macon najbardziej na świecie, więc i ty w końcu musiałeś pokonać tkwiący w tobie lęk i tutaj wrócić. Siedziałeś, więc teraz na plaży obserwując powoli wschodzące słońce. Nastawał nowy dzień, wszystko budziło się do życia. Dzisiejszy dzień miał by przełomowy. Zdecydowałeś się na coś wielkiego. Zrozumiałeś swój błąd i chciałeś walczyć o miłość swojego życia. Ona była wszystkim co miałeś i nie mogłeś pozwolić by odeszła przez twoją głupotę. Czas udowodnić swoje uczucia.

*

Taksówkarz bez słowa wysadził cię na plaży. Ze stresu serce waliło ci jak oszalałe. Nie przepadałaś za niespodziankami, szczególnie gdy siostra podczas swojego wesela pakuje cię i każe gdzieś wywieźć. Nene słynęła z szalonych pomysłów, więc mogłaś spodziewać się naprawdę wszystkiego. Niepewnie ruszyłaś w dół plaży. Zdjęłaś niewygodne eleganckie buty które musiałaś ubrać na uroczystość i zanurzyłaś stopy w piasku. Dawno tutaj nie byłaś. Na sam widok tego miejsca zrobiło ci się ciepło na sercu. Pozwoliłaś by wiatr rozwiewał ci włosy i wpatrywałaś się w cudowny wschód słońca przed tobą. Niespodziewanie zauważyłaś, że ktoś siedzi na piasku dosłownie kilka metrów od ciebie. Mężczyzna podniósł się i ruszył w twoim kierunku a ty dopiero wtedy zdałaś sobie sprawę kto to. Zaczęłaś nerwowo oddychać nie wiedząc jak to w ogóle możliwe. Przed tobą jakby nigdy nic stanął Anti. Miał rozwalone od morskiego wiatru włosy, zaspane i czerwone oczy nie wiedziałaś czy od płaczu czy może od zmęczenia. Zapewne wyglądał tak bo ostatnie kilka godzin spędził wciśnięty w niewygodny samolotowy fotel lecąc tutaj. Staliście przez chwile w ciszy a ty miałaś w głowie milion pytań. Co tu robi, dlaczego przyleciał, gdzie Erika i co z jej rozprawą. Nie zadałaś jednak żadnego bo on po prostu nagle odsunął się na bok ukazując ułożony za jego plecami napis z kamyczków na piasku „Wyjdziesz za mnie?” Zaczekał aż zdążysz przeczytać a potem widząc twoje wielkie, zaskoczone oczy po prostu przyciągnął cię do ciebie i zamknął wasze usta w pocałunku. Najbardziej namiętnym, czułym i najcudowniejszym pocałunku w twoim życiu. Potem odsunął się do ciebie, ale tylko na milimetr, oparł swoje czoło o twoje i wyszeptał:
- Przepraszam, zawaliłem wiem. Ty jesteś całym moim światem, ty i nasz synek. Kocham cię, więc proszę wyjdź za mnie.
W tym momencie dociera do ciebie sens słów siostry. „Zgódź się” wiedziała o wszystkim, pomogła Antiemu w ukartowaniu tego wszystkiego. Byłaś jej niezmiernie wdzięczna, tym jednym czynem wymazała wszystkie swoje winy.
- Wybaczysz mi? Proszę Fran powiedz, że mi wybaczysz. Byłem głupi, cholernie głupi. Erika mnie omotała a ty od początku miałaś racje. Naprawię wszystko. Dzwoniłem już nawet do agenta, żeby przesłał oferty klubów, nie musimy mieszkać w Madrycie. Wiem, że nie czujesz się tam dobrze, zmienię klub na taki jaki wybierzesz. Założymy rodzinę gdzie postanowisz. Tylko proszę kochanie wybacz mi i zgódź się. Wyjdziesz za mnie? – po tych słowach wyjał z kieszeni czerwone pudełeczko z pierścionkiem i ukląkł przed tobą z błagalnym spojrzeniem. Stałaś przez chwile w osłupieniu jednak potem uśmiechnęłaś się szeroko i zarzuciłaś Antiemu ręce na szyje i pocałowałaś go. To był najpiękniejszy dzień w twoim życiu.
- To znaczy tak? – zapytał niepewnie piłkarz gdy oderwaliście się od siebie.
- Tak – odpowiedziałaś z uśmiechem kiwając głową. Nie dowierzałaś w to co się działo.





***
Nie było tego w rozdziale, ale jak można się domyśleć Anto odpowiednio rozprawił się z Erika. 

Dzisiaj zaplanowałam rozdziały do końca, teraz tylko muszę je do końca napisać a z tym przez obowiązki szkolne bywa ciężko. Powolutku jednak zbliżamy się do zakończenia.

Ktoś pytał pod poprzednim rozdziałem co z drugim opowiadaniem czyli niepewnością uczuć. Aktualnie mam dylemat czy po zakończeniu francuskiego snu powrócić właśnie do niepewności czy ruszyć z zupełnie nową historią którą od niedawna mam w głowie. Jak zapadnie decyzja poinformuje was kochane.

Do następnego.

sobota, 22 października 2016

17. To wszystko kruche

"Uświadomił sobie, że nie kochał jej jeszcze nigdy tak bardzo, jak właśnie w tej chwili: kiedy patrzył jak odchodzi."

Każdy ma w swoim życiu osobę która pojawia się i znika co jakiś czas wywracając przy tym nasz świat do góry nogami. Obiecuje się wtedy, że to ostatni raz kiedy wpuszczamy ją ponownie do swojego życia lub ostatni raz gdy się z tą osobą żegnamy. Wiadomo jednak, że nigdy nie udaje się dotrzymać tych obietnic szczególnie gdy taką osobą jest ktoś z naszej rodziny. W twoim przypadku była to twoja siostra. Pojawiła się jak zawsze bez zapowiedzi, nagle po długiej nieobecności. Powinnaś wstać, udać, że jej nie widzisz i szybko wyjść jednak nie potrafiłaś. Od czasu jej zniknięcia nie było dnia w którym nie myślałaś  co u niej, jak sobie radzi. Tak po prostu najzwyczajniej na świecie mimo tych wszystkich okropności kochałaś ją i dawno wybaczyłaś krzywdy. W końcu okazało się, że na swój pokręcony sposób niszcząc twoje małżeństwo pomogła ci. Nie byłaś pewna czy gdyby nie Nene to byłabyś teraz z Antim. Czas ugasił twoją złość jaką wcześniej żywiłaś do siostry i pozwolił zapomnieć. Dlatego powoli podniosłaś się z posadzki i stanęłaś naprzeciwko siostry gotowa wysłuchać wszystkiego co ma do powiedzenia. Blondynka spuściła wzrok i przez chwile wpatrywała się w posadzę aż wreszcie zebrała w sobie siły i podeszła bez słowa cię przytulając.
- Przepraszam – wyszeptała ci do ucha.
Uśmiechnęłaś się delikatnie czując, że właśnie w tym momencie zakopałyście topór wojenny. Stało się to co powinno się stać dawno temu.
- Już dobrze – powiedziałaś ciepło gdy odsunęłyście się od siebie.
Przypatrzyłaś się uważnie Nene zdając sobie sprawę, że od kiedy ostatnim razem się widziałyście coś się zmieniło. Nadal była szczupłą, seksowną blondynka z niewinnym uśmieszkiem, ale biła od niej nieopisana radość. Na kilometr dało się wyczuć jej szczęście co dało ci do myślenia. Twoja siostra wyglądała na zakochaną. Nie widziałyście się dobre 9 miesięcy, więc nie dziwne, że coś mogło się zmienić, najwidoczniej zmianą był fakt, że była zauroczona po uszy.
- Coś się stało? – zapytałaś od razu.
Czekając na odpowiedź poczułaś lekki lęk. Nene słynęła z tego, że gdzie się pojawiała zaczynały się kłopoty. Jej radość chociaż cię cieszyła niosła też sporo niepokoju o własne losy.
- Ohhh Frani – zaszczebiotała wesoło blondynka – tyle się zmieniło.
- Mam nadzieje, że pozytywnie? – spytałaś szybko licząc na twierdzącą odpowiedź.
- Tak, oczywiście – Nene w charakterystyczny dla siebie sposób zaczęła gestykulować rękoma. Robiła tak zawsze gdy coś mocno ją ekscytowało – Przyjechałam tutaj do ciebie specjalnie aby cię poinformować jak najszybciej. Dlatego bardzo się cieszę, że między nami jest już dobrze.
- Jesteś moją siostrą wybaczę ci wszystkie twoje wybryki – oznajmiłaś z uśmiechem.
- Siostra ponad jakiś tam mężczyzn no nie? – po pomieszczeniu rozniósł się wesoły chichot Nene.
Chyba po raz pierwszy w życiu czułaś, że naprawdę dogadujesz się z siostrą, że zniknęły wszystkie podziały. Wreszcie wasza relacja miała szanse obrać normalny, zdrowy tor jak w przypadku setek innych rodzeństw.
- Dobra mów czym się tak ekscytujesz – powiedziałaś wyraźnie już ciekawa tej nowiny dla której blondynka pokonała tyle kilometrów.
- Wychodzę za mąż! – zaszczebiotała radośnie Nene a ty poczułaś jakby ktoś zdzielił cię po głowie.
Normalnie cieszyłabyś się z tej nowiny, ale teraz miałaś złe przeczucia. Z radości i ekscytacji wywnioskowałaś, że tym szczęściarzem musiał być ktoś wyjątkowy i naprawdę chciałaś się mylić co do swoich przypuszczeń. Posłałaś siostrze błagalne spojrzenie, które mówiło więcej niż tysiąc słów. Chciałaś, bardzo chciałaś żeby zaprzeczyła i podała kogoś innego jako swojego przyszłego męża, ale za dobrze znałaś Nene i sama znałaś już odpowiedź.
- Tylko mi nie mów, że z nim – wyszeptałaś.
- Z Simonem! – pomieszczenie zalała kolejna fala pisku i ekscytacji Nene.
Przez dobre kilka minut stałaś w kompletnym szoku wpatrując się w siostrę jak w Ufo. Nie mogłaś pojąc jak przez te 5 no właściwie już 6 miesięcy mogło się tyle zmienić, że oni zdążyli się w sobie zakochać. Jak Simon mógł tak szybko o tobie zapomnieć.
- Nie cieszysz się? – usłyszałaś zawód w głosie blondynki.
- Nie, oczywiście, że się cieszę. Gratluje wam bardzo tylko po prostu jestem w szoku.
- Na początku też byłam zdziwiona gdy kilka miesięcy temu Simon zjawił się po moim drzwiami. Opowiedział mi wszystko co się stało. Pocieszałam go, byłam przy nim. Spędzaliśmy ze sobą mnóstwo czasu i…i jakoś po prostu to się stało. Ja zawsze go kochałam a wtedy on też pokochał wreszcie mnie. Stało się to na co czekałam całe życie – widziałaś iskierki w oczach siostry gdy o tym mówiła. Dla niej naprawdę było to spełnienie marzeń.
- Jesteście pewni, że chcecie ślubu tak szybko? – zapytałaś bo nie mogłaś pojąc ich pośpiechu.
- To los tego chce gdy udaliśmy się do naszego kościoła w Macon, ksiądz powiedział, że właśnie zwolnił się termin na najbliższy weekend bo jakaś para zrezygnowała, więc to jakby znak od losu. Wzięliśmy go od razu. Dlatego tutaj jestem musze sama powiadomić jak najszybciej najbliższych.
- Rodzice wiedzą? – spytałaś chociaż znałaś odpowiedź, gdyby powiedziała rodzicom od razu wyperswadowaliby to z jej głowy.
- Jestem dorosła – ofuknęła cię – miałam plan polecieć do nich gdy tylko poinformuje ciebie.
Czułaś się jak w jakieś ukrytej kamerze. Twoja siostra zjawia się po 9 miesiącach nieobecności i oznajmia ci, że bierze ślub z twoim najlepszym przyjacielem. Po prostu jakieś jaja.
- Czemu Simon nie przyleciał? – zapytałaś gdy po chwili zdałaś sobie sprawę, że przy zapraszaniu na ślub powinna być przyszła para młoda w komplecie.
- Poleciał informować swoją rodzinę, musimy się spieszyć sama rozumiesz.
Kiwnęłaś ze zrozumieniem głową chociaż żałowałaś, że nie mogłaś go zobaczyć. Tęskniłaś za nim, teraz wiedziałaś, że po jego ślubie nic już nie będzie takie samo. Nie będzie mogło być jak dawniej. Chwile później zdecydowałyście się z Nene udać do kawiarni i obgadać jeszcze wszystko. Twoja siostra zaraz musiała ruszać w dalszą drogę a ty nadal nie wierzyłaś w to co ci obwieściła i musiałaś dopytać o wszelkie szczegóły. Tak spędziłyście przy kawie prawie trzy godziny. Musiałaś przyznać, że blondynka się zmieniła, nadal była twoją postrzeloną, szaloną siostrą jednak dało się zauważyć, że Simon miał na nią wpływ. W minimalnym stopniu się uspokoiła, zrobiła o wiele bardziej milsza, serdeczna i przyjazna. Tak jakby jej wcześniejsze zachowania, jej złość, uszczypliwość, przebiegłość i knucie było spowodowane tylko i wyłącznie jej nieodwzajemniona miłością do Simona. Gdy wreszcie on również ją pokochał jakby wszystko co złe się z niej ulotniło.

*

Kiedy Fran oznajmiła ci swoją nowinę nie byłeś zadowolony, ale zgodziłeś się pojechać z nią na ślub. Nie cieszyło cię, że ponownie spotka się z Simonem, dalej uważałeś tego chłopaka za zagrożenie. Nie obchodziło cię to, że brał ślub uważałeś, że mimo wszystko mógł coś czuć do twojej Fran i obawiałeś się co zrobi. Wiedziałeś jednak, że to ważne wydarzenie dla twojej ukochanej, więc musiałeś się jakoś zmusić. Na najbliższy weekend nie zapowiedzieli ci meczu, więc wystarczyło wziąć dwa dni wolnego od treningów i już. Tak kolejne dni mijały ci na przygotowaniach do ślubu. Fran pojechała zamówić ci nowy garnitur, sama długo szukała dla siebie sukienki. Widziałeś jak bardzo cieszyła się na samą możliwość lotu do Macon chociaż na chwile. Nie mogłeś już dłużej udawać, że nie zauważasz, że chyba męczyła się tutaj w Madrycie z tobą i Erika. Dostrzegałeś jej radość gdy mówiła, że na ślubie wreszcie spotka się z rodzicami, że Simon i Nene będą brali ślub w tym samy kościele w którym wy przed laty mieliście pierwszą komunie i chrzciny. Ty w rodzinnym mieście nie byłeś od czasu ostatniej wizyty kilka lat temu gdy rozstaliście się wtedy z Fran na dobre. Mieliście wtedy po 17 lat, teraz macie po 25 a twoja noga nie stanęła w Macon od tego czasu. Bałeś się też trochę masy wspomnień, tego wszystkiego co tam zastaniesz. Dla twojej ukochanej Macon było wszystkim, najważniejszym miejscem na ziemi dla ciebie tylko miastem z dzieciństwa, które przypominało ci o twoim dawnym życiu. Kiedy w końcu nadszedł dzień wylotu na ślub Erika oznajmiła ci, że jutro ma swoją pierwszą rozprawę i nie chce iść sama bo chciałaby abyś wspierał ją w tym wszystkim. Nie miałeś pojęcia co robić. Dwie ważne dla ciebie kobiety i ich dwa ważne wydarzenia. Erika powtarzała ci, że rozprawa na pewno nie potrwa długo a twoje wsparcie bardzo jej pomoże. Pomyślałeś, że Fran na pewno nie będzie sama na ślubie, będzie tam mnóstwo jej bliskich a Erika byłaby na rozprawie zupełnie sama. Z pewnością ciężko jest walczyć o córkę gdy nie ma nikogo kto cię wspiera. Ciężko było podjąć decyzję. Kochałeś Fran jednak czułeś, że powinieneś zachować się względem Eriki jak dobry przyjaciel i jej pomóc.

*

Taksówka wysadziła was pod lotniskiem. Złapałaś za rączkę walizki w której znajdowały się wszystkie potrzebne na wesele rzeczy i skierowałaś do terminala. Była noc, lot do Macon trochę trwa a już jutro po południu odbywała się ceremonia. Odwróciłaś się zdziwiona w stronę Antiego, który nadal nie ruszył się z miejsca.
- Co się dzieje? Zaraz mamy lot musimy się pospieszyć – oznajmiłaś ponaglając go.
- Nie mogę lecieć – nagle z ust piłkarza padło wyznanie, które kompletnie cię zszokowało.
Przez kilka sekund staliście w ciszy a Griezmann smutno wpatrywał się w chodnik pod sobą nie podnosząc na ciebie wzorku.
- I mówisz mi to teraz? Na kilka minut przed odlotem? – zapytałaś podnosząc już lekko głos. Byłaś wściekła.
Anto zrobił kilka kroków w twoją stronę objął twoją twarz dłońmi i wpatrywał się w ciebie z bólem bijącym z jego oczu.
- Kochanie przepraszam – zaczął cicho – kocham cię najbardziej na świecie, ale muszę być jutro przy Erice. Ona ma tą rozprawę, ktoś musi ją wspierać.
Złość buzująca w tobie nakazała ci odepchnąć dłonie piłkarza i odsunąć się z wściekłością w oczach. Dotarło do ciebie, że wybrał ją. Postawił jej sprawy ponad ciebie. Znosiłaś te głupie babsko tylko dla niego. Wmawiałaś sobie, że miłość jaką żywisz do Anto jest tak wielka, że wytrzymasz obecność Eriki aż się wyniesie. Znosiłaś jej kłótnie, krzyki i ciągłe zajmowanie łazienki po złości wtedy gdy ty jej potrzebowałaś. Znosiłaś to wszystko dla niego a teraz on tak po prostu postawił ją ponad ciebie. Nie chce jechać z tobą na wesele bo musi być przy niej. Nie słyszałaś nigdy większej bzdury.
- Wyślesz ciężarną dziewczynę samą do innego kraju? – krzyczysz ze złością. Puszczasz trzymaną rączkę walizki bo czujesz jak ze złości aż drżą ci ręce – Czy ty nie widzisz, że ona chce za wszelką cenę zniszczyć nasz związek?
- Ona ma problemy – słyszysz w odpowiedzi i nie wytrzymujesz. Masz dość tej całej Eriki, tego cholernego miasta, masz dość nawet Antiego.
- Ta przeprowadzka to była pomyłka! Jedna wielka cholerna pomyłka! – krzyczysz wymachując rękami. Masz gdzieś czy ktoś ci się przygląda, czy wezmą cię za wariatkę. Masz dość tych pokręconych Hiszpanów.
- Nie mów tak – Anti próbuje do ciebie podejść ale cofasz się o krok.
- Odkąd ona się pojawiła wszystko jest nie tak! Już mnie nie kochasz i przyznaj to wreszcie! Chcesz tylko dziecka, nie mnie! – czujesz, że wreszcie powiedziałaś na głos to co trzymałaś w sobie.



- Kochanie nie mów tak ja cię kocham – Anti próbuje załagodzić sprawę, ale ty nawet go nie słuchasz.
- Jedź sobie do tej idiotki! Rób co chcesz! Stwórzcie piękną, kochając rodzinę gdy odzyska Mie! Mnie to już nic nie obchodzi!
Piłkarz podchodzi do ciebie i mimo twojego sprzeciwu obejmuje cię siłą. Stoicie w ciszy w uścisku a ty czujesz jak powoli złość z ciebie uchodzi. Nie czujesz jednak ulgi. Złość zastępuję smutek i żal. Do oczu napływają ci łzy. Moczysz koszulkę Antiego. W końcu odsuwasz się od niego. Wycierasz mokre policzki i mówisz coś co sprawia, że i oczy bruneta zaczynają się szklić:
- Żałuje, że ponownie się spotkaliśmy. Trzeba było zakończyć naszą znajomość osiem lat temu.
Oboje stoicie wpatrując się w siebie i pozwalając spływać słonym łzom po waszej twarzy. Nagle cisze między wami przerywa dzwonek z telefonu Antiego. Piłkarz z zakłopotaniem wyjmuje telefon z kieszeni a na wyświetlaczu dostrzegasz imię Eriki. Momentalnie chwytasz za rączkę walizki wiedząc, że teraz masz siłę to zrobić a za moment możesz się zawahać.
- To koniec – mówisz przez łzy i odwracasz się kierując do wejścia na lotnisko.
Nie odwracasz się ani razu jednak doskonale wiesz, że odprowadza cię wzrokiem do końca. Czujesz jak serce wyrywa ci się z piersi i chce do niego biec. Czujesz jak właśnie przekreślacie wasze wspólne życie. W momencie w którym przekraczasz wejście słyszysz za sobą jak ktoś krzyczy twoje imię. Wiesz, że to on, wiesz bo tylko on jeden na świecie tak wypowiada twoje imię, że serce ci się zatrzymuje. Idziesz jednak dalej. Dla ciebie on już dokonał wyboru, wybrał Erike, więc dla was jest już za późno. Obejmujesz dłonią brzuch wiedząc, że to jedyne co ci po nim pozostanie. Czujesz jak z każdym krokiem serce krwawi ci coraz bardziej.

*

Wracasz taksówką wpatrując się w mijane latarnie. Oglądasz dobrze ci znane Madryckie ulice i nie możesz pozbyć się uczucia pustki. Po policzkach strumieniami lecą ci słone łzy. Taksówka widzi, że jesteś w rozsypce i jesteś mu naprawdę wdzięczny, że o nic nie pyta, nie próbuje rozpocząć rozmowy. Zdajesz sobie sprawę, że twoja największa życiowa miłość właśnie cię opuściła, że stało się to czego tak się obawiałeś. Podświadomie czułeś, że nie odnajdzie się w Hiszpanii, że za bardzo kocha Francje. Do tego wszystkiego dołożyła się jeszcze Erika i jej zachowanie, potem na koniec twoja decyzja i tak o to straciłeś Fran. Nawet nie wiedziałeś co robić gdy tak po prostu chwyciła rączkę walizki i odeszła. Stałeś osłupiony i tylko patrzyłeś jak wali ci się życie, kiedy krzyknąłeś jej imię było już za późno. Uczucia smutku gdy traci się ukochaną osobę nie da się opisać. Jest to dziura, pustka której nie da się niczym wypełnić. Można tylko wpatrywać się w plecy ukochanej gdy odchodzi. W duchu liczyć na to, że się odwróci jednak gdy tego nie zrobi wiadomo, że już wszystko skończone, że nie ma co ratować.
Po piętnastu minutach znalazłeś się wreszcie pod drzwiami mieszkania. Był środek nocy, więc nie chcąc budzić Eriki wślizgnąłeś się do środka jak najciszej. Mocno się zdziwiłeś widząc zapalone w salonie światło. Już z korytarza usłyszałaś odgłosy rozmowy, najwidoczniej Erika rozmawiała z kimś przez telefon. Stanąłeś w progu salonu zaciekawiony tak ożywiona dyskusją w środku nocy.
- Nie wiem co jeszcze mam zrobić, żeby go odzyskać. Naprawdę mówię ci próbuje wszystkiego – siedząca na kanapie Erika nie zdążyła cię dostrzec i kontynuowała – zgrywam największą ofiarę tego świata, co chwile proszę o pomoc. Wszystko na nic on nie widzi świata poza tą Francine, chyba naprawdę ją kocha. Wiem tak wiem, że miałam go odzyskać ale po prostu nie wiem już jak.
Osuwasz się po ścianie w przedpokoju nie dowierzając w to co usłyszałeś. Fran miała racje, jak zawsze mogłeś jej posłuchać. Popełniłeś największy błąd życia.

*



Przeklinasz w myślach francuskie linie lotnicze i zdyszana biegniesz do najbliższej toalety na lotnisku. Właśnie wylądowałaś w Macon jednak przez opóźnienie lotu o 4 godziny byłaś bliska spóźnienia się na ślub siostry. W pośpiechu przebierałaś się w łazience nie zważając na zdziwione spojrzenia gdy opuściłaś kabinę wystrojona w weselną kreacje. Czułaś jakby wszystko było przeciwko tobie, jakby świat cię za coś nienawidził i karał przy każdej możliwej okazji. Wybiegłaś przed lotnisko i złapałaś pierwsza lepszą taksówkę zerkając w panice na godzinę w telefonie. Zdecydowałaś się od razu z lotniska jechać pod kościół, była szansa, że może cała ceremonia się opóźniła i zdążysz. Ponaglałaś kierowcę i obiecałaś dodatkowe 10 euro jeśli dojedziesz na czas. Korki jednak skutecznie pokrzyżowały ci plany. W końcu zdyszana, spocona i z nie ułożonymi włosami wygrzebałaś się z taksówki pod kościołem. Usłyszałaś oklaski i wiwaty a gdy podniosłaś głowę zdałaś sobie sprawę, że ceremonia właśnie się kończyła a zakochana para młoda opuszcza kościół. Dostrzegłaś cała swoją rodzinę, ślicznie wyglądająca Nene, która wręcz błyszczała na tle wszystkich innych. Na koniec dostrzegłaś jego. Simon trzymał swoją świeżo upieczoną żonę za rękę i uśmiechał się w stronę zebranych pod wejściem bliskich. Wyglądał na szczerze zakochanego, na szczęśliwego. Dopiero wtedy, w tym momencie zdajesz sobie sprawę, że on ułożył sobie życie a ty nie. Minęło tyle miesięcy a ty znowu wróciłaś do punktu wyjścia. Byłaś samotną kobietą z dzieckiem w drodze wystawioną przez miłość swojego życia. Tylko tym razem nie było już przy tobie Simona, który by cię wspierał. Nagle widząc swoją siostrę i przyjaciela zakochanych i spełnionych poczułaś ukucie zazdrości. Mieli wszystko, mieli siebie. Też zamarzyłaś o białej sukni i wystawnym weselu. Wszyscy dookoła układali sobie życie tylko nie ty. Nawet twoja młodsza, postrzelona siostra. Spojrzałaś w kierunku roześmianej Nene która machała dłonią z obrączką przed twarzą jednego z gości. Potem przeniosłaś wzrok na Simona, który podniósł głowę ponad tłum gości i na kilka sekund wasze spojrzenia się spotkały a ciebie ogarnęła fala smutku i tęsknoty. Brakowało ci go, naprawdę mocno ci go brakowało. 




***
Simon i Nene razem. Ktoś się spodziewał?
 Co do rozstania Fran i Anto to niestety nasza francuzka nie wytrzymała. Plus poród coraz bliżej, więc hormony i stres nie pomagają. 
Od przyszłego rozdziału powróci muzyka. Polecam odtwarzać w tle do czytania. 
Do następnego.


sobota, 15 października 2016

16. W związkach chodzi o dużo więcej niż tylko o miłość


„Ona ma to, za czym ja umieram z tęsknoty,
Może zawsze spojrzeć w jego niebieskie oczy.
Ona ma to, czego ja mieć nigdy nie będę miała,
Ma jego miłość, której ja od dawna szukałam.” 
- Erika. 

Od przyjazdu Eriki minęło już kilka dni a ty nadal chodziłaś podenerwowana. Okazało się, że była dziewczyna twojego ukochanego ma problemy finansowe po tym jak jej bogacz z Barcelony postanowił kopnąć ją w tyłek, zabrać swoją córkę i zostawić Erike z niczym. Na początku się cieszyłaś bo w sumie dostała za swoje. Skrzywdziła, zdradziła i oszukała Anto, więc potem karma do niej wróciła i dostała to samo. Z drugiej strony trochę jej współczułaś. Jak można zabrać matce dziecko i zakazać zbliżania się. Erika planowała rozpocząć sądową walkę o swoją córeczkę, ale brakowało jej na wszystko funduszy. Nie miała nawet gdzie mieszkać. Oczywiście dobroduszny Anti zaproponował, że na początku może zostać w waszym mieszkaniu. Średnio uśmiechał ci się ten pomysł, ale milczałaś bo co innego mogłaś zrobić. Szczególnie trudno znosiło ci się obecność tej kobiety gdy nawet nie ukrywała niechęci do ciebie. Przy każdej możliwej okazji adorowała za to Griezmanna. Gdy zwróciłaś na to uwagę piłkarz powiedział, że przesadzasz. Powoli traciłaś cierpliwość.
- Długo jeszcze będzie tu mieszkać? – pytasz z irytacją Antiego gdy Erika zamknięta w łazience bierze prysznic.
- Nie wiem, musi załatwić swoje sprawy – słyszysz w odpowiedzi.
- Jestem w ciąży a życie pod jednym dachem z twoją ex dziewczyną mi nie służy – rzucasz mijając piłkarza.
- Wytrzymaj jeszcze trochę – czujesz jak Anti przyciąga cię do siebie i przytula od tyłku ukrywając twarz w twojej szyi i włosach.
- Nie wiem czy dam radę – wzdychasz – jej rodzina nie może pomóc?
Słysząc twoje pytanie piłkarz przewraca oczami. Wiesz, że ma już dość twojego narzekania, ale ty jeszcze bardziej masz dość tej całej Eriki.
- Dobra już dobra – podnosisz ręce w geście poddania się – jakoś przecierpię, ale postaraj się żeby załatwiła co ma załatwić jak najszybciej, znalazła sobie własne mieszkanie i zniknęła.
- Oh ty moja cierpiętnico – Anti całuje cię w czoło a potem na chwile się zamyśla.
- Coś się stało? – pytasz zaciekawiona jego miną.
- Wpadłem teraz na dobry pomysł – mówi szczerząc się – pójdźmy dzisiaj razem na kolacje do jakiejś fajnej restauracji. Co ty na to? Może dzięki temu łatwiej wam się będzie siebie znosiło? Może nawet się polubicie?
- Nigdy jej nie polubię – rzucasz szybko – jednak dla ciebie ponieważ kocham cię najbardziej na świecie mogę się poświęcić i pójść na tą kolacje.
- Świetnie – oznajmia rozentuzjazmowany piłkarz – to lecę zarezerwować stolik.
Kolacja z Eriką była ostatnią rzeczą na którą miałaś ochotę, ale dawno nie wychodziłaś nigdzie z Antim, więc się zgodziłaś. Przez ciąże i niezwykle ciężki już brzuch głównie siedziałaś w domu. Dzisiaj miałaś ochotę to zmienić. Nastawiłaś się na miły wieczór z ukochanym.

*

Zanim w ogóle ruszyliście do restauracji musiałeś naczekać się na dziewczyny w salonie. Erika pojawiła się wreszcie w obcisłej czerwonej sukience i z mocno podkreślonymi czerwonymi ustami. Wyglądała na typową hiszpankę. Co prawda po ciąży z Mia zostało jej parę kilo więcej, ale nie zabrało jej to nic z seksapilu. Gdy Fran zobaczyła ten strój oczywiście posłała ci poirytowane spojrzenie lecz udałeś, że go nie widzisz. Naprawdę nie dostrzegałeś tych oznak które niby widziała twoja Fran mówiąc, że Erika podrywa cię i kokietuje na każdym kroku. Kiedy wreszcie udało wam się wyjść i dotrzeć do restauracji byłeś uradowany. Zasiadłeś do stołu z wielkim uśmiechem na twarzy. Dostaliście stolik na lekkim uboczu, sam o to poprosiłeś martwiąc się, że gdybyście byli zbytnio na widoku jacyś fani mogliby wam przeszkodzić. Często zdarzało ci się, że podczas spaceru z Fran ktoś was zaczepiał i prosił cię o zdjęcie. Ludzie też zazwyczaj gratulowali ci dziecka co akurat napawało cię dumą. Nie mogłeś już doczekać się swojego potomka. W końcu po długim oczekiwaniu kelner podał wam pierwsze danie na co od razu chwyciłeś sztućce. Kochałeś jeść.
- Opowiedz nam coś o swojej córeczce – miła atmosfera całego spotkania prysła w momencie gdy twoja ukochana Fran zadała to pytanie.
Erika od razu spochmurniała, odłożyła widelec i spojrzała na panne Lavelle w sposób z którego dało się wyczytać wszystkie negatywne emocje. Ty przeżuwałeś jeszcze powoli swoje danie, ale zdawałeś sobie sprawę, że zaraz rozpocznie się bitwa. Przełknąłeś kęs bardzo powoli i wyczekująco wpatrywałeś się w kobiety. Ta kolacja nie była jednak wcale dobrym pomysłem.
- Ma na imię Mia – hiszpanka wycedziła przez zęby – uwielbiała Antoine a on uwielbiał ją.
- Teraz Anti będzie miał dziecko którego ojcostwa jest jednak pewny w stu procentach – o mało nie zakrztusiłeś się jedzeniem słysząc tą docinkę Fran. Nie znałeś jej od tej strony. Byłeś zdziwiony jak bardzo zmieniała ją zazdrość.
- Francine dosyć – powiedziałeś stanowczo gdy udało ci się jakoś przełknąć posiłek.
- Jakoś twój chłopak nie żywi do mnie urazy – skwitowała Erika posyłając w stronę ciężarnej sztuczny uśmiech.
Fran oczywiście chciała już coś odpowiedzieć, ale złapałeś ją pod stołem za rękę. Chciałeś dać jej tym do zrozumienia, że już wystarczy. To miał być naprawdę miły wieczór. Nie cieszyłeś się oglądając dwie tak ważne w twoim życiu kobiety, które się kłóciły.
- Wracając do mojej córeczki to jest prawdziwym aniołkiem. Muszę ją odzyskać. Ten człowiek nie zasługuje na opiekę nad nią – zauważyłeś, że Erike naprawdę dotknął ten temat. Tak bardzo chciałeś jej pomóc.
- Spokojnie wynajmę ci najlepszego adwokata – zignorowałeś przeszywający cię złowrogi wzrok Fran i mimo wszystko dotknąłeś z troską dłoni hiszpanki. Postanowiłeś, że zrobisz wszystko by Mia i Erika były bezpieczne i jak najdalej od tamtego człowieka – pomogę wam – powiedziałeś z uśmiechem.

*

O mało nie wybuchłaś widząc triumfalny wzrok tej idiotki kiedy Anti ją pocieszał. Nie wiedziałaś czy to mężczyźni są tak ślepi i głupi czy o co chodzi. Erika świetnie grała ofiarę i biedną skrzywdzoną kobietę, której odebrano córeczkę. Wiedziała jak takie rzeczy działają na Antiego. A on ślepo się w nią wlepiał, współczuł i wydawał na osobę która tak go skrzywdziła niewyobrażalne sumy. Teraz chciał wynająć jej jeszcze dodatkowo prawnika. Ta hiszpanka była mistrzynią manipulacji to musiałaś jej przyznać. Doiła z kasy tego fagasa z Barcelony a kiedy kopnął ją w dupę wróciła doić z kasy Antiego. Nie wyobrażałaś sobie jak można wejść z buciorami do życia byłego chłopaka wiedząc, że mieszka teraz z kobietą, która spodziewa się jego dziecka. Było ci z Griezmannem naprawdę dobrze póki ona się nie zjawiła. Żałowałaś, że nie było przy tobie Simona, który z pewnością oceniłby trzeźwo tą cała sytuacje. Możliwe, że nawet przegoniłby te flądrę.
- Fran – z zamyślenia wyrywa cię głos piłkarza. Mrugasz zdezorientowana. Przez chwile zagapiłaś się i nie słuchałaś o czym rozmawiali przy stole – Erika mówiła, że gdy już urodzisz chętnie da ci porady odnośnie niemowląt.
Westchnęłaś głośno tłumiąc kolejny napada szału. Oczywiście, że potrzebowałaś pomocy od kogoś takiego jak Erika. Z pewnością też ona szczerze chciała ci pomóc a nie tylko szukała pretekstu na spędzanie czasu w waszym mieszkaniu i w pobliżu Antiego.
- Świetnie – odpowiedziałaś wymuszając na swojej twarzy sztuczny uśmiech.


Wszyscy mogli mówić, że oszalałaś, że zżerała cię zazdrość, ale ty wiedziałaś swoje. Znałaś się na kobietach w końcu byłaś jedną z nich. Tylko ślepy nie zauważyłby tych maślanych oczek jakie ta flądra robiła do Griezmanna. Najgorsze było to, że miała w sobie mnóstwo kokieterii, wiele seksapilu, duże piersi i wiele innych atutów które przeważały szale zwycięstwa na jej stronę. Anti spędził z nią mnóstwo czasu w związku, byli sobie bliscy. Ona wprowadzała go w Madrycki świat. Czemu miałby wybrać taką ciebie?! Byłaś przecież tylko jego miłością z dzieciństwa, stara znajomą. Przy Erice twoje pewność siebie powoli spadała. Widziałaś jak dobrze ona i Anti dogadywali się przy stole, jak śmiali na wspomnienia dawnych historii z ich wspólnego życia. Chociaż to Erika powinna się na tej kolacji czuć jak piąte koło u wozu to niestety ty się tak czułaś. Jakbyś przyszła zjeść z zakochaną parą, jakbyś była tutaj niepotrzebna. Nie chciałaś się tak czuć. Chyba nikt by nie chciał. W jednej chwili zatęskniłaś za Macon, za rodzicami, za Simonem za tymi wszystkimi ludźmi których tam znałaś. Za ich życzliwością, serdecznością. Nie podobał ci się wielki świat, chyba po prostu nie odnalazłaś się w tym Madryckim splendorze, w blasku fleszy gdy wychodziłaś gdzieś z Antim. Nie odnalazłaś się na wielkich wystawnych balach, które organizował klub twojego ukochanego. Nie czułaś się dobrze w drogich ciuchach, szpilkach za kilka tysięcy i z torebką na ramieniu za której cenę ludzie z Macon mogliby wyżywić całą rodzinę przez miesiąc. Chyba po prostu najzwyczajniej w świecie nie pasowałaś do życia jakie prowadzi ukochana piłkarza. Spojrzałaś smutno na Erike, ona z pewnością pasowała.

*

Kolejne dni mijały już w spokoju. Fran i Erika względnie się dogadywały, oprócz małych sprzeczek o łazienkę z rana nie miałeś większych zastrzeżeń. Nawet byłeś z nich dumny. Oczywiście nie wiedziałeś co działo się za zamkniętymi drzwiami gdy wychodziłeś na treningi, ale miałeś dobre przeczucia. Ciąża Fran przebiegała bez zarzutu i powoli zbliżała się do 9 miesiąca sprawiając, że przywoziłeś do mieszkania miliony książek jak być dobrym tatą dla małego chłopca i spędzałeś każdą wolną chwile nad lekturą. Dodatkowo jeździłeś i załatwiałeś sprawy związane ze sprawą sądową o przyznanie wyłącznej opieki nad Mią dla Eriki. Prawie nie zauważyłeś, że ostatnio twoja ukochana Fran stała się lekko smutna. Zwaliłeś to wszystko na tęsknotę za domem, wiele razy powtarzała ci jak tęskni za Francją.
 - Jak nasz mały piłkarz? – zapytałeś kładąc dłoń na brzuchu brunetki.
- Jak zwykle zbyt energiczny – usłyszałeś w odpowiedzi co potwierdził grymas bólu wymalowany na twarzy Fran.
- Nie kop tak mamy to nie piłka – wyszeptałeś.
Gdybyś się odwrócił zobaczyłbyś zazdrość która biła od Eriki gdy obserwowała tą waszą rodzinną scenę. Dostrzegłbyś wtedy jak zaciska pięści i z irytacją kolejny raz tego dnia zamyka się w łazience. Wiedziałbyś o tym jak codziennie krzyczy na twoją Fran gdy tylko wychodzisz na trening. Niestety o niczym nie wiedziałeś bo twoja ukochana już dawno przestała się skarżyć, przestała narzekać. Fran wiedziała, że i tak nic by to nie zmieniło. Za bardzo cię też kochała by psuć ci nastrój a ty tak się cieszyłeś kiedy pomagałeś Erice. Westchnęła tylko wtulając się w ciebie gdy dostrzegła to co działo się za twoimi plecami. Ty pocałowałeś ją w czoło i zabierając przygotowane przez nią śniadanie wyszedłeś na trening.

*
W momencie w którym Erika po raz kolejny zaczęła swój wywód pod tytułem „jak wspaniałe było moje życie gdy byłam z Antoine” zabrałaś ze stołu swoją torebkę i po prostu postanowiłaś wyjść. Nie mogłaś słuchać tej dziewczyny już ani chwili dłużej. Griezmann nawet nie miał pojęcia jak się dla niego poświęcałaś znosząc te zołzę gdy byłyście sam na sam. Byłaś gotowa znieść wszystko w imię miłości. Miałaś nadzieje, że twoja męczarnia nie potrwa długo i to kwestia dni kiedy Erika wreszcie was opuści. Czasy kiedy jej nie było a ty i Anti mieliście siebie na wyłączność, mogliście nago biegać po mieszkaniu a zanim urósł ci brzuch nawet kąpać się razem i brać prysznice wspominałaś z nostalgią i tak bardzo chciałaś żeby wróciły. Chciałaś odzyskać swojego Antiego, mieć go na wyłączność. Wysiadłaś z windy w waszym luksusowym apartamentowcu. Mieszkało tam sporo bogatych ludzi. Przechodząc uśmiechnęłaś się do waszego konsjerża, którego mieliście w budynku. Był to przemiły pan z siwą brodą. Pomachał ci co oznaczało, że miał jakaś sprawę.
- Dzień dobry – przywitał się z uśmiechem – są listy dla państwa – wręczył ci kilka kopert najpewniej rachunków, nie zdziwiło cię to bo nie mieliście tutaj skrzynek poczym się oddalił.
- Dziękuje – odpowiedziałaś i posłałaś jeszcze ciepły uśmiech do przechodzącego obok ochroniarza.
 Z rozkojarzenia listy wyleciały ci z dłoni i upadły na piękną z pewnością drogą posadzkę. Łapiąc się za brzuch powoli się schyliłaś. Zbierając koperty poczułaś dziwne uczucie jakby ktoś cię obserwował. Niesiona instynktem przekręciłaś głowę w bok. Dostrzegłaś długie blond włosy i ich długonogą właścicielkę. Momentalnie doznałaś szoku. Czułaś, że twoja szczęka z pewnością jest już na podłodze i zaraz będziesz musiała ją pozbierać. Otworzyłaś szerzej oczy nie rozumiejąc co się dzieje. Nene. Twoja siostra tak po prostu stała właśnie nad tobą.   

***
Czas powrotów. Wróciła Erika, wraca też Nene. 

Co do zachowania Anto bo może ktoś go nie rozumie. Grizi jest po prostu cholernie wrażliwym i dobrym człowiekiem. Czuje się odpowiedzialny za cały świat i chce pomagać Erice jak tylko może bo kiedyś była dla niego ważna. Jednak jak wiadomo nawet dobre chęci prowadzą czasami do złych rzeczy.

Do następnego.

piątek, 7 października 2016

15. Wspólne życie

„To jest idealny związek. Łóżko dzielone na dwoje. Ciągła walka o swoją część kołdry. Wspólne mycie zębów. Długie rozmowy przy lampce wina. Milczenie przy dźwiękach ulubionych piosenek. Wpatrywanie się w gwiazdy i chóralne : - Dzień dobry – o poranku."


5 miesięcy później…
Nim się obejrzałaś minęło już pięć miesięcy od czasu gdy znalazłaś się w Madrycie. Czas leciał jak szalony. Wiele się zmieniło. Przede wszystkim to ty się zmieniłaś, stałaś się jak często siebie określałaś wielką, żywą kulą. Twój brzuch urósł do naprawdę sporych rozmiarów. Lekarz twierdził, że w ósmym miesiącu ciąży to jak najbardziej naturalne, jednak ty widziałaś w sobie wielkiego wieloryba. Tęskniłaś za widokiem swoich stóp i możliwością samodzielnego założenia butów. Nie miałaś pojęcia kto powiedział, że ciąża to piękny czas w życiu kobiety, ale byłaś w stu procentach pewna, że ta osoba nigdy nie mogła być w ciąży. Czułaś się wiecznie napuchnięta i miewałaś naprawdę dziwne zachcianki kulinarne. Potrafiłaś poprosić Antiego o trzeciej w nocy żeby podał ci twoje ukochane bananowe lody. Oczywiście przed ciążą ich nie znosiłaś, teraz jednak byłaś gotowa zabić za każde ich opakowanie. Mało co spałaś, twoje maleństwo najbardziej polubiło baraszkowanie w środku nocy i tak mocno dostawałaś po żebrach, że nie byłaś w stanie zmrużyć oka. Dodatkowo z powodu brzucha odczuwałaś parcie na pęcherz przez co musiałaś latać do łazienki dosłownie co kilka chwil. Tak, zdecydowanie nie był to dla ciebie najlepszy, cudowny czas. Przez te pięć miesięcy przyzwyczaiłaś się jednak do swojego nowego życia. Do wstawania z rana, szykowania Antiemu jedzenia na trening, do kibicowania z trybun przynajmniej raz w tygodniu na meczu, do czekania z kocem na kanapie gdy wróci z wieczornego treningu, do wiecznie głośnych Hiszpanów, do wyższych temperatur niż we Francji, do masy ludzi w metrze, do gigantycznych kolejek z rana w sklepie przy waszej ulicy, do cudnych madryckich zachodów słońca. Przyzwyczaiłaś się do tego, że ktoś cię kocha, że przy tobie jest, że się o ciebie martwi, tak po prostu przyzwyczaiłaś się do Antiego. Do życia z nim. Nie potrafiłaś już wyobrazić sobie świata bez niego. To było najlepsze, najpiękniejsze pięć miesięcy których doświadczyłaś. Nie było żadnych problemów, czysta sielanka. Jedyne czego żałowałaś to, że Simon przez ten cały czas ani razu się nie odezwał, nie wiedziałaś gdzie jest i co z nim. Martwiłaś się, ale starałaś się skupić na pozytywnych rzeczach. Dzisiaj miałaś się z czego cieszyć. Odbyłaś swoją wizytę u lekarza i wreszcie poznałaś płeć dziecka. Na wcześniejszych badaniach lekarz nie był pewien, ale dzisiaj udało się to jednoznacznie ocenić. Nie mogłaś się doczekać reakcji Griezmanna na te wiadomość. Usiadłaś wygodnie na kanapie, nakryłaś się kocem i włączyłaś telewizor w oczekiwaniu na moment gdy wróci z treningu. Na blacie stołu w kuchni postawiłaś prezent, który miał naprowadzić twojego ukochanego. Nie musiałaś długo czekać bo już po chwili usłyszałaś odgłos otwieranych drzwi.
- Wróciłem kochanie! – po mieszkaniu rozniósł się jego głos.
Jak zawsze najpierw wszedł do salonu, ucałował cię czule w czoło, pogładził po brzuchu i ruszył w kierunku kuchni gdzie zawsze obżerał się po treningu. Nie mogłaś wyjść z podziwu jak szczupły jest ktoś kto tyle je.
- Jak ci minął dzień? – krzyknęłaś wiedząc, że twój głos dotrze do kuchni.
Po chwili Anti wrócił do salonu trzymając w dłoni twój pakunek.
- Dobrze, nawet bardzo dobrze tylko powiedz mi co to jest? – dostrzegłaś jego zdziwiony wzrok gdy zadawał to pytanie. Usiadł obok ciebie na kanapie i postawił sobie torebeczkę na kolanach.
- Otwórz – poleciłaś z uśmiechem. Ledwo się hamowałaś przed rzuceniem mu się z radości na szyje.
Piłkarz delikatnie otworzył prezent i wyjął z niego niebieskie, niemowlęce śpioszki. Spojrzał na ciebie nic nie rozumiejąc.
- Będziemy mieć synka – rzuciłaś w końcu z uśmiechem nie mogąc dłużej wytrzymać.
Zobaczyłaś jak niebieskie oczy piłkarza powiększają się milion razy a na jego twarzy pojawia się wielki, szczery uśmiech.
- Jejku Fran to najlepsza z możliwych wiadomości – mówi przytulając cię. Z emocji aż drży mu głos.
Ty czujesz, że zaraz się rozkleisz, więc wyswobadzasz się z jego objęć i przecierasz oczy.
- Tak się cieszę – powtarza kilka razy wpatrując się w twoją twarz – tak bardzo się cieszę.
Wiedziałaś jak bardzo Anti chciał zostać ojcem, opiekował się tobą najlepiej jak mógł i zdawałaś sobie sprawę, że waszym maleństwem opiekowałby się jeszcze lepiej.
- Nauczysz go grać w piłkę, będziemy go zabierać na wszystkie mecze – wyszeptałaś gładząc Antiego po policzku.
Piłkarz dotknął delikatnie twojego brzucha, poczuł kopnięcie prawie od razu co akurat wcale cię nie dziwiło bo twój maluch uwielbiał porządnie sobie pokopać. Już czułaś, że w przyszłości zostanie świetnym piłkarzem.
- Słyszysz mały? – rozczulił cię widok Antiego zwracającego się do brzucha, gładził go czule wpatrując się w miejsce w którym przed chwilą widać było kopnięcie nóżki – mama już ci wybrała karierę sportowca. Tylko musisz tutaj do nas wyjść.
- O akurat z tym może się nie spieszyć, nie prędko mi do porodu – dopowiedziałaś szybko – możesz na razie zostać w środku kochanie – dodałaś głaszcząc brzuch.

*

Szykowałeś właśnie dla was kolację. Trzeba było jakoś uczcić tą wspaniałą wiadomość. Jak wiadomo Fran nie mogła napić się szampana ani wina a ty sam również nie chciałeś pić, więc została wam opcja wyśmienitej kolacji. Niestety nie byłeś najlepszym kucharzem, więc jedyne co mogłaś dzisiaj upichcić to naleśniki. Twoja ukochana wprost uwielbiała naleśniki z bananem i nutella. W waszym rodzinnym Macon serwowali takie właśnie naleśniki i dzisiaj postanowiłeś zaserwować wam te bombę kaloryczna. W końcu czego się nie robi dla miłości życia, powtarzałeś sobie w myślach gdy jajko rozpaćkało ci się na podłodze. Patrzyłeś na to jak rozlewa się po posadzce a skorupka kruszy na milion małych kawałeczków. Jakoś kiepsko szło ci to gotowanie. Nie mogłeś skupić myśli cały czas zaaferowany faktem, że będziesz miał synka. Kiedy kolejne jajko wylądowało na podłodze zrezygnowany spuściłeś głowę a w drzwiach stanęła Fran.
- Może coś zamówimy? – zaproponowała.
- Dam radę, to tylko mały wypadek przy pracy – rzuciłeś i szybko zacząłeś sprzątać powstały bałagan.
Fran uśmiechnęła się i oparła o blat kuchenny.
- To jak tutaj zaczekam bo może rozbijesz coś jeszcze, nie daj boże głowę – rzuciła ze śmiechem. O nie, nie mogłeś sobie pozwolić na te drwiny. Kucharzem byłeś dobrym tylko dzisiaj lekko rozkojarzonym. Nabrałeś w dłoń trochę mąki i lekko machnąłeś ją w stronę Fran. Mąka poleciała na twarz dziewczyny brudząc ją białym pyłem.
- Ups kolejny wypadek przy pracy – oznajmiłeś rozbawiony. Fran roześmiała się w głos i wyglądając jak mim z białym proszkiem na twarzy wzięła leżące na blacie ostatnie jajko i rozbiła ci je na głowie.
- Ups i kolejny – przekomarzając się z tobą zrobiła minę niewiniątka.  
Poczułeś jak jako spływa ci po głowie. Udałeś oburzenie i nabrałeś kolejną porcję mąki.
- Rozpoczęłaś wojnę moja droga – powiedziałeś i obsypałeś Fran mąką po włosach.
Dziewczyna zaczęła się śmiać i wzięła znajdujący się najbliżej niej cynamon w saszetce i rozsypała ci go na ramieniu. Po chwili już oboje sypaliście w siebie mąką, śmiejąc się przy tym jak małe dzieci. Po tej wojnie cała kuchnia była biała, wasze włosy, twarze i ubrania zdobił biały pył. Gdyby ktoś was wtedy zobaczył najpewniej uznał by was za parę brudasów, ale nic was to nie obchodziło. Dobrze się bawiliście. Oboje trzymaliście się za brzuchy nie mogąc dłużej wytrzymać fali śmiechu. Na koniec podszedłeś do Fran, lekko starłeś jej mąkę z policzka i uśmiechnąłeś się.
- Jesteś cudowna – wyszeptałeś składając na jej ustach pocałunek. Uwielbiałeś to robić. Smak jej ust był dla ciebie czymś niesamowitym. Waszą chwile bliskości przerwał niespodziewanie dzwonek do drzwi. Spojrzeliście po sobie mocno zaskoczeni. Nie spodziewaliście się dzisiaj gości. Szczególnie, że wasza kuchnia wyglądała teraz jakby przeszedł przez nią jakiś huragan a i wy nie prezentowaliście się za dobrze. Mieliście na sobie połowę mąki i wszystkie jajka jakie były w domu. Niechętnie dotarłeś do drzwi i otworzyłeś tajemniczemu nieznajomemu. Nagle uśmiech zniknął ci z twarzy. Okazało się, że nieznajomy był ci doskonale znany.

*

Wychyliłaś się z kuchni zdziwiona ciszą jaka zapanowała przy drzwiach. Podeszłaś bliżej by zobaczyć kto odwiedził was o tej godzinie bez jakiejkolwiek zapowiedzi. Najpierw dostrzegłaś Antiego, który zszokowany jakby zamarł z ręka na klamce i wpatrywał się w waszego gościa….gościa którym okazała się Erika. Erika Choperena czyli była dziewczyna twojego Antiego, ta sama, która podle go zdradziła, zostawiła a przez jakiś czas kłamała, że ma z nim dziecko. Wcześniej nie poznałaś tej flądry, ale za to co zrobiła już jej nie lubiłaś. Zresztą musiała mieć niezły tupet jeśli tak nagle zjawiła się pod drzwiami waszego mieszkania. Nie odzywała się przecież do Griezmanna od ponad dziewięciu albo ośmiu miesięcy. Chyba, że jednak się odzywała a Anti ci o tym nie powiedział. Poczułaś jak krew napływa ci do twarzy, z pewnością zrobiłaś się czerwona ze złości.
- Cześć – powiedziała po prostu jakby nigdy nic mijając w progu Antiego i wchodząc do środka.
- Nie czuj się tutaj jak u siebie – rzuciłaś oschle.
- Tak jakby jestem u siebie, mieszkałam tutaj przez dobry rok przed tobą a nawet sama wybierałam kiedyś to mieszkanie z Antim – oznajmiła a ty poczułaś, że zaraz sprzedasz tej małpie porządnego kopa. Byłaś w ciąży, nie powinnaś się denerwować.
- Co ty tu robisz? – zapytałaś krótko.
- To Antoine ci nic nie powiedział? – odpowiedziała z głupkowatym wyrazem twarzy.
Od razu przeniosłaś wzrok na zszokowanego piłkarza. Nadal stał w progu raczej nie za bardzo zdając sobie sprawę z tego co się dzieje. Patrzył na ciebie tępym wzrokiem.
- Może mi wyjaśnisz? – podniosłaś głos.
Anti jakby dopiero od twojego głośniejszego głosu oprzytomniał. Rozejrzał się po mieszkaniu próbując najpewniej pozbierać myśli. Przetarł ręką czoło nadal umorusane w mące.
- Dlaczego jesteście tacy brudni? – usłyszałaś pytanie Eriki i ponownie wróciłaś do niej wzrokiem.
- Nie ty zadajesz tutaj pytania – rzuciłaś wrednie – a ty odpowiedź wreszcie o co tutaj chodzi – zwróciłaś się do piłkarza.
Anti wyglądał na osobę kompletnie zagubioną na którą ktoś po prostu zrzucił całą winę.
- Zaraz ci wszystko wyjaśnię kochanie – wydukał wreszcie – porozmawiajmy na osobności – oznajmił i pociągnął cię w stronę waszej sypialni. Gdy tylko drzwi się za wami zamknęły Anti od razu cię przytulił.
- Proszę nie gniewaj się kochanie, to zaszkodzi dziecku – powiedział z troską.
- Masz mi natychmiast powiedzieć co się tutaj dzieje albo zaraz wybuchnę – oznajmiłaś zła i odsunęłaś się od piłkarza.
- Ja po prostu….znaczy….Erika odezwała się do mnie 5 miesięcy temu gdy wracaliśmy z Paryża. Wymieniliśmy ze sobą dosłownie parę zdań, miała problemy. Napisałem jej wtedy, że gdy będzie miała jakikolwiek kłopot może się do mnie zwrócić, może przyjechać a ja jej pomogę. Odpisała, że dziękuje i docenia moje wsparcie. Nie sądziłem, że naprawdę zjawi się od tak po prostu pewnego dnia pod drzwiami. Przecież teraz nie mogę jej wyrzucić.
Zacisnęłaś pięść próbując opanować emocje. Czułaś, że Erika wcale nie ma żadnych problemów, nic jej nie jest tylko po prostu zrozumiała, że straciła Antiego i postanowiła wrócić. Głupie babsko najpewniej chciało rozbić twój związek. Zastanawiało cię tylko dlaczego przyjechała sama, gdzie zostawiła swoją córkę Mie.  
- Nie ufam jej – powiedziałaś w końcu.
- Wiem. Zrozum tylko, że złożyłem obietnice, że jej pomogę jeśli będzie tego potrzebować. Muszę dotrzymać słowa. Przecież wcale nie chce jej znowu w swoim życiu – słowa Antiego jakoś cię nie przekonywały.
- Po tym co ci zrobiła powinieneś jej nienawidzić – stwierdziłaś.
Piłkarz tylko się uśmiechnął i pocałował cię w czoło. Za bardzo bagatelizował sprawę.
- Damy radę – usłyszałaś z jego ust.





***
Fran i Anto mieli przez chwile swoją sielankę, ale jak widać coś znowu się szykuje. Nie może być za dużo szczęścia. 

Akcja trochę mi się rozlała, więc trzeba przyspieszyć. W ogóle pod ostatnim rozdziałem była rekordowa liczba komentarzy co dało mi niezłego kopa. Jesteście najlepsi, bardzo wam dziękuje. 

Rozdział pojawia się dzisiaj a nie w sobotę ze względu na to, że wyjeżdzam do Wrocławia i nie miałabym jak dodać w podróży. Jeśli znacie jakieś miejsce we Wrocławiu, które warto odwiedzić dajcie znać.

Obserwatorzy