piątek, 7 października 2016

15. Wspólne życie

„To jest idealny związek. Łóżko dzielone na dwoje. Ciągła walka o swoją część kołdry. Wspólne mycie zębów. Długie rozmowy przy lampce wina. Milczenie przy dźwiękach ulubionych piosenek. Wpatrywanie się w gwiazdy i chóralne : - Dzień dobry – o poranku."


5 miesięcy później…
Nim się obejrzałaś minęło już pięć miesięcy od czasu gdy znalazłaś się w Madrycie. Czas leciał jak szalony. Wiele się zmieniło. Przede wszystkim to ty się zmieniłaś, stałaś się jak często siebie określałaś wielką, żywą kulą. Twój brzuch urósł do naprawdę sporych rozmiarów. Lekarz twierdził, że w ósmym miesiącu ciąży to jak najbardziej naturalne, jednak ty widziałaś w sobie wielkiego wieloryba. Tęskniłaś za widokiem swoich stóp i możliwością samodzielnego założenia butów. Nie miałaś pojęcia kto powiedział, że ciąża to piękny czas w życiu kobiety, ale byłaś w stu procentach pewna, że ta osoba nigdy nie mogła być w ciąży. Czułaś się wiecznie napuchnięta i miewałaś naprawdę dziwne zachcianki kulinarne. Potrafiłaś poprosić Antiego o trzeciej w nocy żeby podał ci twoje ukochane bananowe lody. Oczywiście przed ciążą ich nie znosiłaś, teraz jednak byłaś gotowa zabić za każde ich opakowanie. Mało co spałaś, twoje maleństwo najbardziej polubiło baraszkowanie w środku nocy i tak mocno dostawałaś po żebrach, że nie byłaś w stanie zmrużyć oka. Dodatkowo z powodu brzucha odczuwałaś parcie na pęcherz przez co musiałaś latać do łazienki dosłownie co kilka chwil. Tak, zdecydowanie nie był to dla ciebie najlepszy, cudowny czas. Przez te pięć miesięcy przyzwyczaiłaś się jednak do swojego nowego życia. Do wstawania z rana, szykowania Antiemu jedzenia na trening, do kibicowania z trybun przynajmniej raz w tygodniu na meczu, do czekania z kocem na kanapie gdy wróci z wieczornego treningu, do wiecznie głośnych Hiszpanów, do wyższych temperatur niż we Francji, do masy ludzi w metrze, do gigantycznych kolejek z rana w sklepie przy waszej ulicy, do cudnych madryckich zachodów słońca. Przyzwyczaiłaś się do tego, że ktoś cię kocha, że przy tobie jest, że się o ciebie martwi, tak po prostu przyzwyczaiłaś się do Antiego. Do życia z nim. Nie potrafiłaś już wyobrazić sobie świata bez niego. To było najlepsze, najpiękniejsze pięć miesięcy których doświadczyłaś. Nie było żadnych problemów, czysta sielanka. Jedyne czego żałowałaś to, że Simon przez ten cały czas ani razu się nie odezwał, nie wiedziałaś gdzie jest i co z nim. Martwiłaś się, ale starałaś się skupić na pozytywnych rzeczach. Dzisiaj miałaś się z czego cieszyć. Odbyłaś swoją wizytę u lekarza i wreszcie poznałaś płeć dziecka. Na wcześniejszych badaniach lekarz nie był pewien, ale dzisiaj udało się to jednoznacznie ocenić. Nie mogłaś się doczekać reakcji Griezmanna na te wiadomość. Usiadłaś wygodnie na kanapie, nakryłaś się kocem i włączyłaś telewizor w oczekiwaniu na moment gdy wróci z treningu. Na blacie stołu w kuchni postawiłaś prezent, który miał naprowadzić twojego ukochanego. Nie musiałaś długo czekać bo już po chwili usłyszałaś odgłos otwieranych drzwi.
- Wróciłem kochanie! – po mieszkaniu rozniósł się jego głos.
Jak zawsze najpierw wszedł do salonu, ucałował cię czule w czoło, pogładził po brzuchu i ruszył w kierunku kuchni gdzie zawsze obżerał się po treningu. Nie mogłaś wyjść z podziwu jak szczupły jest ktoś kto tyle je.
- Jak ci minął dzień? – krzyknęłaś wiedząc, że twój głos dotrze do kuchni.
Po chwili Anti wrócił do salonu trzymając w dłoni twój pakunek.
- Dobrze, nawet bardzo dobrze tylko powiedz mi co to jest? – dostrzegłaś jego zdziwiony wzrok gdy zadawał to pytanie. Usiadł obok ciebie na kanapie i postawił sobie torebeczkę na kolanach.
- Otwórz – poleciłaś z uśmiechem. Ledwo się hamowałaś przed rzuceniem mu się z radości na szyje.
Piłkarz delikatnie otworzył prezent i wyjął z niego niebieskie, niemowlęce śpioszki. Spojrzał na ciebie nic nie rozumiejąc.
- Będziemy mieć synka – rzuciłaś w końcu z uśmiechem nie mogąc dłużej wytrzymać.
Zobaczyłaś jak niebieskie oczy piłkarza powiększają się milion razy a na jego twarzy pojawia się wielki, szczery uśmiech.
- Jejku Fran to najlepsza z możliwych wiadomości – mówi przytulając cię. Z emocji aż drży mu głos.
Ty czujesz, że zaraz się rozkleisz, więc wyswobadzasz się z jego objęć i przecierasz oczy.
- Tak się cieszę – powtarza kilka razy wpatrując się w twoją twarz – tak bardzo się cieszę.
Wiedziałaś jak bardzo Anti chciał zostać ojcem, opiekował się tobą najlepiej jak mógł i zdawałaś sobie sprawę, że waszym maleństwem opiekowałby się jeszcze lepiej.
- Nauczysz go grać w piłkę, będziemy go zabierać na wszystkie mecze – wyszeptałaś gładząc Antiego po policzku.
Piłkarz dotknął delikatnie twojego brzucha, poczuł kopnięcie prawie od razu co akurat wcale cię nie dziwiło bo twój maluch uwielbiał porządnie sobie pokopać. Już czułaś, że w przyszłości zostanie świetnym piłkarzem.
- Słyszysz mały? – rozczulił cię widok Antiego zwracającego się do brzucha, gładził go czule wpatrując się w miejsce w którym przed chwilą widać było kopnięcie nóżki – mama już ci wybrała karierę sportowca. Tylko musisz tutaj do nas wyjść.
- O akurat z tym może się nie spieszyć, nie prędko mi do porodu – dopowiedziałaś szybko – możesz na razie zostać w środku kochanie – dodałaś głaszcząc brzuch.

*

Szykowałeś właśnie dla was kolację. Trzeba było jakoś uczcić tą wspaniałą wiadomość. Jak wiadomo Fran nie mogła napić się szampana ani wina a ty sam również nie chciałeś pić, więc została wam opcja wyśmienitej kolacji. Niestety nie byłeś najlepszym kucharzem, więc jedyne co mogłaś dzisiaj upichcić to naleśniki. Twoja ukochana wprost uwielbiała naleśniki z bananem i nutella. W waszym rodzinnym Macon serwowali takie właśnie naleśniki i dzisiaj postanowiłeś zaserwować wam te bombę kaloryczna. W końcu czego się nie robi dla miłości życia, powtarzałeś sobie w myślach gdy jajko rozpaćkało ci się na podłodze. Patrzyłeś na to jak rozlewa się po posadzce a skorupka kruszy na milion małych kawałeczków. Jakoś kiepsko szło ci to gotowanie. Nie mogłeś skupić myśli cały czas zaaferowany faktem, że będziesz miał synka. Kiedy kolejne jajko wylądowało na podłodze zrezygnowany spuściłeś głowę a w drzwiach stanęła Fran.
- Może coś zamówimy? – zaproponowała.
- Dam radę, to tylko mały wypadek przy pracy – rzuciłeś i szybko zacząłeś sprzątać powstały bałagan.
Fran uśmiechnęła się i oparła o blat kuchenny.
- To jak tutaj zaczekam bo może rozbijesz coś jeszcze, nie daj boże głowę – rzuciła ze śmiechem. O nie, nie mogłeś sobie pozwolić na te drwiny. Kucharzem byłeś dobrym tylko dzisiaj lekko rozkojarzonym. Nabrałeś w dłoń trochę mąki i lekko machnąłeś ją w stronę Fran. Mąka poleciała na twarz dziewczyny brudząc ją białym pyłem.
- Ups kolejny wypadek przy pracy – oznajmiłeś rozbawiony. Fran roześmiała się w głos i wyglądając jak mim z białym proszkiem na twarzy wzięła leżące na blacie ostatnie jajko i rozbiła ci je na głowie.
- Ups i kolejny – przekomarzając się z tobą zrobiła minę niewiniątka.  
Poczułeś jak jako spływa ci po głowie. Udałeś oburzenie i nabrałeś kolejną porcję mąki.
- Rozpoczęłaś wojnę moja droga – powiedziałeś i obsypałeś Fran mąką po włosach.
Dziewczyna zaczęła się śmiać i wzięła znajdujący się najbliżej niej cynamon w saszetce i rozsypała ci go na ramieniu. Po chwili już oboje sypaliście w siebie mąką, śmiejąc się przy tym jak małe dzieci. Po tej wojnie cała kuchnia była biała, wasze włosy, twarze i ubrania zdobił biały pył. Gdyby ktoś was wtedy zobaczył najpewniej uznał by was za parę brudasów, ale nic was to nie obchodziło. Dobrze się bawiliście. Oboje trzymaliście się za brzuchy nie mogąc dłużej wytrzymać fali śmiechu. Na koniec podszedłeś do Fran, lekko starłeś jej mąkę z policzka i uśmiechnąłeś się.
- Jesteś cudowna – wyszeptałeś składając na jej ustach pocałunek. Uwielbiałeś to robić. Smak jej ust był dla ciebie czymś niesamowitym. Waszą chwile bliskości przerwał niespodziewanie dzwonek do drzwi. Spojrzeliście po sobie mocno zaskoczeni. Nie spodziewaliście się dzisiaj gości. Szczególnie, że wasza kuchnia wyglądała teraz jakby przeszedł przez nią jakiś huragan a i wy nie prezentowaliście się za dobrze. Mieliście na sobie połowę mąki i wszystkie jajka jakie były w domu. Niechętnie dotarłeś do drzwi i otworzyłeś tajemniczemu nieznajomemu. Nagle uśmiech zniknął ci z twarzy. Okazało się, że nieznajomy był ci doskonale znany.

*

Wychyliłaś się z kuchni zdziwiona ciszą jaka zapanowała przy drzwiach. Podeszłaś bliżej by zobaczyć kto odwiedził was o tej godzinie bez jakiejkolwiek zapowiedzi. Najpierw dostrzegłaś Antiego, który zszokowany jakby zamarł z ręka na klamce i wpatrywał się w waszego gościa….gościa którym okazała się Erika. Erika Choperena czyli była dziewczyna twojego Antiego, ta sama, która podle go zdradziła, zostawiła a przez jakiś czas kłamała, że ma z nim dziecko. Wcześniej nie poznałaś tej flądry, ale za to co zrobiła już jej nie lubiłaś. Zresztą musiała mieć niezły tupet jeśli tak nagle zjawiła się pod drzwiami waszego mieszkania. Nie odzywała się przecież do Griezmanna od ponad dziewięciu albo ośmiu miesięcy. Chyba, że jednak się odzywała a Anti ci o tym nie powiedział. Poczułaś jak krew napływa ci do twarzy, z pewnością zrobiłaś się czerwona ze złości.
- Cześć – powiedziała po prostu jakby nigdy nic mijając w progu Antiego i wchodząc do środka.
- Nie czuj się tutaj jak u siebie – rzuciłaś oschle.
- Tak jakby jestem u siebie, mieszkałam tutaj przez dobry rok przed tobą a nawet sama wybierałam kiedyś to mieszkanie z Antim – oznajmiła a ty poczułaś, że zaraz sprzedasz tej małpie porządnego kopa. Byłaś w ciąży, nie powinnaś się denerwować.
- Co ty tu robisz? – zapytałaś krótko.
- To Antoine ci nic nie powiedział? – odpowiedziała z głupkowatym wyrazem twarzy.
Od razu przeniosłaś wzrok na zszokowanego piłkarza. Nadal stał w progu raczej nie za bardzo zdając sobie sprawę z tego co się dzieje. Patrzył na ciebie tępym wzrokiem.
- Może mi wyjaśnisz? – podniosłaś głos.
Anti jakby dopiero od twojego głośniejszego głosu oprzytomniał. Rozejrzał się po mieszkaniu próbując najpewniej pozbierać myśli. Przetarł ręką czoło nadal umorusane w mące.
- Dlaczego jesteście tacy brudni? – usłyszałaś pytanie Eriki i ponownie wróciłaś do niej wzrokiem.
- Nie ty zadajesz tutaj pytania – rzuciłaś wrednie – a ty odpowiedź wreszcie o co tutaj chodzi – zwróciłaś się do piłkarza.
Anti wyglądał na osobę kompletnie zagubioną na którą ktoś po prostu zrzucił całą winę.
- Zaraz ci wszystko wyjaśnię kochanie – wydukał wreszcie – porozmawiajmy na osobności – oznajmił i pociągnął cię w stronę waszej sypialni. Gdy tylko drzwi się za wami zamknęły Anti od razu cię przytulił.
- Proszę nie gniewaj się kochanie, to zaszkodzi dziecku – powiedział z troską.
- Masz mi natychmiast powiedzieć co się tutaj dzieje albo zaraz wybuchnę – oznajmiłaś zła i odsunęłaś się od piłkarza.
- Ja po prostu….znaczy….Erika odezwała się do mnie 5 miesięcy temu gdy wracaliśmy z Paryża. Wymieniliśmy ze sobą dosłownie parę zdań, miała problemy. Napisałem jej wtedy, że gdy będzie miała jakikolwiek kłopot może się do mnie zwrócić, może przyjechać a ja jej pomogę. Odpisała, że dziękuje i docenia moje wsparcie. Nie sądziłem, że naprawdę zjawi się od tak po prostu pewnego dnia pod drzwiami. Przecież teraz nie mogę jej wyrzucić.
Zacisnęłaś pięść próbując opanować emocje. Czułaś, że Erika wcale nie ma żadnych problemów, nic jej nie jest tylko po prostu zrozumiała, że straciła Antiego i postanowiła wrócić. Głupie babsko najpewniej chciało rozbić twój związek. Zastanawiało cię tylko dlaczego przyjechała sama, gdzie zostawiła swoją córkę Mie.  
- Nie ufam jej – powiedziałaś w końcu.
- Wiem. Zrozum tylko, że złożyłem obietnice, że jej pomogę jeśli będzie tego potrzebować. Muszę dotrzymać słowa. Przecież wcale nie chce jej znowu w swoim życiu – słowa Antiego jakoś cię nie przekonywały.
- Po tym co ci zrobiła powinieneś jej nienawidzić – stwierdziłaś.
Piłkarz tylko się uśmiechnął i pocałował cię w czoło. Za bardzo bagatelizował sprawę.
- Damy radę – usłyszałaś z jego ust.





***
Fran i Anto mieli przez chwile swoją sielankę, ale jak widać coś znowu się szykuje. Nie może być za dużo szczęścia. 

Akcja trochę mi się rozlała, więc trzeba przyspieszyć. W ogóle pod ostatnim rozdziałem była rekordowa liczba komentarzy co dało mi niezłego kopa. Jesteście najlepsi, bardzo wam dziękuje. 

Rozdział pojawia się dzisiaj a nie w sobotę ze względu na to, że wyjeżdzam do Wrocławia i nie miałabym jak dodać w podróży. Jeśli znacie jakieś miejsce we Wrocławiu, które warto odwiedzić dajcie znać.

10 komentarzy:

  1. BOŻE, CO TY CHCESZ ZROBIĆ
    trzecią wojnę rozpętać?????
    jeny, takiego miałam banana jak czytałam początek i środek... a ta końcówka... no weź, zaczynam się bać :|||

    OdpowiedzUsuń
  2. Erika to dopiero ma tupet! Żeby po tym wszystkim tak po prostu, bez uprzedzenia pojawić się u nich w domu? :o
    Czekam na rozwinięcie akcji. ;)

    Co do Wrocławia... Jeśli coś się dzieje na Hali Stulecia to polecam. Sama jeszcze nie byłam, ale Afrykarium jest podobno super. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. No proszę cię? Naprawdę znowu ta suka? Ciekawe jakie ma te problemy, gdyby naprawdę je miała to przyjechałaby z córką. Zobaczymy jak to się potoczy, mam nadzieję że Anti ma trochę w głowie

    OdpowiedzUsuń
  4. Naprawdę cudownie się czytało o tej sielance w życiu Antiego i Fran. No i że tak powiem mamy do pary, u ciebie chłopak u mnie dziewczynka w opowiadaniu :D
    No tak, nie może być zbyt długo pięknie i kolorowo, niestety. Tak już w życiu bywa, że po ciszy przychodzi znowu jakaś burza. Eriki się nie spodziewałam, przyznaję. Jednak bardzo nie podoba mi się jej obecność i aż boję się pomyśleć co ona może chcieć zrobić. Bo niewątpliwie Anti stał się jej "celem", tylko żeby za bardzo się nie zaangażował w tą całą pomoc bo Fran może tego nie wytrzymać.

    Ściskam ❤

    OdpowiedzUsuń
  5. Początek krótko mówiąc cud, miód i orzeszki :3 Urocze było to, jak Anti zareagował na wiadomość o płci dziecka <3 A to przygotowywanie posiłku przez piłkarza, lepiej trafić nie mogłaś. Tak to jest genialnie opisywane, że miałam wrażenie, jakbym była w ich mieszkaniu i obserwowała ich z bliska. Tylko końcówka to już nie przypadła mi do gustu. Po, co ona wróciła? Mam nadzieję, że prędko zniknie. Weny! Ściskam ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. No nie powiem jestem pod wrażeniem. W sumie można było się spodziewać, że ta sielanka nie będzie trwać wiecznie i w niektórych fragmentach było bardzo słodko, więc musiałaś nadrobić. Hm.. Niby nie dziwię się Antiemu, że zaoferował pomoc Erice (ma dobre serduszko), ale jej zachowanie przechodzi ludzkie pojęcie. Kurczę, naprawdę nie wydaje mi się, że ma aż takie poważne problemy, by zwrócić się od razu do Griezmanna i na miejscu Francine już bym się martwiła. Tylko, że jej w stanie nie wolno... Biedna dziewczyna. Pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że Antoine zrozumie, że Erika to suka (sorki:**) i nie da się wciągnąć w jej gierki, bo to się może bardzo źle skończyć...
    Z niecierpliwością wyczekuję następnego!
    Dużo weny<3

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo sprawny przeskok w czasie.
    To ryzykowny krok, bo w ten sposób można pozbawić opowiadania pewnej płynności i ująć mu uroku. Tobie się to udało po mistrzowsku, więc propsy za to.
    "Jak zawsze najpierw wszedł do salonu, ucałował cię czule w czoło, pogładził po brzuchu i ruszył w kierunku kuchni gdzie zawsze obżerał się po treningu" - nie wiem czemu, ale aż parsknęłam po tym zdaniu xD
    Urocza scena w kuchni. Typowo sielankowa.
    Ale już w tamtym momencie wyczułam, że coś się kroi i wiele się nie pomyliłam.
    Podoba mi się postawa Fran. Zachowała zimną krew, dogryzła Erice, ale nie obrażała się nawet nie wiedząc o co chodzi.
    Ciężko cokolwiek zarzucił Anto. Rzucił Erice jakoś banał jak był pogrążony w smutku, a ta sobie to wzięła do serca. Oczywiście podobnie jak Fran, wydaje mi się, że ta "pomoc" to tylko pretekst, żeby tylko znowu namieszać.
    Liczę, że tak jak powiedział Griezmann "dadzą sobie radę". Jakiekolwiek nerwy są w stanie Fran mocno niewskazane. Oby się to jakąś tragedią nie skończyło.
    Weny i ściskam ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Jej nowy rozdział muszę przyznać, że dawno ( jak na mnie :P) nie sprawdzałam czy jest kolejny :D i tak radość :D jak zawsze bardzo bardzo mi się podoba :-) ale trochę niepokoje się o tą Erikę coś mi się wydaję, że dużo namiesza w życiu Antiego i Fran :P a już tak się wszystko pięknie układało ale no cóż nic nie trwa wiecznie :P w wielką niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :D Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  10. Przecież byłoby zbyt pięknie, jakby ta małpa się nie pojawiła.

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy